1863-2013 – czy i o czym warto rozmawiać?,
czyli kilka słów o kampanii społeczno-edukacyjnej „Styczeń wolności”
poświęconej 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego.
Kolejne rocznice każdego nieudanego powstania niemal automatycznie wywołują krytyczne głosy, jakoby Polacy lubowali się w rozpamiętywaniu tragicznych i martyrologicznych dat ze swej historii. Jak więc mówić o kolejnej rocznicy tego tragicznego w wydarzenia? Powstanie, jak pisze prof. Stanisław Wiech: Pozbawione odpowiedniego przygotowania, broni i regularnej armii, w wymiarze militarnym, politycznym, materialnym i moralnym zakończyło się klęską tym boleśniejszą, że skala zaangażowania społecznego była ogromna. Stoczono ponad 1200 bitew i potyczek, z czego 956 miało miejsce w Królestwie, 237 na Litwie i 35 na Rusi. Przez szeregi powstańcze przewinęło się ok. 100 tys. osób. powstanie pochłonęło blisko 20 tys. ofiar, w tym prawie 1000 zawisło na szubienicach. Drugie tyle (ok. 35-40 tys.) zostało w ramach represji pognanych na katorgę i osiedlenie w głąb Rosji, skąd połowa nigdy już do kraju nie wróciła. Inna rzesza, ok. 10 tys. osób, musiała wybrać emigrację. (…) Wszczęte po powstaniu represje zapoczątkowały długofalową i wielowymiarową walkę z szeroko rozumianą polskością, którą najsilniej zwalczano na Litwie i w Królestwie. Jej celem było gospodarcze, polityczne, kulturalne, a także demograficzne osłabienie i być może zniszczenie polskiego żywiołu, poddanego brutalnej rusyfikacji. Z tej perspektywy w ocenie niektórych historyków rok 1863 był etapem niemal całkowitej narodowej degradacji. Sąd to jednostronny, bo przecież dynamika modernizacji społeczeństwa, które stawało się narodem, postępu gospodarczego, przemian kulturowych, wzrostu demograficznego, procesów urbanizacyjnych, świadomości narodowej po 1863 r. była największa. Tak widział to m.in. Józef Piłsudski, który zaliczając siebie do pokolenia pogrobowców powstania („My wszyscy pogrobowcy powstania”) nie miał wątpliwości, że „na progu nowoczesnego życia społecznego stoją wydarzenia 1863 r.”. W tym rozumieniu całe powstanie, łącznie z jego klęską, było szczeblem, być może tym najtrudniejszym, po którym naród polski wspinał się ku lepszej przyszłości.
Musimy więc oddzielać negatywną ocenę bezpośrednich skutków przegranego powstania od jego istotnych następstw długofalowych. Należy o nich dyskutować, można się spierać – trzeba pamiętać. Dlaczego pamięć o powstaniu jest tak ważna? Paweł Jasienica pisał, że Księstwo Warszawskie i właśnie powstanie Styczniowe uważa za najbardziej udane
i zyskowne polskie operacje polityczne XIX wieku. Obie mają niedobrą prasę. (…) Druga – z powodu ofiar na pewno znacznych, bez których jednak kraj nie mógł wyjść ze ślepego zaułka, a Warszawa nadrobić dystansu, jaki ją dzielił już nie tylko od Paryża czy Londynu, ale od Poznania i Krakowa[1]. Dowodził dalej Jasienica, że gdyby nie społeczne skutki powstania
i pojawienie się nowocześnie pojmowanego narodu, nie byłoby komu wykorzystać szansy, którą przyniósł Polsce rok 1918.
Celem naszej kampanii „Styczeń wolności” jest właśnie zachęcenie do dyskusji o powstaniu i jego długofalowym znaczeniu zarówno politycznym, jak i społecznym oraz kulturowym. To właśnie wtedy mieszkańcy Królestwa Polskiego zwrócili się ku ideom pracy organicznej, zwiększenia dostępu do oświaty, upatrując szans na przetrwanie polskości w rozwoju gospodarczym i umysłowym ludności.
Ważnym elementem kampanii „Styczeń wolności” będzie także ukazanie artefaktów, dzieł sztuki, utworów muzycznych i literackich z okresu samego powstania i lat następnych. Historia powstania, pamiątki z nim związane, nie są tylko reliktem zamierzchłych czasów, ale stanowiły i stanowią wciąż inspirację dla artystów, zarówno twórców filmów niemych sprzed stu lat, jak i artystów współczesnej sceny muzycznej. Celem kampanii „Styczeń wolności” jest także ukazanie powstania na tle historii Europy XIX wieku i przypomnienie o reakcji społeczeństw europejskich na jego wybuch.
Mamy nadzieję, że dzięki wykorzystaniu nowoczesnych mediów – wizualizacji, mappingu, stron internetowych – uda się nam dotrzeć do szerokiego grona odbiorców, także do ludzi młodych.
[1] Jasienica P., Tylko o historii, Warszawa 2009, s. 169.