Dzielnica kreatywna w Abu Dhabi

Data publikacji: 03.03.2011
Średni czas czytania 5 minut
drukuj
Zjednoczone Emiraty Arabskie do roku 1958 były państwem, którego gospodarka opierała się na rybołówstwie i połowie pereł. Nie bardzo zajmowały Zachód. Dziś są stale obecne w ekonomicznych prognozach i futurystycznych wizjach.  Chcemy dziś opowiedzieć o  Wyspie Saadiyat (Wyspa Szczęścia)  dzielnicy kreatywnej, budowanej na skalę nie znaną w Europie ani Ameryce.O tym, jak spełnia się sen nowych kreatywnych. Bo Muzeum Guggenheima w Bilbao, działania kulturalne w favelach Rio de Janeiro nikną wobec rozmachu i wizji Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Planowany projekt, którego realizacja ma potrwać sześć lat, będzie współtworzony przez Franka Ghery’ego (architekt MG w Bilbao), Jeana Nouvel (m.in. Centrum Andel w Pradze, opera w Lyonie), Zaha Hadid (pierwsza kobieta uhonorowana Nagrodą Pritzkera), Norman Foster (twórca drugiego co do wielkości budynku na ziemi – terminal lotniczy w Pekinie), Tadao Ando (twórca pawilonu japońskiego na Expo’92 w Sewilli).

W efekcie ma powstać obiekt składający się z czterech muzeów, centrum kultury i przestrzeni wystawienniczych. Muzeum współczesne ma działać jako oddział Muzeum Guggenheima, muzeum gromadzące sztukę klasyczną ma cieszyć się wsparciem i opieką Luwru, poza tym otworzone zostanie muzeum morskie i muzeum narodowe. Jeśli dodamy do tego jeszcze niepowtarzalne umiejscowienie całego kompleksu, turystyczną atrakcyjność miejsca, wsparcie instytucji kultury ze świata, wielkość planowanego obiektu, to faktycznie ani ucho nie słyszało ani oko nie widziało.

Oczywiście najciekawsze w całym tym przedsięwzięciu nie jest to, co ogranicza się do pięknie sformułowanych założeń i planów, ale to, co leży u ich źródła oraz faktyczny sens i efekt funkcjonowania tego typu zagłębi kulturalnych. Koncentracja wszystkich dużych instytucji kultury w jednym miejscu może stanowić nie tylko barierę dostępu, ale również dla tych, którzy ja pokonają, centrum kultury może stać się centrum rozproszonej uwagi. Hipermarket kultury, dla każdego coś  dobrego. A jeśli już o potencjalnych odbiorcach mowa, to pojawia się pytanie, które jest zawsze aktualne w tym kontekście, niezależnie, czy mówimy o Księżym Młynie w Łodzi, czy o Cultural-landzie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

A zatem, czy tak zaplanowana – kreatywna – instytucja kultury służy społeczności lokalnej, regionalnej, krajowej czy raczej staje się kolejną atrakcją turystyczną. Integruje miasto czy dzielnicę czy służy polaryzacji? Niweluje czy podkreśla różnice w kompetencjach kulturalnych, w sposobach uczestnictwa w kulturze? W projekcie jakim jest Wyspa Saadiyat istotne jest to, że ma on służyć budowaniu nowego wizerunku krajów Środkowego Wschodu. Region postrzegany do tej pory jako miejsce konfliktów, problemów z prawami człowieka, przemocy sięga po Zachodnie środki komunikacji kulturowej, aby się do Zachodu zbliżyć i pokazać swoje bardziej przyjazne oblicze.

Nie bez znaczenia jest pewnie fakt, że u źródeł pomysłu stworzenia nowego centrum „kultury europejskiej” leży chęć uniezależnienia Zjednoczonych Emiratów Arabskich od jednego tylko źródła dochodów jakim jest ropa.  Innym argumentem jest opowieść o tym, jak centrum kultury otworzy społeczeństwa Środkowego Wschodu i Europy na dialog i wzajemne zrozumienie. Jeszcze inny argument, jakby wyjęty z „Narodziny klasy kreatywnej” Richarda Floridy, pada z ust Sheikha Sultana, który mówi: “Artists are often the first people in a society to anticipate future trends.” Nie da się zatem zaprzeczyć, że Abu Dhabi śmiało wkracza na drogę kreatywnego rozwoju. A że przy okazji może być tak, że wielkie domy aukcyjne szykują sobie nowe rynki zbytu, że sztuka posuwa za przemieszczającym się w stronę Azji kapitałem nie powinno nas teraz interesować.