Męka transformacji – o polityce kulturalnej Litwy

Data publikacji: 02.07.2015
Średni czas czytania 9 minut
drukuj
Czy i jak postsowieckie kraje poradziły sobie z demokratyzacją kultury? Czy przejście z gospodarki centralnie sterowanej do wolnorynkowej spowodowało otwarcie na nowe, popularne formy sztuki i deelityzację polityki kulturalnej? Przykład Litwy pokazuje, że proces demokratyzacji kultury wymaga dużo więcej, niż tylko zmiany ustroju.

Litwa

Adam Michnik powiedział kiedyś, że najgorsze w komunizmie jest to, co przychodzi potem. Po lekturze artykułu Egle Rindzeviciute o litewskiej polityce kulturalnej [1] trudno nie przyznać mu racji. Lektura ta jest dla nas pouczająca ze względu na analogie do sytuacji polskiej. W latach 1944-1990 litewska polityka kulturalna była przedmiotem socjalistycznego reżimu. Chociaż rząd Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej dostrzegał potrzebę wspierania „niezależnych” form twórczości, takich jak kultura ludowa i sztuka modernistyczna – którą artyści uważali za przestrzeń cichej opozycji wobec władzy – generalnie polityka kulturalna była podporządkowana ideologii państwa, a instytucje zarządzane w sposób skrajnie nieefektywny.

Autorka pisze: „w krajach socjalistycznych kultura była oficjalnie własnością wszystkich obywateli, bez względu na ich status ekonomiczny. Polityka kulturalna państwa, która obejmowała kulturę wysoką, ale i kulturę ludową i twórczość amatorską, podlegała jednak ściśle kontroli państwa. (…) Chociaż polityka ta formalnie kładła nacisk na udostępnianie klasie pracującej kultury wysokiej, w rzeczywistości sowiecki system władzy stworzył niezwykle elitystyczny system produkcji i praktyki artystycznej. Zaszczepiona przez władze sowieckie hierarchiczna struktura organizacji przetrwała w umysłach wielu lokalnych artystów, którzy wraz z nadejściem transformacji z podejrzliwością odnosili się do kwestii demokratyzacji kultury.”.

Niby-decentralizacja

Pierwsze jaskółki demokratyzacji pojawiły się w 1986, wraz z utworzeniem Radzieckiego Funduszu Kultury przez George’s Sorosa i żonę Gorbaczowa, Raisę. Litewski oddział fundacji został otwarty rok później. W przededniu rozpadu Związku Radzieckiego powstało pytanie, czy taka instytucja jak Ministerstwo Kultury powinna istnieć w „cywilizowanym” kraju. Niechęć wobec utworzenia resortu dedykowanego kulturze wyrażała jednak mniejszość środowiska związanego z kulturą, większość zaś uważała, że budowa nowoczesnego, wykształconego społeczeństwa o wysokich kompetencjach kulturalnych wymaga spójnych dyrektyw w tym obszarze. W 1990 roku połączono dwa resorty i powstało Ministerstwo Kultury i Edukacji z 28-letnim historykiem Dariusem Kuolysem na czele. Pierwszym zadaniem nowej instytucji była „depolityzacja” prawa o kulturze, w wyniku której zagwarantowano wolność słowa, autonomię artystyczną i zakazano partiom politycznym działalności w szkołach.

Mimo zerwania z komunistycznym reżimem, po odzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1991 roku wiele z sowieckich struktur organizacyjnych w kulturze przetrwało. Zlikwidowane zostały właściwie jedynie instytucje kultury zajmujące się działalnością propagandową, takie jak muzeum rewolucji lub muzeum historii Komunistycznej Partii Litwy. Inne w pełni zachowały swoją strukturę, choć niezwykle ucierpiały na skutek drastycznych cięć wydatków publicznych. Jednym z najbardziej bolesnych przykładów są litewskie biblioteki, z których do 1993 roku aż 190 zamknięto.

Największym wyzwaniem dla litewskiego procesu transformacji w kulturze była decentralizacja. Przypadła na lata dziewięćdziesiąte i polegała na oddelegowaniu mocy decyzyjnej w ręce rad eksperckich. Rząd litewski powołał instytucje typu arm’s-length, takie jak Fundacja Wsparcia Mediów (1996) oraz Fundacja Wsparcia Sztuki i Sportu (1998). Tylko dla kilku instytucji utrzymano finansowanie z budżetu centralnego (w 2011 istniało na Litwie osiem instytucji o statusie „narodowych”). W narodowym dokumencie regulującym kwestie polityki kulturalnej, podpisanym w 2001, jest mowa o demokratycznym prawie obywateli do współdecydowania o kulturze. W praktyce jednak, jak pisze Rindzeviciute, ten rodzaj partycypacji właściwie nie funkcjonuje i decyzje w obszarze kultury mają prawo podejmować jedynie rady eksperckie, mocno związane z odziedziczonymi po poprzednim systemie związkami twórczymi. Także w kwestiach dotyczących podziału środków decydujący głos mają elity artystyczne, zrzeszone w związkach, a nie obywatele lub odbiorcy kultury.  Według Rindzeviciute, brak obywatelskiej partycypacji jest narastająco postrzegany jako problem litewskiej polityki kulturalnej.

Należy także dodać, że rady eksperckie nie funkcjonują autonomicznie – są ściśle uzależnione od Ministerstwa Kultury. W rezultacie politycy odpowiedzialni za kulturę często ignorują decyzje rad i decydują o podziale środków według własnych preferencji. W dokumencie z 2010 roku opisującym stan litewskiej polityki kulturalnej mówi się, że model instytucjonalny kultury nie został od czasów socjalizmu właściwie zmieniony. Autorzy dokumentu rekomendują bardziej zdecydowaną decentralizację, polegającą na stworzeniu niezależnej Rady Kulturalnej i oddelegowaniu jej obowiązków w sferze finansowania kultury.

Kultura bez obywatela

Po 1991 roku procesowi demokratyzacji w kulturze pomogły regulacje prawne umożliwiające Litwinom tworzenie organizacji pozarządowych. Ministerstwo Kultury było pierwszym resortem, które ustanowiło strukturalne wsparcie dla NGOsów (w 1995), choć już wcześniej mogły się one ubiegać o środki od Funduszu Społeczeństwa Otwartego (FSO), ufundowanego przez George’a Sorosa. Było to bardzo atrakcyjne dla litewskich artystów, ktorzy z powodu trudności finansowych zaczęli zwracać się do sektora prywatnego. Niestety, kryzysy gospodarcze, których Litwa doświadczyła kolejno w 1993 i 1998 spowodowały likwidację wsparcia dla kultury przez FSO w 2000 roku. Kolejny kryzys w 2008 roku zniechęcił litewski biznes – i tak niezbyt aktywny w dziedzinie filantropii – do wspierania przedsięwzięć artystycznych. Niepewna sytuacja finansowa sprawiła, że Litwini zaczęli wycofywać się z aktywności obywatelskiej.

Problem z demokratyzacją polityki kulturalnej na Litwie nie leży tylko po stronie władz. Jak to zostało już wspomniane, nieufnie odnieśli się do niej również sami artyści. Choć na Kongresie Kultury w 1990 roku podkreślano, że decentralizacja kultury nie może polegać na przenoszeniu tych samych wzorców i schematów do wszystkich regionów kraju, a raczej powinna umożliwiać rozwój różnych form twórczości artystycznej, w rzeczywistości publiczne wsparcie dla kultury obejmuje wyłącznie sztukę etniczną (głównie litewską) i profesjonalnych artystów. Jak pisze Rindzeviciute, pięćdziesiąt lat polityki kulturalnej opartej na hierarchizacji i „wtłaczaniu masom” kultury wysokiej skutkuje obecnie niechęcią twórców do wszelkich form kultury rozrywkowej oraz do samego pojęcia „demokratyzacji” w kulturze, która identyfikowana jest jednoznacznie z komercjalizacją.

Po lekturze Rindzeviciute przyszła mi na myśl uwaga profesora Franco Bianchiniego, przytoczona przez Olę Wiśniewska w wywiadzie opublikowanym tydzień temu na łamach kulturasieliczy.pl. Profesor, wysłuchawszy debaty Teatr i miasto w warszawskim Instytucie Teatralnym zdumiał się, że w Polsce instytucje kultury mają nadal status elitarnych enklaw artystycznych, w których ma prawo powstawać tylko sztuka najwyższej klasy. Zdziwił się też, że mało mówimy o obywatelskiej legitymizacji takiego sposobu funkcjonowania instytucji publicznych. Refleksja profesora wynikła prawdopodobnie z tego, że zajmuje się on głównie politykami kulturalnymi w Europie Zachodniej. Tam już dawno zdano sobie sprawę, że poparcie społeczne jest jedyną szansą dla utrzymania wsparcia dla kultury.

[1] Rindzeviciute Egle, “Post-Soviet Transformation of Lithuanian State Cultural Policy: The Meanings of Democratisation”, The International Journal of Cultural Policy 18/5 (2012)

Kamila Lewandowska

Zdjęcie: Some rights reserved by Mantas Volungevicius