Odejście Kieślowskiego

Data publikacji:
Średni czas czytania 5 minut
drukuj
Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba. 13 marca 1996 roku w warszawskim szpitalu zmarł w wyniku nieudanej operacji serca wielki polski filmowiec Krzysztof Kieślowski. Miał zaledwie 55 lat. Jego śmierć pogrążyła w smutku i żałobie tysiące przyjaciół oraz miliony widzów jego filmów w Polsce i na całym świecie.

Marek Hendrykowski

Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba. 13 marca 1996 roku w warszawskim szpitalu zmarł w wyniku nieudanej operacji serca wielki polski filmowiec Krzysztof Kieślowski. Miał zaledwie 55 lat. Jego śmierć pogrążyła w smutku i żałobie tysiące przyjaciół oraz miliony widzów jego filmów w Polsce i na całym świecie. Odszedł w szczególnym momencie swego życia: w apogeum uznania i sławy, lecz jednocześnie ogromnie zmęczony i wyczerpany: u kresu własnej twórczości, której zakończenie wcześniej ogłosił.
Między rokiem 1966, kiedy debiutował, a 1989 Kieślowski nakręcił wiele znakomitych dzieł. Był artystą niezwykle wszechstronnym. Cieszył się autorytetem i powszechnym uznaniem jako autor filmów fabularnych, twórca filmów i widowisk telewizyjnych, mistrz dokumentu i krótkiej formy. Pokazał wielką klasę na wszystkich polach twórczej aktywności jako twórca: "Z miasta Łodzi", "Szpitala", "Personelu", "Pierwszej miłości", "Spokoju", "Amatora", "Gadających głów", "Kartoteki", "Przypadku", "Dekalogu" i in.
Po prestiżowych nagrodach dla "Krótkiego filmu o zabijaniu" jego kariera nabrała światowego rozgłosu. Na początku lat 90., po nakręceniu polsko-francuskiego "Podwójnego życia Weroniki" (1991), a następnie tryptyku "Trzy kolory" (1993-1994) stał się w błyskawicznym tempie pierwszym reżyserem kina europejskiego i odnowicielem jego najcenniejszych wartości. Kinematografia europejska zawdzięcza mu również w praktyce odkrycie perspektyw i możliwości twórczych tkwiących w nowoczesnym systemie międzynarodowej produkcji filmowej w powiązaniu z filmem autorskim.
Przedwczesne odejście Kieślowskiego, widać to szczególnie wyraźnie z dzisiejszej perspektywy, stanowiło ogromną wyrwę w naszej kinematografii. W rodzimym środowisku filmowym Krzysztof odgrywał pierwszorzędnie ważną rolę, będąc jego nieformalnym, lecz niekwestionowanym liderem. Zabrakło nam w dalszych latach naturalnego przywódcy, kogoś, kto ogarnia polskie kino jako całość, wytycza kierunki jego rozwoju i cieszy się powszechnym autorytetem.
Jako wykładowca reżyserii i scenariopisarstwa był także wspaniałym pedagogiem i nauczycielem. Lista jego uzdolnionych uczniów jest imponująco długa. Znajdują się na niej nazwiska zarówno znanych dziś dokumentalistów, jak i fabularzystów młodszej generacji. Wymagał od nich wiele, ale najwięcej od siebie. Tytan pracy, krok po kroku stwarzał samego siebie. Urodzony społecznik, spragniony kontaktu z ludźmi, był osobowością niezmiernie bogatą i inspirującą. Gdyby żył, miałby dzisiaj niespełna siedemdziesiąt lat.
Ciekawe, że do wpływów Kieślowskiego na ich własną twórczość przyznają się również dzisiaj nie tylko Stuhr, Zanussi, Maria Zmarz-Koczanowicz czy Marcel i Paweł Łozińscy, ale i debiutanci pokolenia 2000, którzy się z nim osobiście nie zetknęli. Daje w ten sposób o sobie znać naturalna u młodych ludzi wybierających trudny zawód filmowca potrzeba posiadania duchowego mistrza i przewodnika.
Twórczość Kieślowskiego - nie tylko dokumentalna, lecz także fabularna - zanurzona jest w życiowym konkrecie. Testament artysty zapisany w jego najwspanialszych dziełach obejmuje przede wszystkim pełen pokory szacunek filmowca dla opisywanej przez niego rzeczywistości, a równocześnie postulat zainteresowania życiem wewnętrznym człowieka. Właśnie te dwie nadrzędne wartości nadają jego dziełu wymiar ponadczasowy i uniwersalny. Czy nasze kino zdoła na powrót odnaleźć odkryte przez niego źródło swej dawnej witalności?