Nie kibicuję żadnej drużynie, nie oglądam meczów piłkarskich, nawet nie wiem, który piłkarz jest aktualnie uważany za najlepszego i najprzystojniejszego. Ale powstanie we Lwowie organizacji nawiązującej do tradycji przedwojennego klubu sportowego i jego legendarnej drużyny, prowadzona przez nią działalność sportowa i rola odgrywana w społeczności lokalnej, czy wreszcie – jej znaczenie dla polskiej tożsamości zbiorowej, niezwykle mnie interesują. Tak się składa, że badam kulturę, zwłaszcza współczesne zjawiska dotyczące etniczności, akurat we Lwowie. Właśnie tam, ponieważ, w sumie dość przypadkowo, zafascynowałam się tym miastem, jego złożoną historią i – niemniej ciekawą! – współczesnością. O roli sportu w polsko-ukraińskich stosunkach tożsamościowych pisze Ewa Psiurska.
Co spowodowało, że powstanie małej i lokalnej polonijnej (używam tego słowa świadomie) organizacji sportowej, jej działalność i rozwój, a wreszcie – przetrwanie, zaangażowało młodych przedstawicieli mniejszości polskiej w samym Lwowie, ale też wiele osób rozsianych po całej Polsce (a może też świecie) i zostało nagłośnione w mediach o zasięgu krajowym? Wydaje mi się, że „piłka, [która] jest okrągła i bramki, [których] są dwie” odegrały w tym wszystkim najmniejszą rolę, choć nie były bez znaczenia. Istotne było przede wszystkim to, że legendarny przedwojenny klub, o długiej i chlubnej tradycji, reaktywowali młodzi Polacy właśnie we Lwowie – „Mieście Zawsze Wiernym”, które było nieformalną stolicą Polski podczas zaborów. Mieście bronionym przez bohaterskie Orlęta w bratobójczej walce z Ukraińcami w 1918 roku, za co zostało odznaczone orderem Virtuti Militari (co, nota bene, z jakiegoś powodu przypomina mi radzieckie города-герои [miasta-bohaterów]…). Lwów był jednym z najważniejszych ośrodków życia społecznego w II Rzeczypospolitej, „małą ojczyzną” wielu przesiedleńców z tzw. Kresów, obywateli Polski. Mój dziadek też był ze Lwowa.
Lwów, między innymi z tych powodów, zajmuje istotną rolę w polskiej pamięci zbiorowej – mitologizowanej (a więc uproszczonej, czarno-białej i mającej znaczenie symboliczne) opowieści o przeszłości. Choć dziś, wskutek decyzji podjętych przez kilku przywódców pod koniec drugiej wojny światowej i przemian związanych z upadkiem Związku Radzieckiego, miasto to znajduje się na terytorium Ukrainy. Z Ukrainą łączą nas co prawda aktualnie dobre relacje, wszak razem organizujemy EURO 2012, ale przecież zbiorowo pamiętamy, co w czasie wojny działo się na Podolu i Wołyniu, nie godzimy się na upamiętnianie działalności UPA i nazywanie Stepana Bandery bohaterem.
Nie dostrzegamy, że Lwów był niemniej ważny dla Ukraińców, którzy przecież pod koniec I wojny światowej z jakiegoś powodu byli gotowi walczyć o powstanie własnego państwa, dominację nad miastem. Później, mimo statusu mniejszości rozwijali w nim swoją kulturę, a po wyjeździe niemal całej ludności polskiej, stali się gospodarzami Lwowa, najpierw w Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Ludowej, a od dokładnie 20 lat, w niezależnej Ukrainie.
Z jakiegoś powodu trudno nam zrozumieć, że Polacy, którzy – z bardzo różnych, często dramatycznych, powodów, pozostali po wojnie we Lwowie, również musieli tkać codzienność żyjąc w Związku Radzieckim, a obecnie, choć większość z nich posiada Karty Polaka, są przede wszystkim obywatelami Ukrainy.
Jeszcze trudniej przyjąć nam do wiadomości fakt, że zwykle bezrefleksyjnie używane etykietki „Polak”, „Ukrainiec” to abstrakcyjne konstrukty, do których, znacznie bardziej złożona, niż sugeruje to wizja świata narodów, rzeczywistość społeczna tylko mniej lub bardziej przystaje (które zresztą sama tworzy i przez który jest tworzona). W zglobalizowanym świecie granice między tożsamościami coraz bardziej się zacierają, nawet pomiędzy – pozornie odwiecznymi i naturalnymi – tożsamościami etnicznymi. Poza tym, będąc w jednym miejscu, możemy się nim zupełnie nie interesować, zajmując się, dzięki nowym mediom, tym, co dzieje się zupełnie gdzie indziej.
Wracam jednak do reaktywacji „Pogoni”. Pomysł narodził się latem 2008 roku w głowach młodych chłopaków i konsula polskiego, którzy wzięli udział w Dniu Rowerzysty we Lwowie jako przedstawiciele mniejszości polskiej. Dostrzegli, że brakuje organizacji sportowej atrakcyjnej dla młodych ludzi czujących się Polakami, którzy amatorsko kopali piłkę. Przyszły prezes tej organizacji, zainspirowany wzmiankami swojej babci o „Pogoni” i „Czarnych”, zaczął poszukiwania informacji o historii polskiego sportu we Lwowie. Konsul wyszukał trenera, z którym młodzi spotkali się 10 grudnia w hali sportowej w Parku Stryjskim pod pomnikiem postawiony z okazji 100-lecia ukraińskiego futbolu. Rozpoczęły się regularne treningi, pierwsze mecze, prace nad statutem i zbieraniem dokumentów potrzebnych do rejestracji, a 26 sierpnia 2009 roku Społeczna Organizacja Lwowski Klub Sportowy „Pogoń Lwów” zaczęła formalnie istnieć. Pierwszy oficjalny mecz został rozegrany z amatorską drużyną Polonia Chmielnicki na dawnym boisku Lechii Lwów, niedaleko Cmentarza Orląt – symbolicznego dla „polskiego” Lwowa miejscu.
Organizacje tworzone przez mniejszości etniczne (w tym: narodowe) z jednej strony są sposobem na zaspokojenie potrzeb zbiorowości o określonej tożsamości etnicznej, a z drugiej – stanowią narzędzie polityki tożsamości, a więc kontroli nad ideą narodowości, prowadzonej w przestrzeni transnarodowej (ponieważ sztucznie ustalone granice państwowe nie są w stanie rozdzielić przenikających się wpływów kulturowych, poza tym ludzie od zawsze byli mobilni). We Lwowie pierwsza organizacja mniejszości polskiej powstała pod koniec lat 80-tych, gdy Moskwa zezwoliła na tworzenie towarzystw mniejszości. Wcześniej Polacy mieszkający we Lwowie mogli za przyzwoleniem władz jedynie uczyć się w dwóch polskich szkołach, uczestniczyć w nabożeństwach w języku polskim i działać w polskojęzycznym teatrze, co i tak było dość liberalne na tle reszty Sojuzu. Od końca lat 80-tych liczba organizacji stopniowa rosła, Pogoń jest jedną z najmłodszych i jedyną o profilu sportowym. Państwo ukraińskie, choć powstałe jako twór polityczny, do którego istnienia dążył naród ukraiński, musiało zaakceptować ponad setkę mniejszości narodowych i etnicznych zamieszkujących jego terytorium oraz uwzględnić ich potrzeby i interesy w – nawet jeśli często jedynie deklarowanej – polityce narodowościowej.
Priorytety polityki polonijnej wraz z sytuacją geopolityczną naszego państwa zmieniały się, a w obecnie obowiązującym „Rządowym programie współpracy z Polonią i Polakami za granicą” (tak, i takie programy są tworzone!) jednym z celów strategicznych jest bardzo poważnie brzmiące „Utrzymanie polskości za granicą, zwłaszcza w krajach zwartego zamieszkiwania diaspory, m.in. poprzez wspieranie procesów służących wzmacnianiu środowisk polskich, podnoszenie ich prestiżu, wspieranie edukacji i kultury. Zachowanie polskiego dziedzictwa narodowego za granicą”. Kierunkami realizacji tego celu są między innymi „Stworzenie strategii rozwoju sportu polonijnego i polonijnych klubów sportowych.”, „Budzenie i podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, w szczególności rozwijanie aktywności młodego pokolenia.” oraz „Dążenie do podniesienia rangi i znaczenia Polonii i mniejszości polskich za granicą w życiu politycznym, społecznym, gospodarczym, naukowym i kulturalnym państw zamieszkania.” Przykładem znaczenia sportu w polityce polonijnej są cyklicznie organizowane letnie i zimowe światowe igrzyska polonijne.
III RP jest, zresztą podobnie jak II RP, państwem narodowym, specyficznym wytworem nowoczesności, który obecnie musi zmodyfikować swoją rolę w świecie zglobalizowanej gospodarki i działań wojskowych na poziomie organizacji ponadnarodowych, lecz wciąż opiera się na wspólnej kulturze. Kolejne pokolenia polityków, urzędników i intelektualistów dbają o to, żeby – dla mnie niezwykle abstrakcyjny i efemeryczny – polski naród trwał i umacniał swoją pozycję w szeregu rywalizujących z nim innych – równie nieokreślonych – narodów, choć opartych o takie same, choć niemożliwe do zmierzenia, kryteria. Poza aspektem subiektywnym, a więc jednostkowym poczuciem przynależności do wspólnoty narodowej i emocjonalnej więzi z nią, naród łączy intersubiektywne przekonanie o wspólnej przeszłości, wspólny język i symboliczne utożsamianie się z określonym terytorium, wiara we wspólne pochodzenie i więzy krwi. Wiąże się to z poczuciem odrębności od innych narodów, podziałem na „my” i „oni”, i przekonaniem o słuszności i zasadności dążeń do stworzenia i utrzymania własnego, suwerennego państwa, nawet kosztem przelewu krwi. Nie dostrzegamy tego, ale nasza codzienność jest przesycona słowami, symbolami i działaniami umacniającymi „banalny nacjonalizm”.
Wspieramy działalność Pogoni dokładnie z tego samego powodu, dla którego – pozornie irracjonalnie – finansujemy narodowy sport i urządzamy wspólnie z Ukrainą EURO 2012, po cichu i coraz bardziej nieśmiało marząc o tym, żeby to właśnie Polacy zostali mistrzami Europy, a cały świat podziwiał nas jako idealnych organizatorów tej imprezy.
Warto się zastanowić, ile obecna Pogoń ma wspólnego z legendarną Pogonią, która powstała w 1904 roku, a swoją działalność przerwała wskutek wybuchu II wojny światowej i zajęcia Lwowa 22 września przez żołnierzy Armii Czerwonej. Na pierwszy rzut oka oba kluby łączy bardzo wiele: herb, stroje, szaliki, na drugi – jakby mniej.
Przedwojenny klub powstał we Lwowie – stolicy Autonomii Galicyjskiej, w którym polskość mogła się swobodnie rozwijać (przynajmniej na tle pozostałych zaborów). Sport był wówczas skutecznym środkiem wychowywania młodzieży w duchu patriotycznym, treningu posłuszeństwa, dbania o kondycję fizyczną młodych ludzi i przygotowywania ich do walki o niepodległość, czego podręcznikowym przykładem jest działalność Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Klub Gimnastyczno-Sportowy przy IV Gimnazjum we Lwowie, który w 1907 roku nazwano „Pogonią” został, jak można przypuszczać, założony w tym właśnie celu. Dyscypliną, której Pogoń zawdzięcza swoją legendę, była właśnie piłka nożna. Być może dlatego, że akurat wtedy to futbol dynamicznie się rozwijał i stał się modny, a jednocześnie stanowił okazję do – tak przecież pożądanej – rozrywki, pozwalając masom na przeżycie zbiorowego uniesienia i zawieszenie norm obowiązujących na co dzień. W relacji z 1913 roku z meczu z Wisłą Kraków jest mowa o „zaślepionych entuzyastach s nad Pełtwi”, których zachowanie „przypomina dzikie tańce wojenne indyan lub papuasów”. Ten obrazek wydaje się nam dziwnie znajomy. Talent trenerów i piłkarzy był na pewno wyjątkowy, dzięki niemu Pogoń czterokrotnie wywalczyła mistrzostwo Polski, nigdy nie przestając grać w ekstralidze. Pamiętając o społecznej funkcji piłki nożnej, tak wnikliwie opisanej przez autorów wcześniejszych artykułów, nie można jednak zapomnieć, że dyscyplina ta przed I wojną światową i w dwudziestoleciu międzywojennym była nieco odmienna, niż jest obecnie.
Dzisiejsza Pogoń to przede wszystkim organizacja mniejszości polskiej, choć jest otwarta na osoby innej narodowości.
W przeciwieństwie do przedwojennego klubu, w odrodzonej Pogoni działają tylko dwie sekcje: piłkarska i rowerowa. Na sekcję piłkarską składają się drużyna „zawodowa”, grająca z sukcesami w ukraińskiej IV lidze obwodowej, drużyna „amatorska”, szkółka dla chłopców z polskich szkół we Lwowie. Miałam okazję obserwować mecz drużyny amatorskiej z reprezentacją „Rajdu Katyńskiego”, który był przykładem wielu rozegranych przez Pogoń meczów towarzyskich z różnymi drużynami z Polski dla uczczenia jej odrodzenia. Klub musi wynajmować stadion, ma bardzo ograniczone wsparcie ze strony ukraińskiej.
Sekcja kolarska jest skoncentrowana na działalności turystyczno-krajoznawczej, organizuje rajdy otwarte dla innych organizacji polskich ze Lwowa do miejscowości znaczących w historii Polski: Żółkwi, Starego Sioła, Zadwórza. Ich uczestnicy odwiedzają zabytki, miejsca pamięci, porządkują stare polskie cmentarze. Sekcja kolarska organizuje też rowerowe gry miejskie, dotyczące historii „polskiego” Lwowa. W swoich działaniach Pogoń stara się w atrakcyjny sposób przekazywać wiedzę o przeszłości Lwowa, opiekuje się też grobami sportowców powiązanych z Pogonią na Cmentarzu Łyczakowskim.
Pogoń jest sprawnie zarządzana, jej prezes jest specjalistą od marketingu, a za stronę wizualną odpowiada profesjonalny grafik. Klub ma wielu sponsorów komercyjnych, uzyskuje też wsparcie finansowe i merytoryczne z Konsulatu oraz polskich organizacji pośredniczących w przekazywaniu środków z Senatu organizacjom polonijnym za granicą, zwłaszcza z pomocy Fundacji „Semper Polonia”. Prezes tej organizacji na wieść o tym, że Pogoń znalazła sponsora, opublikował na stronie fundacji list, w którym skrytykował medialność tego wydarzenia. W maju odwiedziłam biuro Klubu, udekorowane plakatami, dyplomami, szalikami i „trofeami” (choć te najznamienitsze znajdują się w Konsulacie RP we Lwowie), w którym poza dokumentacją, były np. podarowane przez Legię gadżety i albumy dotyczące historii Cracovii, również będące prezentem. Jak widać, Pogoń jest wspierana przez wiele klubów z Polski, ma ona wielu sympatyków, część z nich za pośrednictwem Internetu stworzyła stowarzyszenie.
Wydaje się, że pojęciem, które pomoże w zrozumieniu tej różnicy między dwiema Pogoniami jest „tradycja wynaleziona”. Eric Hobsbawm używa go do wyjaśniania zjawisk kulturowych, które mając względnie krótką historię, sugerują czasową ciągłość, bezpośrednią więź z przeszłością. Dają się obserwować w ciągle powtarzanych działaniach o charakterze rytualnym lub symbolicznym, wspieranych przez specjalne akcesoria, specyficzne gesty. „Tradycje wynalezione” są odpowiedzią na nowe sytuacje, sposobem realizacji nowych celów, w formie nawiązującej do sytuacji dawnych. Czerpiąc z ogromnej spuścizny przeszłości, wykorzystują to, co im w danej sytuacji odpowiada. Służą integracji wspólnoty, legitymizacji jej status quo i kulturowej reprodukcji.
Reaktywacja Pogoni we Lwowie to z całą pewnością wydarzenie wyjątkowe (wszak „ni ma jak Lwów”), którego, przynajmniej częściowe, zrozumienie wymaga pogłębionej refleksji nad rolą sportu w polityce tożsamości, powiązaniami przeszłości z teraźniejszością i pozycją Lwowa w polskiej (ale też ukraińskiej) pamięci zbiorowej.
Dla zainteresowanych tematem – zainspirowały mnie następujące książki:
Appadurai A., Strach przed mniejszościami, Warszawa 2009.
Billig M., Banalny nacjonalizm, Kraków 2008.
Budyta-Budzyńska M., Socjologia narodu i konfliktów etnicznych, Warszawa 2010
Hobsbawm E., Ranger T., Tradycja wynaleziona, Kraków 2008.
Lewellen Ted C., Antropologia polityczna. Wprowadzenie, Kraków 2010
Nijakowski L., Domeny symboliczne. Konflikty narodowe i etniczne w wymiarze symbolicznym, Warszawa 2006.
Szacka B., Czas przeszły: pamięć, mit, Warszawa 2006.
A poza tym:
informacje zebrane podczas własnych badań terenowych
Rządowy Program Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą, Warszawa, październik 2007
„Kurier Galicyjski”
strony internetowe:
Ewa Psiurska – kończy socjologię w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim, specjalizując się w antropologii współczesności i polityce społecznej. Do pracy magisterskiej prowadziła własne badania jakościowe dotyczące działalności organizacji mniejszości polskiej we Lwowie. Interesuje się przemianami etniczności na obszarze postradzieckim, zwłaszcza na Ukrainie, rozmaitymi narracjami na temat historii Galicji (szczególnie Lwowa) oraz dyskursem dotyczącym stosunków polsko-ukraińskich. Ponadto stara się krytycznie obserwować wpływ nowych mediów na kulturę.