Data publikacji: 18.04.2011
Średni czas czytania 3 minuty
drukuj
Od zawsze pracowałam tylko z tzw. „trudną młodzieżą”. Uważałam, że jeśli nawet z trudną młodzieżą pracuje się trudno, to daje to taki rodzaj satysfakcji, którego nie da się nigdzie indziej uzyskać. Ponieważ musimy się ze sobą zmagać, ponieważ nic nie jest oczywiste, to jak w końcu coś nam się udaje – chwila, piosenka, próba, koncert – to ma to w sobie siłę, prawdę, wzruszenie. Trochę obawiałam się pracy z ludźmi, których nie etykietujemy jako trudnych, pochodzących z grup wykluczonych. Że to będzie nudne, proste, oczywiste, puste. Że nie będzie w tym tego, co dla mnie najważniejsze – niemożliwego. Zaproszono mnie do poprowadzenia warsztatów dla aktorów. Aktorzy ze znacznym stażem, pewni siebie, ułożeni, poprawni, zabawni. Chcieli nauczyć się nowych umiejętności – przetwarzać rzeczywistość tu i teraz, pisać teksty, rapować. Między innymi Teresa: aktorka, dojrzała, włosy już siwe, rzęsy pięknie czarne, sylwetka cudownie prosta, głos i gest starej daty i „ł” przedniojęzykowe. I ta Teresa będzie się teraz uczyć rapować. Pisze pierwszy tekst. Zamiast 3 linijek od razu kilkanaście. Próbujemy mówić do rytmu. Czyta rytmicznie. Ale ten tekst nie chce wejść w rytm. Tempo – 90 uderzeń na minutę. A Teresa chce interpretować, dodać duszę. Ale dusza w rapie skądinąd się bierze. Kolejna próba. Trzeba trzymać rytm, słowa muszą lecieć szybko. Wypada inaczej niż byśmy chciały. Nie szkodzi. Klaszczemy, jutro spróbujemy jeszcze raz. I jest jutro, zachęcam, żeby spróbowała jeszcze raz. Teresa próbuje, walczy z językiem, wybija go ze znanych torów, rzuca się w nieznane. Powstaje coś nowego. Ale nie jest to rap. Stajemy w kółku i tak samo jak z dziewczynami z zakładu, wybijamy rytm rękami. Tak samo? Jednak inaczej – nikt nie przeszkadza, nie wybiega z sali, nie przerywa, nie wychodzi na papierosa. Praca idzie jakby sama. Zdaję sobie sprawę, że jest przyjemnie i jest łatwo. Jest twórczo. Nagle dzieje się coś niezwykłego. Nagrywamy głos Teresy. Opowiada. W przedziwnie magiczny sposób. Później jej głos nabiera rytmu, przyspiesza. Teresa rapuje. Trzyma mikrofon tuż przy ustach. Jej gesty pomagają utrzymać rytm. A ja się wzruszam. I czuję ogromną wdzięczność. I pojawia się między nami spotkanie i bliskość. A wieczorem Teresa siedzi z zeszytem i długopisem i pisze, linijka za linijką. Charakterem pisma jaki pamiętam z książki do kaligrafii. Teresa pisze rap. Kończą się warsztaty. A ja czuję, że nie chcę wracać do trudnej młodzieży. Chciałabym tu popracować jeszcze kilka dni. Już nie chcę, żeby było mi trudno.