Albo "Zaproś", albo... ostatni gasi światło!

Data publikacji: 28.01.2018
Średni czas czytania 5 minut
drukuj

Jesteśmy niewielką filią Miejskiego Ośrodka Kultury, w niespełna sześćdziesięciotysięcznym mieście, powołaną do życia dziesięć lat temu, by zbudować ofertę dla najmłodszych zgierzan i zgierzanek. Mamy zaangażowanych i wykształconych instruktorów, mamy całkiem nowy, klimatyczny budynek domu tkacza, mamy ciekawą ofertę, mnóstwo odbiorców i życzliwość w społeczności lokalnej.

Albo "Zaproś", albo... ostatni gasi światło!
Fot. Adam Kajda

Ale mieliśmy też niepokojąco głęboki poziom frustracji i powoli zaczynaliśmy przychodzić do pracy tylko po to, żeby odrobić swoje osiem godzin. Każdy skupiony wyłącznie na swojej (!) działce.

Aplikację do programu "Zaproś nas do siebie!" złożyłam w akcie desperacji, szukając czegoś na kształt coachingu dla instytucji kultury. Nikomu o tym nie powiedziałam. Pomyślałam wówczas, że albo to, albo wszyscy pakujemy pudełka i ostatni zgasi światło. Nasza aplikacja była boleśnie szczera. Że się pogubiliśmy, że nie mamy motywacji, że przesadziliśmy z pracą na rzecz sukcesu placówki, że przestaliśmy widzieć w sobie inspirację.

Trafienie do tego elitarnego grona dwudziestu ośrodków kultury z całej Polski tak naprawdę uratowało Centrum Kultury Dziecka w Zgierzu.

Program nie dał nam pieniędzy, nie dał nam dodatkowych ludzi do pracy, gotowych recept czy obietnicy, że wszystko jakoś się ułoży. Dał nam rzeczy dużo ważniejsze – nieprawdopodobne inspiracje i możliwość spotykania ludzi takich jak my, z podobnymi codziennymi problemami w pracy, tak samo niedofinansowanych i tak samo szukających zrozumienia dla swoich ideałów. Obudził w nas znowu wrażliwość i uważność na to, co robimy, po co i dla kogo. Do tego „Zaproś” zupełnie odczarował monumentalnie nazywającą się instytucję, jaką jest Narodowe Centrum Kultury. Okazało się, że to nie miejsce, a znowu ludzie. Wspaniali ludzie – m.in. Ewa, Ania, Gabrysia to nie niedostępne panie z poważnej instytucji, a fantastyczne, otwarte i empatyczne dziewczyny z „enceku”. Nie można nie wspomnieć tu również o dyrektorze Narodowego Centrum Kultury – dr. hab. Rafale Wiśniewskim, prof. UKSW - czy kierowniku Działu Szkoleń i Profesjonalizacji – Magdalenie Karowskiej-Koperwas, którzy nie budowali dystansu i cały czas dawali nam poczucie, że to oni są dla nas, a nie my dla nich.
 

W Centrum Kultury Dziecka podjęliśmy decyzję, że wszyscy z nas wezmą udział w choćby jednej wizycie studyjnej i to samo polecamy uczestnikom kolejnej edycji. Bo każdy z nas zyskał na tych doświadczeniach coś innego – ktoś odnalazł w sobie nową energię, ktoś zachwycił się spotkaniem z drugim człowiekiem, ktoś docenił, że może być częścią wielkiego widowiska plenerowego i jednocześnie zobaczyć je z perspektywy widza (to wizyta w Murowanej Goślinie). Dla nas wszystkich odkryciem stało się nowe spojrzenie na patriotyzm, dzięki spotkaniu np. w Ośrodku Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej w Kielcach. Zaowocowało to własnym projektem skierowanym do małych dzieci, dofinansowanym z Programu „Niepodległa” i kolejnym - ogólnopolskim, w którym byliśmy partnerem. Drugim, niezwykle ważnym „zaprosiowym” odkryciem stał się wolontariat. On też już pojawił się na mapie naszej codzienności w Centrum Kultury Dziecka w Zgierzu i póki co – zaskakuje nas sukcesem.

Program „Zaproś nas do siebie!” nas przede wszystkim zbliżył – tak globalnie i lokalnie. Dał nam śmiałość, by rozpocząć proces zmiany, ale też punkt odniesienia w postaci spotkań z fachowcami w kulturze – z kilkunastu placówek z całej Polski. Pozwolił nam się zaprzyjaźnić na nowo w CKD i zaprzyjaźnić z ludźmi kultury, zarówno z malutkich, jak i z wielkich ośrodków w kraju. Na razie ta energia nie wygasa, ale wiem, że musimy stale ją pielęgnować, inspirować się i korzystać ze wsparcia.

Ja natomiast cały czas głęboko wierzę, że ekipa „Zaproś nas do siebie! 2017” nie powiedziała jeszcze jeszcze ostatniego słowa!

Karolina Miżyńska