Sąsiedztwo prawosławnych i katolików, czyli kultura pogranicza

Date of publication:
Średni czas czytania 25 minutes
print
Sąsiedztwo prawosławnych i katolików, czyli kultura pogranicza   Autorka: Justyna Straczuk, Instytut Filozofii i Socjologii PAN Referat wygłoszony podczas konferencji podsumowującej Rok Dialogu w Polsce, w dn. 19 lutego 2009 r. Różnorodność wyznaniowa może stanowić prawdziwe wyzwanie do przezw...
Sąsiedztwo prawosławnych i katolików, czyli kultura pogranicza

 

Autorka: Justyna Straczuk, Instytut Filozofii i Socjologii PAN

Referat wygłoszony podczas konferencji podsumowującej Rok Dialogu w Polsce, w dn. 19 lutego 2009 r.

Różnorodność wyznaniowa może stanowić prawdziwe wyzwanie do przezwyciężania religijnych antagonizmów, ale też znakomitą okazję do kształtowania postaw otwartości i wzajemnej tolerancji. Sąsiedztwo prawosławnych i katolików, o którym chciałabym tu pokrótce napisać, jest właśnie przykładem takiej otwartości i pokojowego współistnienia wyznawców dwóch Kościołów chrześcijańskich żyjących ze sobą w bezpośredniej bliskości. W ciągu wielowiekowego sąsiedztwa mieszkańcy tych miejscowości wypracowali rozmaite sposoby oswajania różnic wyznaniowych i radzenia sobie z nimi na co dzień.

Podstawą moich relacji są przeprowadzone przeze mnie i innych badaczy w latach
1993-2003 badania etnograficzne w wybranych mieszanych wyznaniowo prawosławnokatolickich wsiach rejonu białostockiego w gminie Michałowo w Polce oraz w rejonie lidzkim na Grodzieńszczyźnie na Białorusi1. Mieszkańcy badanych miejscowości to przede wszystkim chłopi i pracownicy kołchozów, zasiedlający te tereny od pokoleń i powiązani ze sobą w miarę jeszcze silnymi więziami rodzinno-sąsiedzkimi i towarzyskimi. W społecznościach wiejskich religia jest na ogół dość istotną sferą życia zbiorowego, regulującą rytm codzienny i świąteczny, wyznaczającą określone normy społeczne i wzorce zachowania.

Interesowało mnie więc, czy różnica wyznaniowa będzie tu ważnym czynnikiem
wpływającym destrukcyjnie na wewnętrzną spójność wsi i komplikującym życie codzienne jej mieszkańców. Jednym z podstawowych pytań badawczych, jakie zadawałam sobie w trakcie prowadzenia badań, to czy fakt, że mieszkają tu prawosławni i katolicy jest podstawą do tworzenia poczucia odmienności kulturowej między nimi. Innymi słowy, czy mamy do czynienia z dwiema różnymi kulturowo grupami? W tradycyjnej socjologii różnica wyznaniowa często traktowana jest jako jedno z podstawowych kryteriów podziału swój – obcy, świadczącego o istnieniu odrębnych grup etnicznych. Co do tego ostatniego stanowiska miałam chyba najwięcej wątpliwości – spotykając się z mieszkańcami badanych wsi nie miałam wrażenia, że obcuję z ludźmi, którzy są przekonani o swojej etnicznej obcości względem członków drugiego wyznania. W moim przekonaniu była to jedna społeczność prawosławnych i katolików, a fakt, że różnią się między sobą wyznaniowo, nie powodował poczucia kulturowej odmienności.

W moich rozważaniach przyjęłam perspektywę antropologiczną, w której na badaną
rzeczywistość patrzy się oczami uczestniczących w niej i współtworzących ją podmiotów, starając się dotrzeć do ich sfery świadomości i stosowanego przez nich języka pojęć. Ważną inspiracją teoretyczną były tu dla mnie prace dwóch badaczy etniczności: Józefa Obrębskiego, przedwojennego badacza Polesia oraz Fredricka Bartha, norweskiego antropologa, redaktora słynnej pracy na temat etniczności: „Ethnic Groups and Boundaries”. Józef Obrębski jeszcze w latach trzydziestych ubiegłego wieku stwierdził, że grupa etniczna, „to twór wyobrażeniowy, nie konkretny”, a więc tyczący się sfery świadomości i definiowania relacji swój-obcy, nie zaś odnoszący się do konkretnych cech kulturowych charakterystycznych dla poszczególnych grup etnicznych2. Z kolei Fredrick Barth uważał, że to nie sama różnica kulturowa stanowi o podziałach etnicznych, ale sposób, w jaki się takie różnice postrzega3. Dla obu badaczy istotne więc były w definiowaniu etniczności i ustanawianiu granic międzygrupowych nie cechy obiektywne, takie jak różnica wyznaniowa czy językowa, które same z siebie nie wywołują sytuacji etnicznej. Ważniejsze jest tu samo poczucie odrębności, które można zbudować na dowolnych cechach, faktycznych bądź wyimaginowanych. Granice etniczne mogą występować również tam, gdzie nie ma istotnych różnic kulturowych. Ważne staje się tu, czy te rzeczywiste bądź potencjalne różnice postrzega się jako coś kluczowego, czy są one istotne społecznie i czy w życiu codziennym odgrywają
one jakąś rolę. Jeśli tak, to można mówić o stawianiu wyraźnych granic międzygrupowych, które stają się podstawą do tworzenia poczucia etnicznej i kulturowej odmienności. Jeśli nie, mamy do czynienia z jedną wewnętrznie zróżnicowaną społecznością.

Przy takich założeniach badawczych bardzo istotną sprawą był wybór właściwej
metody badawczej. Jeśli pragnie się dotrzeć do świata pojęciowego ludzi, który może się różnić zasadniczo od pojęciowego świata badacza i jego wyobrażeń na temat eksplorowanej rzeczywistości, to oczywistym było, że nie da się tego zrobić metodą ankietową. Ankieta to przecież nic innego jak odpowiedź na pytania badacza, który testuje swoje hipotezy. Już samo sformułowanie pytań, potem zaś wtłaczanie respondentów w możliwe gotowe odpowiedzi powoduje, że problem zostaje postawiony tak, jak widzi go sam badacz, nie zaś osoby badane. Dlatego w badaniach nad etnicznością, pojmowaną jako sfera świadomości nie zaś cechy obiektywnie przypisane, o wiele bardziej adekwatne wydawały się badania etnograficzne polegające na osobistym i długotrwałej obecności badacza w eksplorowanej rzeczywistości, jego bliskim kontakcie z badanymi osobami, obserwowaniu ich życia codziennego przez zamieszkanie w ich środowisku, najczęściej w ich własnych domach.

Tylko w ten udaje się dotrzeć do takiego spektrum kulturowego uczestnictwa ludzi, w 
którym możliwe staje się obserwowanie, jak wygląda praktykowanie przez nich wyznaniowej różnorodności. Takie codzienne praktyki są bowiem często sferą wiedzy pozarefleksyjnej, przejawiającej się dopiero w konkretnych działaniach, którą trudno uchwycić za pomocą innych metod badawczych.

Pora zatem na krótką relację z wyników tych badań. Według moich obserwacji, na 
eksplorowanym przeze mnie terenie różnice wyznaniowe między mieszkańcami tej samej miejscowości na co dzień nie odgrywają szczególnie istotnej roli. Można powiedzieć, że mamy tutaj do czynienia z jedną społecznością, której członkowie nie różnią się specjalnie między sobą. Różnica wyznaniowa staje się ważna dopiero w określonych momentach, przy szczególnych okazjach rodzinnych, takich jak śluby, chrzty, pogrzeby oraz w czasie świąt religijnych. Dopiero wtedy występuje bowiem konieczność jakiegoś ustosunkowania się wobec drugiego wyznania, decyzji co do uczestnictwa, bądź nie, w obrządku drugiego wyznania. Jednak również ten aspekt – podwójnego świętowania – okazuje się nie stanowić większego problemu w miejscowościach mieszanych wyznaniowo. Wręcz przeciwnie, im bardziej ktoś uwikłany jest sąsiedzko i zwłaszcza rodzinnie w związki z osobami drugiego wyznania, tym przekraczanie granic międzywyznaniowych wydaje się łatwiejsze, bardziej naturalne i powszechne. W niektórych przypadkach, dotyczy to zwłaszcza osób z małżeństw mieszanych, te granice stają się wręcz niezauważalne, tak że mamy do czynienia z równoczesnym praktykowaniem obrządków obu wyznań, swoistą dwuwyznaniowością.

Taka sytuacja możliwa jest dlatego, że w badanych przeze mnie mieszanych
wyznaniowo miejscowościach funkcjonuje społeczna norma nakazująca przestrzeganie
zasady równorzędności obu wyznań, bez stawiania jednego wyznania ponad drugie. Taka zasada, formułowana explicite również wobec przybyszy z zewnątrz (jest to jedna z pierwszych informacji, jakie otrzymuje się przy pytaniu o kwestię zróżnicowania wyznaniowego) i przejawiająca się w różnych aspektach życia wiejskiego powoduje, że wszelkie konflikty, jakie mogłyby pojawić się na tle wyznaniowym są regulowane społecznie: osoby naruszające tę zasadę są społecznie naznaczane, ich przykład służy jako antywzorzec właściwego postępowania, pokazując na zasadzie kontrastu, jakie postępowanie byłoby w takim przypadku właściwe. Zasada równorzędności wyznań wyraża się na wiele sposobów, między innymi przez obowiązek podwójnego świętowania, uczestniczenia w najważniejszych świętach religijnych obu Kościołów, zwłaszcza w Boże Narodzenie i Wielkanoc, przynajmniej w sposób bierny, przez powstrzymanie się od pracy. Często zamiast określeń „święta katolickie” i „święta prawosławne” stosuje się tu nazwy: „pierwsze” i „drugie” święta, wskazujące na porządek chronologiczny ich świętowania, nie zaś ich wyznaniowe przypisanie, tak jakby oczywistym było, że obydwa są tak samo ważne i obydwa należy obchodzić. Rzecz jasna, różnie bywa z przestrzeganiem tej zasady, jednak przypadki, kiedy ktoś pracował w święto drugiego wyznania są postrzegane bardzo negatywne i zapadają głęboko w pamięć całej społeczności, czasem na kilka pokoleń.
Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że ta dość sielankowa sytuacja ma miejsce jedynie w tych miejscowościach, w których katolicy i prawosławni żyją w bezpośrednim sąsiedztwie i w bliskich związkach rodzinnych od wieków, dobrze znają swoje zwyczaje i mają społecznie wypracowane zasady pokojowego współistnienia. Jednak im większe
oddalenie od granicy zasięgu parafii drugiego wyznania, im mniejsza styczność z osobami drugiego wyznania i mniejsza o nim wiedza, tym dystans międzywyznaniowy staje się większy, a różnica bardziej dostrzegalna. Ustanawiają się granice międzywyznaniowe, które dla niektórych stają się nieprzekraczalne: pojawiają się na przykład wątpliwości co do uczestnictwa w mszach drugiego wyznania przy okazji ślubów, chrztów lub pogrzebów, bo nie ma społecznej regulacji, która na takie swobodne przekraczanie granic by pozwalała.
Różnica kulturowa nie jest w takim przypadku, jak by powiedział wspomniany wcześniej
Fredric Barth, „społecznie zorganizowana”.

Mimo to, również w miejscowościach o nikłym stopniu wyznaniowego przemieszania (na pograniczu rzadko zdarza się spotykać wsie „czysto” katolickie czy „czysto” prawosławne) przy różnych okazjach świąteczno-rodzinnych dochodzi do przekraczania granic międzywyznaniowych zwłaszcza w przypadku pogrzebów, które są szczególnym momentem w życiu wiejskiej społeczności. Nawet jeśli w innych przypadkach
się tego nie robi, w momencie śmierci kogoś bliskiego z rodziny, sąsiada bądź znajomego idzie się na jego pogrzeb bez względu na wyznanie, przekracza się próg obcej świątyni i uczestniczy w mszy nie swojego wyznania. Śmierć taka, z jaką wciąż jeszcze mamy do czynienia na tamtych terenach – tradycyjna i oswojona – wykazuje szczególne właściwości integracyjne, które unieważniają wszelkie granice, również międzywyznaniowe. Jest to szczególnie widoczne na lokalnych cmentarzach, które są bardzo charakterystycznym wizualnym znakiem tego pogranicza. Na cmentarzach sąsiadują ze sobą w ekumenicznej zgodzie krzyże łacińskie i prawosławne oraz cyrylica i łacinka – sakralne alfabety będące symbolem „ruskiej” i „polskiej” wiary, jak się je tutaj potocznie nazywa. Obecnie coraz częściej alfabet stosowany w inskrypcji nagrobnej jest raczej funkcją języka państwowego: na nowych grobach prawosławnych stosuje się teraz najczęściej zapis łaciński, podobnie jak coraz więcej języka polskiego wprowadzane jest do nabożeństw w Cerkwi prawosławnej. Niemniej, wciąż jeszcze zdarza się, że te same imiona i te same nazwiska pojawiają się w obydwu wersjach: po polsku i po „rusku” (faktycznie jest to forma języka starocerkiewnosłowiańskiego stosowanego w liturgii). Podobnie zdarza się w życiu codziennym: posiada się dwie wersje imienia - „odświętną” stosowaną w cerkwi lub kościele (imię nadane na chrzcie) oraz powszednią stosowaną przez najbliższą rodzinę i sąsiadów. Ludziom towarzyszy tu stale pewna forma podwójności, wzajemna przekładalność, przechodzenie z jednej tradycji w drugą. Dzieje się tak zwłaszcza w przypadku licznych tutaj małżeństw mieszanych, gdy małżonkowie oraz ich dzieci dostosowują się nawzajem do swoich tradycji religijnych. Często zdarza się, że więzi rodzinne okazują się dużo silniejsze od więzi religijnych. Spójność rodziny wydaje się wyższą wartością niż wierność swojemu wyznaniu. Wyrazem tego może być dość częsty zwyczaj grzebania zmarłych z małżeństw mieszanych na tym samym cmentarzu – ważniejsza jest tu bowiem lokalizacja rodzinna niż wyznaniowa. Zdarza się to nawet w tych przypadkach, gdy małżonkowie jeszcze za życia pozostawali członkami swoich Kościołów. Trzeba jednak przyznać, że wśród osób pochodzących z rodzin mieszanych często trudno tę wyznaniową tożsamość jednoznacznie określić. W rodzinach tradycyjnych dotyczy
to zwłaszcza kobiet, które cechuje rodowa bilateralność – przynależność do rodziny swojego pochodzenia i do rodziny męża. Ponieważ dbałość o sferę religijną życia rodzinnego jest z reguły przypisana społecznej roli kobiet, to właśnie one zobowiązane są z równą dbałością pielęgnować obie tradycje wyznaniowe, przez co potrafią poruszać się w nich z taką samą kompetencją. Uczęszczają zatem na nabożeństwa zarówno do cerkwi, jak i do kościoła, znają modlitwy „polskie” i „ruskie”, przygotowują święta według obydwu tradycji, tak jakby różnice wyznaniowe były dla nich całkowicie niedostrzegalne, a wszelkie granice między wyznaniami możliwe do przekroczenia.

Nic zatem dziwnego, że na pograniczu o tak otwartym charakterze dochodzi do licznych wzajemnych wpływów i zapożyczeń. Ich przykłady można by mnożyć. Najwięcej jest ich w obrzędowości rodzinnej podczas świąt religijnych i okazjach takich jak chrzest, ślub, a zwłaszcza pogrzeb. Podczas wieczerzy wigilijnej katolicy stawiają na stół kutię, tradycyjną potrawę zaduszkową, która zachowała się w liturgii prawosławnej. Z kolei prawosławni często dostają od katolików opłatek do przełamania się z najbliższymi lub stosują w tej funkcji cerkiewną prosforę, święty chleb, rozdawany przez księdza prawosławnego podczas mszy w cerkwi. Prosfora zastępuje też czasami katolicki chleb świętej Agaty stosowany w tradycyjnej obrzędowości wiejskiej jako zabezpieczenie przed pożarem domu. Wszystkie te zapożyczenia wzbogacają rodzinną obrzędowość, często ich proweniencja ulega zapomnieniu i traktowane są jako własne tradycje.

Wzajemne wpływy widać też w wystroju wnętrz, w organizowaniu tak zwanych świętych kątów (pokucie), popularnych wśród chrześcijan wschodnich domowych ołtarzy lokowanych w jednym rogu reprezentacyjnego pokoju. Katolicy w podobny sposób wieszają swoje obrazy z wizerunkami świętych, niejednokrotnie też przejmowane są wzajemnie pewne motywy ikonograficzne, zwłaszcza te przedstawiające wizerunki Matki Boskiej. Część wpływów, jakie przejmują od katolików prawosławni w Polsce, wynika z 
faktu funkcjonowania w państwie, w którym stanowią oni mniejszość wyznaniową. Do takich należy stopniowa polonizacja języka stosowanego podczas nabożeństw w cerkwi, czy dostosowywanie się do kalendarza katolickich świąt religijnych, np. przez ustanowienie dodatkowego dnia poświęconego wspominaniu zmarłych 1. listopada. Niemniej wzajemne zlewanie się tradycji religijnych na tym pograniczu możliwe jest właśnie dlatego, że nie ma społecznych zakazów przekraczania granic wyznaniowych, że oba wyznania w postrzeganiu społeczności żyjących na tym pograniczu (bez względu na to, jakie byłoby tu stanowisko hierarchów obu Kościołów), nie są ustawione wobec siebie antagonistycznie.

Podsumowując, można powiedzieć, że bliskie sąsiedztwo katolików i prawosławnych wpływa pozytywnie na otwartość obu wyznań i wzajemne przenikanie się tradycji. W badanych społecznościach wiejskich, różnica religijna jest często niezauważalna i rozmyta z uwagi na ciągłe mieszanie się katolickich i prawosławnych tradycji w ramach
wspólnego życia codziennego wsi. Różnice wyznaniowe związane z przynależnością do 
dwóch Kościołów są oswajane i neutralizowane w praktyce życia codziennego, gdyż nie
przypisuje się im istotnej wagi, nie są doniosłe społecznie. Wyznaniowo mieszane społeczności wiejskie, zwłaszcza zaś wyznaniowo mieszane rodziny, są bowiem pierwszym i najbardziej „naturalnym” społecznym otoczeniem, gdzie różnice ulegają oswojeniu, a wyznaniowe granice są stale przekraczane, tak, że możliwe stają się różne formy wyznaniowej podwójności. Okazuje się więc, że wyznanie, które zwykle uznawane jest za dość jednoznaczny wyznacznik identyfikacji etnicznej, nie jest kwalifikatorem tak oczywistym. To, czy różnica kulturowa ma jakiekolwiek znaczenie dla poczucia odrębności i definiowania opozycji swój-obcy, zależy bowiem od nosicieli tych różnic, a nie od arbitralnych stwierdzeń zewnętrznych obserwatorów. Wyznaniowa różnica nie wywołuje bowiem sama z siebie „stosunków etnicznych”.

W badanych przeze mnie społecznościach lokalność oraz wysoko wartościowane
związki rodzinno-sąsiedzkie są najważniejszymi wyznacznikami tożsamości i biorą górę nad podziałami religijnymi. To nie ramy instytucjonalne, przynależność do określonego Kościoła, ustanawiają i urealniają granice wspólnoty, ale wspólny repertuar symboliczny, społecznie uznawane i respektowane wartości lokalnej kultury będące ramą łączącą katolików i prawosławnych. Dlatego też dochodzi do przekraczania granic wyznaniowych, a różnice, które gdzie indziej znaczą i dzielą, tu są często niezauważane lub unieważniane. Jednak w miarę oddalania się od granicy wyznaniowej można zaobserwować narastanie dystansu. Wiedza na temat drugiego wyznania staje się płytsza, a różnica zaczyna być postrzegana jako granica. Wśród tych, którzy nie mają zbyt bliskich kontaktów z osobami drugiego wyznania pojawiają się opinie o wyższości bądź niższości jednego z wyznań oraz opory przed zawieraniem małżeństw mieszanych, przekonanie o trudnościach w utrzymaniu spójności takiego małżeństwa. Tam zaś, gdzie małżeństw mieszanych jest rzeczywiście dużo, pojawiają się przypadki otwartej dwuwyznaniowości i postaw w pełni ekumenicznych, świadczących o tym, że to, co dla hierarchów obu Kościołów wydaje się niemożliwe ze względów dogmatycznych, w życiu codziennym może być z powodzeniem praktykowane.