Dobrze zarządzane przedsiębiorstwo i instytucja publiczna w jednym. Dobre praktyki

Data publikacji: 17.08.2011
Średni czas czytania 6 minut
drukuj

We wszystkich rankingach najpopularniejszych instytucji kultury zajmuje pierwsze miejsce – łączy w sobie najlepsze cechy dotowanej instytucji oraz sprawnie zarządzanego przedsiębiorstwa, jest on przystępny i atrakcyjny, zarówno dla przeciętnych widzów, jak potencjalnych sponsorów. National Theatre w Londynie. Jak do tego doszło?
 

Publiczny, tani i kochany przez wszystkich. Utopia? Nie, to National Theatre – tymi słowami rozpoczyna się artykuł Joanny Derkaczew „Ten teatr na pewno nie spłonie” (Gazeta Wyborcza, 10 sierpnia, nr 185.7307), w którym to autorka opisuje fenomen londyńskiego Teatru Narodowego. National Theatre cieszy się wysokim prestiżem, sympatią publiczności, a ponadto jest jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w Londynie.

Za ojca sukcesu uważa się dyrektora artystycznego NT - sir Nicholasa Hetera, któremu niezmiennie od 2003 roku udaje się utrzymać wysoki poziom artystyczny, przy systemie „20 premier, 1000 spektakli rocznie”. Sam Hytner znajduje się w czołówce najbardziej wpływowych ludzi mediów i marketingu dziennika „Guardian” – jako ten, który „ofiarował teatr masom”.

Kluczem okazało się podjęcie kilku śmiałych decyzji strategicznych, takich jak: obniżenie cen biletów, stała współpraca ze sponsorami, wprowadzenie nowych rozwiązań dotacyjnych, a w kwestii repertuaru: postawienie na nowatorskie, często ryzykowne propozycje spektakli, rezygnacja z sezonów tematycznych oraz realizacja innowacyjnych w swej formie projektów – np. cyklu „National Theatre Live”, w ramach którego w 2009 roku jednocześnie w 270 salach kinowych na całym świecie prezentowano transmisję „Fedry” z Helen Mirren w roli głównej. Spektakl obejrzało wówczas 50 tys. widzów.
Jednym z głównych założeń instytucji jest też zdobycie zaufania różnych grup społecznych, docieranie do nich poprzez obrazowanie zmian, jakie zachodzą obecnie w społeczeństwie oraz pochylenie się nad problemami nigdzie nie reprezentowanych mniejszości. W ten sposób teatr spełnia założenie misyjności. Efekty są imponujące - już w ciągu pierwszych 100 dni od objęcia stanowiska dyrektora artystycznego przez Nicholasa Hetera, 31 proc. biletów sprzedano widzom, którzy nigdy wcześniej tam nie bywali.

NT sprawnie poradził sobie też z kwestią finansową. W wyniku kryzysu finansowego dotacje z ramienia Art Council spadały. Dodatkowo instytucja ta, jak każda placówka publiczna, zdawała sobie sprawę z tego, że pieniądze otrzymywane przez państwo, nie wystarczą na realizację wszystkich projektów. Dlatego też zaczęto szukać nowych rozwiązań, w kwestii wsparcia finansowego. Pozyskanie sponsora strategicznego, firmy Travelex, pozwoliło na zorganizowanie sezonu „10 funtów” – za tę cenę można było kupić bilet na każdy ze spektakli. Pomysł okazał się wielkim ekonomicznym sukcesem. Obecnie za cenę 12 funtów (opłaty wzrosły ze względu na 15 proc. obniżkę dofinansowania z pieniędzy publicznych), dostępnych jest 100 tys. miejsc rocznie.
Kolejną z inicjatyw jest program „The NT’s Young Patrons”, która pozwala dotować teatr w ramach członkowstwa w jego fanklubie.

Do odwiedzenia NT zachęcają nie tylko niskie ceny, czy ciekawe propozycje repertuarowe. Londyńczyków przyciąga również otoczenie i atmosfera, którą udało się tam stworzyć – leżaki, subtelna muzyka, sztuczna trawa na zewnątrz oraz ogólnodostępne bary i kawiarnie na każdym poziomie wewnątrz. Stanowią one atrakcyjną alternatywę ciasnych, przytłaczających wnętrz prywatnych teatrów z West Endu. Pomimo tego, że budynek zaprojektowany przez Denysa Lasduna, nazywany jest „pomnikiem na cześć betonu”, często organizowane są tam firmowe bankiety, konferencje, czy rodzinne imprezy. Każdą z trzech sal teatralnych i przestrzeni użytkowych, można wynająć.

Przykład National Theatre w Londynie pokazuje, że jeśli tylko przyjmie się odpowiednią taktykę zarządzania, teatry publiczne mogą być zarówno rentowne, jak i atrakcyjne pod względem oferty repertuarowej. NT to niewątpliwie finansowy, strategiczny i artystyczny sukces, który może stanowić wzór dla innych instytucji tego typu.

Zapraszamy do zapoznania się z artykułem Joanny Derkaczew „Ten teatr na pewno nie spłonie”, Gazeta Wyborcza, 10 sierpnia, nr 185.7307