Bieżący komentarz: Rok Ani z Zielonego Wzgórza

Data publikacji: 05.05.2011
Średni czas czytania 4 minuty
drukuj
http://creativecommons.org/licenses/by-nc-sa/2.0/deed.en

Utonął w roku Miłosza i Brzozowskiego. Sama dowiedziałam się mimochodem. Rok Ani z Zielonego Wzgórza. Że niepoważne, że gdzie rudowłosej, bez końca paplającej sierocie do Poety i Filozofa. A jednak. Spójrzmy na to w inny sposób. Postać Ani z Zielonego Wzgórza ukształtowała już kilka pokoleń kobiet na całym świecie, i to zarówno ta z powieści, jak i ta z twarzą Megan Follows z filmowej adaptacji. Jak to pogodzić z kulturą i ekonomią, rachunek jest tak prosty i oczywisty, że wstyd się nad tym rozwodzić. Ania uwodzi, czaruje wyobraźnią, wyimaginowanymi światami, nieokiełznanymi pragnieniami. Ale czy na pewno?

Świat panny Shirley dzieli się na jakieś mało inspirujące tu i fantazmatyczne wciągające tam. Jak w znanej frazie Baudelaire’a, gdziekolwiek byle poza ten świat. W ten sposób Ania staje się doskonałym wcieleniem innego znanego zdania: życie jest gdzie indziej. Czytając pod włos, broniąc się przed samą, niczym niezmąconą przyjemnością tekstu, dostrzegamy nagle, jak niebezpieczny jest wpływ rudowłosej mieszkanki Wyspy Księcia Edwarda.

Opowiem moją historię rozczarowania. To było dość późno, czytałam jeden z ostatnich tomów sagi. Ania w rozmowie z uniwersytecką koleżanką, która ironicznie pyta ją, dlaczego nie pisze już opowiadań i książek, odpowiada, że teraz tworzy historie, które żyją. Mówiąc wprost, rodzi dzieci. Paradoks. Największe marzenie największej marzycielki Ani, by zostać pisarką, się nie spełniło. Kobiecie nie uchodzi, albo nie wychodzi. Pytanie zatem, dlaczego? Może stąd, że dziewczynka/kobieta uczy się żyć dzięki Ani w świecie odroczonej gratyfikacji, wie, że „nie teraz”, „nie tak”, że kiedyś, w jakimś lepszym kiedyś. Pamiętam, jak z wypiekami czytałam, gdy Ania wyobrażała sobie, że jest piękną Kordelią, otoczoną rzeszą wielbicieli, nie zauważałam pułapki, którą się na mnie zastawia. Bo przecież, powinnam być ładniejsza, mądrzejsza, czarująca. I taka byłam, we własnej wyobraźni. Boję się to pisać, ale jak wiele kobiet nauczyłam się od Ani jednej rzeczy: jak przegapić własne życie. Bo ono zdarza się przecież nie teraz i nie mi. Nauczyłyśmy się od Ani życia projektem, idealnym marzeniem.

Gdyby ktoś przeczytał powieści Lucy Maud Montgomery, nie zachwycając się światem fascynującej wyobraźni bohaterki, nie ulegając smakowi domowego puddingu Maryli, nie dając się zwieść pseudo-emancypacyjnymi epizodami w biografii bohaterki. Jak smutną powieść byśmy dostali, jak nierealną historię miłosną byśmy znaleźli. W świecie Ani najlepszy przyjaciel okazuje się idealnym mężem i kochankiem, gdy w życiu rzadko bywa by kochanek był świetnym kompanem, a świetny kompan kochankiem. Ania w nagrodę za wszystko dostaje tylko jedno: miłość Gilberta, a i do tego musiała dorosnąć i na to zasłużyć. Świat dla kobiety jest nagrodą, którą dostaje w zamian za rezygnację ze swoich marzeń.

Ania stała się dla pokoleń wielu kobiet lalką przytulaną, łagodzącą frustracje i niepokoje. Może czas urwać tej lalce głowę, zobaczyć jakie trociny się z niej wysypią i wykrzyczeć światu, że jesteśmy złymi, sfrustrowanymi zołzami. Dobry plan na Rok Ani z Zielonego Wzgórza.

Chcemy 1 czerwca zapytać kilka feministek o Anię, z okazji dnia dziecka, rozprawimy się z dzieciństwem. Zapraszamy do lektury!