Skandynawia: co z tym państwem opiekuńczym?

Data publikacji: 12.08.2014
Średni czas czytania 9 minut
drukuj
Skandynawski model gospodarczy jest w modzie. Zrównoważony podział dobrobytu w państwie opiekuńczym stał się receptą na czasy pokryzysowej kompromitacji neoliberalizmu. Nawet Jeffrey Sachs, ekonomista amerykański, który w 1989 r. stworzył dla Polski projekt „terapii szokowej” (liberalnej transformacji gospodarczej) twierdzi dziś, że jego ulubionym modelem gospodarczym jest nordycka socjaldemokracja. Skandynawska polityka kulturalna nie oparła się jednak ekonomizacji i etosowi gospodarki kreatywnej.

Model skandynawski jest koncepcją polityczno- gospodarczą, charakteryzującą się dużą aktywnością państwa, szeroko ingerującego w kwestie społeczne i ekonomiczne. Zaangażowanie państwa w zapewnianie obywatelom „godnego życia” dokonuje się poprzez system podatkowy, który umożliwia wprowadzanie różnego rodzaju programów pomocowych i zabezpieczeń socjalnych, m.in. system ubezpieczeń społecznych, który zaczął tu powstawać już w XIX wieku. Zadaniem państwa jest również dbanie o powszechny dostęp do edukacji i kultury.

Wraz z powstaniem i rozpowszechnieniem się idei państwa opiekuńczego, w Europie Zachodniej po II wojnie światowej kultura została włączona w zakres kompetencji państwa. Podobnie stało się w państwach nordyckich. Przyjęty kierunek polityki kulturalnej zakładał z jednej strony dużą wolność jednostki, oznaczającą możliwość swobodnej ekspresji, z drugiej zaś podporządkował instytucje kultury regulacjom politycznym. Od początku dużą rolę pełnił egalitaryzm w dostępie do sztuki, a celem wysokich subsydiów publicznych było umożliwienie wszystkim korzystania z oferty kulturalnej. Artystom zapewniono warunki do swobodnego tworzenia, dzięki znacznej decentralizacji administracyjnej i oddzieleniu instytucji kultury od organu centralnego, jednocześnie dbając o ich odpowiednie zabezpieczenia finansowe i socjalne.

Peter Duelund, badacz nordyckiej polityki kulturalnej opisuje przemiany, jakie dokonały się w niej od czasów II wojny światowej. Pierwsze dekady powojnia to triumf państwa opiekuńczego. W polityce kulturalnej przejawiał się on poprzez demokratyzację kultury, zakładającą obowiązek edukowania kulturalnego obywateli. Finansowanie kultury w rękach polityków urosło do rangi narzędzia do „walki o ludzkie dusze” w obliczu rosnącej popularyzacji przemysłów kreatywnych. W tamtym czasie telewizję i radio postrzegano w kategoriach zagrożenia, które odciągnie obywateli od wysokiej sztuki dobrej jakości. W tym celu nie tylko utworzono dodatkowe programy wspierania artystów, ale również zaostrzono przepisy związane z prawem autorskim, aby chronić twórców i zapewnić im odpowiednie wynagrodzenie za rozpowszechnianie ich dzieł. Lata 1975-85 charakteryzowała koncentracja na upowszechnianiu kultury. Z jednej strony postawiono nacisk na edukację i partycypację kulturalną obywateli. Z drugiej, zaczęto dofinansowywać amatorskie i lokalne inicjatywy artystyczne oraz kulturalną aktywność społeczną. W imię podnoszenia partycypacji należało iść na kompromis z jakością i wymagać od artystów, by czasem obniżali loty i tworzyli sztukę zrozumiałą dla mniej wyedukowanej publiczności.

Szalone lata dziewięćdziesiąte

W drugiej połowie lat 80-tych znacznie wzrosła rola kultury dla tworzenia potencjału ekonomicznego i rozwojowego innych sektorów. W związku ze zwiększającym się bezrobociem i ubożeniem obszarów wiejskich, a także zmniejszaniem się budżetów publicznych na kulturę, władze lokalne zaczęły dążyć do wykorzystania kultury i sztuki w celu ożywienia gospodarczego. W ten kierunek myślenia znakomicie wpisywały się przemysły kreatywne, które miały stać się źródłem nowych miejsc pracy. W ten sposób przemysły kreatywne, postrzegane dotąd jako zagrożenie, zaczęły stanowić remedium na gospodarczą stagnację. Cele instrumentalne kultury odwróciły uwagę od twórczości artystycznej. Popularyzacja pojęcia ekonomii doznań, w której głównym dobrem jest doznawanie, a nie dobra materialne, doprowadziła do wyłonienia się nowych priorytetów w planie rozwoju gospodarczego (więcej o ekonomii doznań w relacji z wykładu Prof. Bohdan Junga). Duńskie i fińskie ministerstwa kultury podjęły współpracę z ministerstwami handlu, przemysłu i finansów, w wyniku czego miało dojść do stymulacji przemysłów kreatywnych, a także umacniania współpracy sektorów kultury i biznesu. Przemysłom kultury nadano status „istotnego czynnika duńskiego krajobrazu biznesowego”. Ich obroty oszacowano na 75 bilionów DKK, a liczbę generowanych przez nie miejsc pracy na 60 000 [Bayliss 2004].

Sposób myślenia o kulturze w kategorii motoru gospodarczego nasilił się wraz z popularyzacją optymistycznej wizji gospodarki kreatywnej autorstwa Richarda Floridy (czytaj tu o książce Narodziny klasy kreatywnej). Przyszłość miała należeć do super-twórczych umysłów; zdolnych i bezkompromisowych freelancerów, dla których praca stanowi życiową pasję. Powodzenie modelu gospodarczego stymulującego kreatywność i innowacyjność zdawał się potwierdzać „cud fiński”, czyli fenomen równowagi między państwem opiekuńczym i dynamizmem rozwoju technologicznego, lansowany między innymi przez Manuela Castellsa. Do tego należy dodać badanie Lorenza i Lundvall’a, którzy na podstawie europejskiego Working Conditions Survey doszli do wniosku, że kraje skandynawskie mają najwyższy współczynnik pracowników w zawodach kreatywnych w Europie. Wzmacnianie potencjału kulturalnego miast i regionów powiązano z podniesieniem ich atrakcyjności oraz przyciąganiem kapitału inwestycyjnego. Kreatywność, poprzez korelację z działalnością artystyczną, zaczęła stanowić nieodłączny element strategii rozwoju kultury.

Kreatywność i nacjonalizm

W pierwszych latach XXI wieku szaleństwo na punkcie kreatywności ogarnęło wszystkich. Ale już „dziesięć lat po Floridzie”, czyli po 2010 roku, zakwestionowano jego teorie. Co najmniej kilku badaczy skandynawskich udowodniło, że to, co sprawdza się w Ameryce, nie musi działać wszędzie. A jednak, etos kreatywności i instrumentalizacja kultury odcisnęły swe piętno na działalności instytucji kultury. Dziś muszą one udowadniać przed organami finansującymi, że ich działalność wpisuje się w priorytety rozwoju społecznego i gospodarczego. Teatry, muzea, centra kultury w sprawozdaniach rocznych są zobowiązane do raportowania, w jaki sposób ich działalność przyczynia się do minimalizowania bezrobocia lub włączania społecznego.

Jednocześnie Duelund zauważa nasilające się (w całej Europie, ale również w Skandynawii) myślenie o kulturze w kategoriach nacjonalistycznych. Duńskie ministerstwo kultury w 2004 roku rozpoczęło prace nad „Duńskim Kanonem Kultury”. Zadaniem komisji jest wypracowanie kierunków polityki kulturalnej w celu „odnowy tożsamości narodowej”. Demokratyzacja, która przez lata przyświecała skandynawskiej strategii upowszechniania kultury (również wśród imigrantów), została odsunięta na drugi plan.

Dyskurs ekonomiczny i nacjonalistyczny w polityce kulturalnej krajów skandynawskich stawia pod znakiem zapytania idee przyświecające państwu opiekuńczemu. W obliczu odradzających się nacjonalizmów w całej Europie, które dały o sobie znać podczas ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, powraca pytanie o funkcję sztuki – jej niezależność, a jednocześnie rolę w rozwoju społeczeństw.

Lektury:

Castells M., Himanen, P., 2009, Społeczeństwo informacyjne i państwo dobrobytu. Model fiński, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa

Bayliss, D.,2004, Denmark’s creative potential: the role of culture within Danish urban development strategies, International Journal of Cultural Policy, vol. 10, no. 1

Duelund, P., 2008, Nordic cultural policies: a critical view, International Journal of Cultural Policy, vol. 14 no.1, s. 7-24

dr Kamila Lewandowska

Zdjęcie: Some rights reserved by Thomas Rousing