Europejska Stolica Kultury 2016 po polsku

Data publikacji: 21.06.2011
Średni czas czytania 12 minut
drukuj
21 czerwca dla jednego z polskich miast może stać się niezwykle ważną datą. Przedstawiciele Lublina, Katowic, Gdańska, Warszawy albo Wrocławia usłyszą, że to właśnie ich miasto w 2016 r. będzie nosiło zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Co czeka na zwycięzcę? Prestiż, doskonała okazja do promocji w Europie, trochę pieniędzy ze środków UE oraz ogromna ilość pracy. Należałoby również dodać, że jest to gigantyczna szansa na przemianę miasta i uczynienie z kultury istotnego, jeśli nie najważniejszego, elementu polityki miejskiej. Do tego warto przypomnieć, że same przygotowania do konkursu miały dać miastu impuls pozytywnej energii. Tym sposobem wśród 11 ubiegających się o tytuł ESK2016 miast  miał być co prawda jeden zwycięzca, ale żadnych przegranych. Tymczasem jednak, jak pokazują doświadczenia, wiara w ogromną moc cywilizacyjną konkursu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w Polsce oparta jest na słabych podstawach.  O staraniach polskich miast o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury pisze Artur Celiński. Prestiż i modernizacja

Tytuł ESK2016 jest niezwykle prestiżowy. Od 1985 r. zainicjowany dwa lata wcześniej przez Melinę Mercouri program „Europejskiego Miasta Kultury” goszczony był m.in. w Atenach, Florencji, Paryżu, Madrycie, Sztokholmie, Genui, Porto, Berlinie czy Liverpoolu. W 2000 r. zagościł także w Polsce – w Krakowie (a jednocześnie w siedmiu innych miastach). Polski zwycięzca wejdzie więc do grona wspaniałych, znanych na całym świecie miast. Być może dzięki temu będzie miał szansę zaistnieć i choć na chwilę krzyknąć na całą Europę – tu jestem! Tak, jak udało się to m.in. irlandziemu Cork (2005), greckiemu Patras (2006) czy rumuńskiemu Sybin. Dla mniejszych kandydatów, jak Lublin, może to być niepowtarzalna szansa. Dla dużych, szczególnie dla Warszawy i Wrocławia moment potwierdzenia swoich europejskich aspiracji.

Program ESK niesie za sobą również element modernizacyjny. Dla polskich kandydatów był to pretekst do rozpoczęcia trudnych reform w zarządzaniu kulturą i budowaniu nowoczesnych i odpowiadających lokalnych potrzebom polityk kulturalnych. Wielu wpatrywało się w przykłady płynące z Liverpoolu czy Linzu. Na pierwszym z nich można uczyć się, w jaki sposób zachęcać mieszkańców miasta i regionu do bardziej aktywnego uczestnictwa w wydarzeniach kulturalnych. Deklarację, że było się uczestnikiem przynajmniej jednego z wydarzeń organizowanych w ramach ESK w Liverpoolu złożyło 66% mieszkańców. Całkowita liczba uczestników zbliżyła się zaś do dziesięciu milionów. Linz, który ESK był w 2009 r. pokazał, w jaki sposób można wykorzystać postindustrialne tereny do stworzenia oryginalnej oferty kulturalnej. Kierowano ją m.in. do tych, którzy poznali już klasyczne zalety Wiednia i chcieliby zobaczyć coś zupełnie innego. Chętnych było prawie 3,5 mln.

Modernizacja po polsku

W Lublinie, Katowicach, Gdańsku, Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Bydgoszczy, Toruniu, Wrocławiu, Szczecinie i Białymstoku sam proces przygotowań miał rozpocząć modernizację. Res Publica Nowa i związany z nią program DNA Miasta przyglądał się jej z punktu widzenia mieszkańców. Szukaliśmy sposobów uspołeczniania przygotowań, a tym samym wypełniania jednego z dwóch kryteriów konkursu – „Miasta i obywateli”. Na koniec 2010 r. nasza diagnoza brzmiała – żadnemu z kandydujących miast nie udało się stworzyć żadnych mechanizmów, które umożliwiałyby szerokie uczestnictwo mieszkańców. W większości przypadków ograniczono się do wąskiego grona ekspertów, którzy tak czy inaczej tworzyli charakter kultury i tożsamość tych miast. Niepoparte badaniami obserwacje z czerwca 2011 r. pokazują, że w pięciu pozostałych w konkursie miastach jest już lepiej i można spotkać pozytywne przykłady partycypacji. Wciąż nie ma jednak pomysłu, w jaki sposób wyjść z przekonującą ofertą do niezainteresowanej Kowalskiej i Kowalskiego, którzy swój wolny czas spędzają przed telewizorem. Odnoszone na tym polu sukcesy wciąż są jednak kwestią indywidualną. Pozytywnej zmiany masowego charakteru uczestnictwa mieszkańców miasta w kulturze na horyzoncie nie widać.

To nie znaczy jednak, że kultura miejska i sposób jej zarządzania nie ulega żadnej zmianie. Dobrym przykładem jest przede wszystkim Warszawa. Wprowadzenie Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury – pośredniczącej w kontakcie pomiędzy organizacjami a władzami miasta, zreformowanie sposóbu organizacji konkursów na granty i projekty czy kontynuacja przerwanych dwa lata temu prac nad Programem Rozwoju Kultury do 2020 r. pokazuje dwie istotne rzeczy. Pierwszą z nich jest zmiana nastawienia władzy – organizacja pozarządowe działające razem, nie są dla niej już bezimienną grupą wypraszającą coraz większą kwotę dofinansowania. To partner, z którym można i warto rozmawiać. Druga kwestia to zaś  rola samej kultury, która zyskała uznanie jako istotny czynnik rozwoju miasta – tak samo, jak ekonomia, demografia czy infrastruktura.

Gdańsk w tym samym czasie doprowadził do zdefiniowania i zmiany strategii kultury miasta, której tworzeniu towarzyszył zupełnie nowy sposób myślenia. Był on tożsamy z hasłem „Kultura wolności. Wolność kultury”. Silny akcent położono zarówno na wymiar europejski, jak i lokalny. Wspólnym mianownikiem jest zaś idea myślenia o solidarności na co dzień i przekonaniu, że kultura zaczyna się od relacji z własnymi sąsiadami. Teorię udało się wprowadzić w życie – takie projekty jak „Narracje”, „Streetwaves”, „Art and Science” pokazały, że wiele instytucji i osób potrafi połączyć swoje działania i pracować wspólnie. Tu także zmieniło się podejście miasta. Można je zauważyć nie tylko w sposobie, w jaki promuje wydarzenia kulturalne wśród mieszkańców, ale także, a może przede wszystkim, w tym, że zaczęło samo siebie promować poprzez kulturę. Konkretną i widoczną zmianą było także zmodyfikowanie systemu przyznawania grantów zgodnie z sugestiami i opiniami ubiegających się o nie organizacji. Zmienił się także sposób zarządzania miejskimi instytucjami kultury – tu nie chodzi już tylko o administrację, ale o kreatywność ich dyrektorów – umiejętność reagowania na oczekiwania mieszkańców, zmiany lub przetwarzania idei towarzyszącej powoływaniu danych instytucji i ewaluowania własnej pracy.

Lublin, który w 2009 r. szukał swojego brakującego elementu dzisiaj wydaje się być na właściwych torach do odkrycia własnej tożsamości i charakteru. Działające w tym mieście środowiska kulturalne złączyły swoje dążenia i wypracowały własny pomysł na miasto. Władze miasta nie tylko nie pozostały obojętne, ale gorąco do tego zachęcały. Z peryferyjnego miasta na wschodzie Polski Lublin zaczął przekształcać się w ciekawe historycznie, architektonicznie miasto, które tętni życiem. Udało się stworzyć nową narrację – wizję miasta kultury tworzonej przez mieszkańców, w której zdaje się, zaczyna wierzyć większość jego mieszkańców.

Poza powyższymi przykładami pojawiają się jednak niestety również te mniej optymistyczne i pozytywne. Łódź i Toruń, które odpadły z procesu przygotowań, wracają dziś do punktu wyjścia i podejmują kolejną szansę reformy własnej kultury. Poprzednim razem zawiodły albo władze miasta, albo organizacje i twórcy, którzy nie umieli mądrze ze sobą rozmawiać i wybierać te pomysły, które odpowiadają na ich własne oczekiwania i potrzeby. Najboleśniej porażkę odczuł zaś Szczecin. Władze miasta zdecydowały się na rozwiązanie instytucji odpowiedzialnej za przygotowywania aplikacji konkursowej. Co najbardziej martwi, nie przedstawiły jednocześnie innej, alternatywnej wizji. Nie uzasadniły swojej decyzji i nie wskazały, które z działań nie były takie, jakich się spodziewano. Tu czas nie tylko zatoczył pętlę, ale wydaje się, że sytuacja utknęła w stanie bezwładu. Czyli w takiej samej, w jakiej była kilka lat temu.

ESK 2016 jak Euro 2012

W takim kontekście starania o tytuł ESK i nadzieje związane ze zwycięstwem w konkurencji z innymi kandydatami mogą przypominać organizację Euro2012. Oba te wydarzenia często są odbierane jako pretekst do rozpoczęcia wielkich przygotowań i dokonywania przełomowych zmian, które na zawsze zmienią rzeczywistość. W kontekście Euro dużo można było się nasłuchać o tym, jak wielką misję cywilizacyjną rozpoczynają przygotowania do tej imprezy. Widziane z perspektywy 2011 r. obiecane nowe autostrady, wyremontowane dworce, zmodernizowane linie kolejowe i fantastyczne stadiony (a zwłaszcza tereny wokół nich) wydają się sennym marzeniem. Stadiony kosztują więcej niż zakładano, harmonogramy wymknęły się spod kontroli, a nieliczne sukcesy nie są w stanie przesłonić licznych narzekań.

Obserwując przygotowania polskich miast do zdobycia tytułu ESK2016, zwłaszcza te dotyczące kryterium „miasto i obywatele” można założyć, że zmiana modernizacyjna może być równie trudna, jak budowa autostrad. W tym sensie konkurs o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury może być przede wszystkim szansą na to, aby o kulturze mówiono i słuchano z taką samą uwagą, jak o budowie infrastruktury drogowej w tym kraju.

Artur Celiński, urodzony w roku 1985, zastępca wydawcy Res Publiki Nowej, szef zespołu DNA Miasta, przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą instytucjonalizacji demokratycznych innowacji w Polsce.