W lecie 1963 roku płk Michał Heidenreich „Kruk” został mianowany przez Rząd Tymczasowy naczelnikiem wojennym sił powstańczych na Lubelszczyźnie. W połowie lipca 1863 roku w tym województwie działało wiele oddziałów, m.in. Ruckiego, Krysińskiego, Cieszkowskiego „Ćwieka” i wiele innych, liczących w sumie ponad 3,5 tys. w miarę dobrze uzbrojonych ludzi. Przeciwko nim Rosjanie wystawili siły liczące około 15 tys. bagnetów.
Chcąc odciążyć nękany przez Rosjan oddział Krysińskiego, płk Heidenreich ze swoją jazdą przyboczną mjr. Deskura połączył się17 lipca z obozującą w okolicach Puchaczewa partią Ruckiego. Krysińskiemu udało się wymanewrować przeciwnika, umykając pogoni, i 19 lipca połączył się z Heidenreichem oraz Ruckim.
21 lipca oddział Krysińskiego udał się do Rozkopaczewa, zaś Ruckiego do Rudki. W tym samym dniu od południa przybył oddział Wierzbickiego, który spieszył z pomocą mającemu być w ciężkim położeniu Ruckiemu. W ten sposób „Kruk” miał zebrane 3 oddziały, z którymi mógł stawić czoło nieprzyjacielowi.
W ślad za Wierzbickim postępował oddział rosyjski mjr. Zawadzkiego w sile 6 kompanii piechoty, 2 dział, szwadronu jazdy i sotni kozaków. W rejonie Kaniowoli doszło do pierwszego starcia, w którym nie udało się Polakom odnieść wyraźnego zwycięstwa. Po tej potyczce Rucki wraz z oddziałem opuścił „Kruka”, który skierował się wraz z Krysińskim, Wierzbickim i jazdą Deskura na Janowo, zgarniając po drodze oddziały Jarockiego, Lutyńskiego i Grzymały. Powstańcy rozlokowali się w Chruślinie, Bobach i Moniakach celem przejęcia transportu broni z Galicji. 4 sierpnia otrzymali informacje o wyjściu z niedalekiego Urzędowa oddziału rosyjskiego w sile 5 kompanii, 2 dział i 150 kozaków. Polski dowódca wyprowadził swoje oddziały z wioski, koncentrując je na szosie Chruślina–Stanisławowo. Bitwa rozpoczęła się w południe. Powstańcy po skutecznym odparciu trzech natarć, widząc cofającego się nieprzyjaciela, rozpoczęli pościg, ścigając wroga aż do Urzędowa. Następnie po krótkim nocnym odpoczynku wykonali kilka wypadów alarmowych wokół miasteczka, które wywołały tak duży popłoch, że nieprzyjaciel opuścił Urzędów i skierował się do Janowa.
Wrażenie, jakie bitwa wywarła na Rosjanach, było tak duże, że nie zdecydowali się na szybkie podjęcie energicznych kroków, dając tym samym powstańcom czas na odbudowanie zapasów amunicji. Udało się to dzięki Kazimierzowi Wydrychiewiczowi, ziemianinowi z okolic Opola Lubelskiego, który nabył od wojska rosyjskiego około 15 tys. sztuk naboi. Amunicję tę dostarczyła oddziałom „Kruka”, które podjęły w tym czasie marsz ku Podlasiu, kurierka rządu wraz z Wydrychiewiczem. Podczas postoju w okolicach Kazimierza patrolom powstańczym udało się przejąć rozkaz gen. Chruszczowa, co stało się genezą zasadzki pod Żyrzynem.
Napady powstańców na wozy pocztowe, przewożące często duże ilości gotówki, miały często miejsce, dlatego władze zmuszone były do konwojowania szczególnie cennych przesyłek. Zwykle była to 1 lub 2 kompanie piechoty, kozacy, czasami w konwoju brała udział także artyleria. Według rozkazu wielkiego księcia Konstantego z połowy lipca 1863 r. ochrona miała się składać z minimum 3 kompanii piechoty i sotni kozaków. Rozkaz ten nie dotarł jednak do wszystkich władz terenowych. Dlatego gdy 3 sierpnia wyruszył z Warszawy do Lublina konwój pocztowy złożony z dwóch furgonów pieniężno-listowych wraz z kilkoma prywatnymi wozami kupców żydowskich, osłaniany był przez 3 kompanie piechoty. W Garwolinie konwój przejął garnizon lubelski w sile 3 kompanii i odprowadził go 6 sierpnia do
Dęblina. Gen. Chruszczow poinformowany, że w rejo-nie, przez który wiedzie droga konwoju, operuje duży oddział powstańczy, wysłał depeszę o wstrzymaniu jego dalszego marszu. Właśnie ta depesza została przejęta przez Polaków. Dowódca twierdzy dęblińskiej, nie wiedząc nic o porażce pod Chruśliną ani o zmianie rozkazów dotyczących ochrony, wysłał konwój do Lublina w nocy z 7 na 8 sierpnia z mniej licznym oddziałem ochrony. Na konwój składały się 2 kompanie piechoty, 16 kozaków i 2 działa oraz etap z Radomia. Ogółem siły rosyjskie liczyły około 500 ludzi dowodzonych przez Polaka por. Laudańskiego.
„Kruk”, po przejęciu rozkazu gen. Chruszczowa, zdecydował się na zorganizowanie zasadzki w rejonie Żyrzyna, pomimo zagrożenia, jakim były oddziały rosyjskie przebywające w Kurowie i Kazimierzu Dolnym. Były one zdolne w stosunkowo krótkim czasie dotrzeć na miejsce potyczki. Po stronie powstańców do walki stanęły oddziały Grzymały, Józefa Jankowskiego, Krysińskiego, Wagnera, Ruckiego, Jarockiego i Lutyńskiego, liczące ogółem około 3100 ludzi. Wszystkie wymienione oddziały cierpiały na brak amunicji. Po dotarciu w rejon Żyrzyna polski dowódca przedstawił plan zasadzki polegający na całkowitym okrążeniu przeciwnika i prowadzeniu ognia z bardzo bliskiej odległości.
Powstańcy zlikwidowali patrol kozacki poprzedzający konwój, a następnie otworzyli ogień do właściwej kolumny. Pomimo rozpaczliwego oporu, jaki stawiali Rosjanie (części, razem z dowódcą por. Laudańskim udało się wyrwać z okrążenia), ostatecznie konwój został zlikwidowany. Zdobycz była duża – ponad 200 tys. rubli. Wiadomość o potyczce wywołała duży oddźwięk zarówno w społeczeństwie polskim, jak i we władzach rosyjskich, a także w opinii międzynarodowej. Polacy uwierzyli, że jest możliwe pokonanie przeciwnika w otwartym polu, opinia międzynarodowa jeszcze dobitniej zaczęła się domagać interwencji w Polsce, a władze w Petersburgu podjęły jeszcze energiczniejsze działania w walce z powstaniem.
Zwycięstwo pod Żyrzynem okupione zostało jednak niemal całkowitym wyczerpaniem amunicji. W tej sytuacji „Kruk” zdecydował się podzielić swój oddział na mniejsze partie. Wywodzący się z Podlasia oddział Jankowskiego przekroczył Wisłę i udał się do Puszczy Kozienickiej. Z resztą oddziału „Kruk” skierował się w rejon Łęcznej. Tu zostawił przy sobie tylko jazdę.
Oddziały Ruckiego, naczelnika województwa lubelskiego, i Wagnera, wykonując rozkaz gen. Waligorskiego, skierowały się w rejon Kraśnika, chcąc ściągnąć na siebie pościg nieprzyjaciela, ułatwiając w ten sposób przejście granicy sformowanemu w Galicji nowemu oddziałowi „Lelewela”. Za Ruckim i Wagnerem ruszyły dwie kolumny, jedna z Janowa Lubelskiego, druga z Lublina, o której jednak powstańcy nie wiedzieli. „Kruk” postanowił ponownie połączyć siły i stawić opór nieprzyjacielowi. Do spotkania oddziałów doszło pod Siedliszczami. Po dotarciu nad rzekę Wieprz powstańcy przeprawili się przez most w Oleśnikach. Po zakończeniu przeprawy most ten został w celu zapobieżenia pościgowi spalony, tym samym jednak powstańcy odcięli sobie drogę odwrotu. Po dotarciu 24 sierpnia pod Oleśniki siły powstańcze natknęły się na maszerujące od strony Fajsławic oddziały rosyjskie. Oddziały Ruckiego i Wagnera zostały otoczone w niewielkim lesie, który nie dawał ochrony przez ogniem artyleryjskim. Podejmowane dwukrotne próby przebicia do oddziałów „Kruka” nie przyniosły powodzenia. Przybycie nowej kolumny rosyjskiej skończyło się wyparciem powstańców w lasu na otwarty teren. Rudzki i Wagner podjęli trzecią, ostatnią próbę wydostania się z okrążenia. Większość powstańców poległa, wśród nich także i Wagner. Tylko Rucki z kilkoma żołnierzami przebił się przez szeregi przeciwnika. Klęska ta była jednoznaczna z likwidacją całego zgrupowania „Kruka”. Poległo blisko 300 powstańców, do niewoli dostało się 600, w tym większość kosynierów, a sam „Kruk” złożył komendę i udał się do Lwowa.
Tekst jest fragmentem artykułu, który ukazał się w albumie „Powstanie styczniowe”, wydanym wspólnym nakładem Wydawnictwa Bellona, Muzeum Wojska Polskiego oraz Narodowego Centrum Kultury z okazji 150. rocznicy powstania styczniowego.
Dr Janusz Wesołowski