Co współczesny inteligent powinien wiedzieć o kulturze?

Data publikacji: 10.02.2011
Średni czas czytania 8 minut
drukuj
Na początku roku ukazał się firmowany przez tygodnik „Polityka” dodatek „Niezbędnik Inteligenta+” zatytułowany pytaniem „Co się dzieje w kulturze? Nowe prądy, zjawiska, dzieła, artyści”. Lektura zamieszczonych w nim tekstów pozwala wierzyć, że ich autorzy postawili sobie potrójny cel. Po pierwsze, publikacja jest próbą zdiagnozowania życia kulturalnego ostatniej dekady, czego dowodem może być tekst Anety Kyzioł dotyczący przemian w teatrze od końca lat 90. do dzisiaj. Po drugie, stara się przybliżyć nowe trendy zmieniające sposoby uczestnictwa w kulturze i samo, mocno ewoluujące pod wpływem choćby rewolucji cyfrowej, pojęcie twórczości. Dalej autorzy dodatku podejmują wysiłek opisania mechanizmów instytucjonalnych, prawnych, finansowych, ekonomicznych i społecznych stanowiących kontekst i sposób funkcjonowania kultury w Polsce, jak na przykład w tekstach Cezarego Kowandy „Kultura (nie)policzalna” czy z innej perspektywy Zdzisława Pietrasika „Sezamie otwórz się” lub Anny Nasiłowskiej „Między kanonem a kolekcją” (na marginesie jeden z lepszych tekstów w dodatku).

Co zatem współczesny inteligent o kulturze wiedzieć powinien, a nawet jak o niej myśleć?

Zacznę od rzeczy irytujących.

Po pierwsze: dobór autorów dodatku. Szkoda, że redaktorzy dodatku ograniczyli się tylko i wyłącznie od dziennikarzy tygodnika „Polityka”. Może zaproszenie kogokolwiek do działu „sztuki wizualne” poza Piotrem Sarzyński pozwoliłoby uwierzyć, że polski inteligent (kimkolwiek jest) lubi bardziej pluralistyczny opis. Skoro miała powstać „mapa nawigacyjna polskiego życia kulturalnego”, to może warto było pamiętać, że mapa wskazuje kilka dróg i kierunków, no chyba że chodziło o GPS.

Druga rzecz, będąca jednak znakiem rozpoznawczym tygodnika „Polityka”, to zacięcie do tworzenia leksykonów i kanonów wiedzy obowiązkowej. Nawet jest zrozumiałe, że chodzi o nawiązanie do dawnej tradycji inteligenckiej z jej kanonem, obszarem rzeczy, których nie znać nie wypada. Lekko anachroniczne, pisane pewnie z przymrużeniem oka, ale wkurzające. Kiedyś stworzył taki kanon nowoczesnego polskiego inteligenta Zdzisław Pietrasik w którymś z wydań „Polityki”. Ogólnie chodziło o to, że trzeba czytać Głowackiego, obejrzeć filmy Skolimowskiego i parę innych rzeczy, o których niekoniecznie trzeba pamiętać. Teraz podobnego trudu podjął się Piotr Sarzyński określając nie tyle, co trzeba znać, ale, co trzeba wiedzieć. W efekcie powstał dość zaskakujący leksykon „10 kluczy do współczesnej sztuki”. Zastanawia, jaki obraz współczesnego inteligenta miała redakcja, skoro wśród opisanych haseł są między innymi: abstrakcja, Biennale w Wenecji, nowojorskie Soho, Marcel Duchamp, wideoart, happening. Jeśli dobór tych haseł traktować symptomatycznie, to dziwi, że redakcja zdecydowała się zadrukować niemal 100 stron, a nie nawiązała do starej i sprawdzonej tradycji biblii pauperum. Co by nie mówić, kompetencje współczesnego inteligenta w sferze kultury muszą być dość niskie, jeśli serwuje mu się wiedzę na poziomie Wikipedii.

Druga rzecz o podobny wydźwięku to, połączony z materiałem ilustracyjnym, tekst Justyny Sobolewskiej „Republika solistów” dotyczący przemian w polskiej prozie ostatnich czasów. Od razu wiadomo, kogo znać należy i szczerze mówiąc, nawet przy ogromnym wysiłku, nie da się nie znać. A zatem Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk, Manuela Gretkowska, Marek Krajewski, Wiesław Myśliwski, Dorota Masłowska i paru innych.

Kiedy się cały ten materiał zamieszczony w dodatku czyta, przegląda, zaczyna analizować, to okazuje się, że wcale nie mamy do czynienia z opisem życia kulturalnego, ale obcujemy z bardzo prostym narzędziem jego kreacji. Pokazuje się palcem, kogo trzeba znać, o jakim muzeum wiedzieć, że 1% na kulturę to znak rozpoznawczy społecznego zaangażowania w życie kulturalne, a w ogóle to podstawą „lansu jest mówienie Masłem” (cytat za tekstem Justyny Sobolewskiej, która z kolei cytuje Agnieszkę Drotkiewicz).

Bo w sumie o co chodzi? Podtytuł dodatku nie pozostawia złudzeń: „Przeczytaj, o czym się mówi”. Już nie chodzi o etos, o rzeczy wspólne i podzielane, ale o bycie na fali. W końcu inteligent to dobrze zorientowany ignorant. Sztuka, kultura nie muszą podważać dobrego samopoczucia, nie muszą być narzędziami krytyki czy problematyzacji naszego wyobrażenia i mówienia o świecie, stają się kolejnymi „gadżetami”, które pozwalają się w tym świecie doskonale odnaleźć. Wiesz, kto Masłowska i że żyjemy w świecie „kopiuj/wklej”, lepiej nie mogłeś trafić, jesteś swój wśród swoich.

Na szczęście jest w publikacji „Polityki” kilka tekstów, które prowadzą do czegoś więcej niż lekko ironiczna refleksja. Są to rozmowa Jacka Żakowskiego z Davidem Throsbym, tekst Cezarego Kowandy „Kultura (nie)policzalna”, czy Edwina Bendyka „Bomba masowego tworzenia”. Jakkolwiek Throsby skłania do polemiki, jego twierdzenia mogą wydawać się powierzchowne, a wpisywanie wrażeń i emocji w kontekst ekonomiczny niezbyt zachęcające, to podejmuje on w Polsce mało wciąż popularny temat ekonomii kultury i jej wpływu na rozwój gospodarczy i społeczny. Podobnie z tekstem Cezarego Kowandy, który jest prostym i spójnym wprowadzeniem w problematykę finansowania kultury, uwzględniającym rolę państwa, sponsoringu, mecenatu, środków unijnych.

Innego problemu dotyka tekst Bendyka skoncentrowany wokół zagadnień związanych z kulturowymi konsekwencjami rewolucji cyfrowej, szczególnie w obrębie praw autorskich, swobodnego dostępu do Internetu i kontroli wykorzystywania w jakikolwiek sposób treści dostępnych w sieci.

Wymienione teksty pozwalają spojrzeć na „Niezbędnik Inteligenta” jako na propozycję poważniejszej refleksji nad miejscem kultury we współczesnym społeczeństwie. Szkoda, że dodatek w przeważającej części został poświęcony mało istotnym diagnozom i informowaniu o tym, co należy o kulturze myśleć. W ten sposób stał się bowiem kolejną manifestacją zbiorowych mniemań „zawodowych posiadaczy kultury”, o których z ironią pisywał już jeden z najbardziej przenikliwych obserwatorów i krytyków kultury II połowy XX wieku, Konstanty A. Jeleński.