Czy kultura może być społecznie zarządzana?

Data publikacji: 27.01.2011
Średni czas czytania 4 minuty
drukuj
Tytułowe pytanie podyktowane jest inicjatywą zwołania w 2011 roku Poznańskiego Kongresu Kultury. Pomysł został wysunięty przez Antykryzysowy Sztab na Rzecz Poznańskiej Kultury. Z kolei impulsem do powołania sztabu stała się diagnoza złego stanu kultury w Poznaniu. Złożyły się na nią kontrowersje wokół politycznych reakcji na spektakl Teatru Ósmego Dnia, klęska miasta w konkursie na ESK 2016, anachroniczne mechanizmy w zarządzaniu kulturą. Celem powołania sztabu jest włączenie różnych grup w procesy zarządzania kulturą, unowocześnienie mechanizmów finansowania, opracowanie planu inwestycji w kulturę oraz strategii rozwoju. Wszelkie proponowane przez Sztab rozwiązania mają być oparte na szeroko zakrojonych badaniach społecznych. Inicjatywa nosi znamiona nowoczesnej, opartej na kapitale społecznym, dostępie do informacji, możliwości dialogu społecznego i negocjacji z władzą koncepcji transformacji poznańskiego życia kulturalnego. W działanie zaangażowani są zarówno przedstawiciele świata twórców, menedżerów, jak i ludzie korzystający z oferty kulturalnej.

Do udziału  w projekcie zostali zaproszeni również przedstawiciele władz miejskich. I w tym momencie otwiera się bardzo ciekawy rozdział w krótkiej póki co historii Sztabu. Na wiadomość, że w pracach Sztabu miałby wziąć udział prezydent Poznania w środowisku grupy inicjującej zmiany pojawiły się głosy sprzeciwu. Pytania, które się w tym momencie rodzą dotyczą tego, czy Sztab był powoływany, przynajmniej przez niektórych członków, jako narzędzie realnej zmiany czy tylko kontestacji, czy zaproszenie do rozmowy i współpracy przedstawicieli władzy jest zawsze oportunizmem czy też czasami próbą odnalezienia jakiegoś sensownego miejsca w kontekście instytucjonalnym i administracyjnym, czy z drugiej strony władza, która już raz w jakimś stopniu rozczarowała ludzi kultury może być partnerem w działaniach sanacyjnych? Z drugiej strony sama koncepcja „społecznego zarządzania” kulturą jest zastanawiająca. Jakie mechanizmy prawne, instytucjonalne, decyzyjne musiałyby zostać uruchomione, aby stało się to możliwe? Czy samo zasiadanie przedstawicieli środowisk kultury w zespołach przyznających granty i subwencje wystarczy? Czy formą włączenia się jest doskonałe opanowanie umiejętności pozyskiwania środków i stanie się w ten sposób partnerem dla instytucji kultury? Czy oparcie działania domów i centrów kultury na badaniach społecznych nawet takich jak crawdsourcing, wywodzących się z marketingu, jest włączeniem użytkowników w procesy zarządzania i dystrybucji kultury?

Jeszcze jedna rzecz w omawianym kontekście jest ważna. Coraz częstszym zjawiskiem są wszelkiego rodzaju kongresy, sejmiki obywatelskie odbywające się zarówno na poziomie regionu (choćby Kongres Kultury Województwa Śląskiego), jak i powiatu czy gminy. Czy jest to znak faktycznej zmiany w społecznym pojmowaniu i interpretowaniu roli kultury? Na ile jednak grozi nam niebezpieczeństwo, że tego rodzaju działania sprowadzą kulturę tylko i wyłącznie do instrumentalnie kreowanych polityk edukacji kulturalnej, gdzie uczestnictwa w kulturze stanie się przede wszystkim gwarantem poprawy szans na rynku pracy i doskonaleniem przydatnych umiejętności. Na ile zatem kongresy i sejmik będą zaczynem faktycznie krytycznej dyskusji nad stanem kultury, na ile będą zamiast niej?

Trochę więcej o Śląskim Kongresie Kultury:

http://www.kongreskultury2010.pl/

i o Sztabie Antykryzysowym:

http://www.sztabantykryzysowy.org/