Ustawienia i wyszukiwarka
yass - Bartek Chaciński
„Jass” wziął się od legendarnego słowa, które dało początek jazzowi w Ameryce. Ale ten przedziwny powrót do źródeł służył tu jako wyraz sprzeciwu w stosunku do jazzu w Polsce. To był protest przeciwko skostnieniu lokalnego jazzowego środowiska, a zarazem pozytywna próba stworzenia na miejscu nurtu, który niósłby coś oryginalnego, tutejszego. Protest przeciwko podejściu do jazzu jako muzyki profesjonalizmu i utartych konwencji, a zarazem afirmacja swobody, szaleństwa i poczucia humoru. „Jass” wymyślony został jako pomocna etykietka przez Ryszarda „Tymona” Tymańskiego, lidera powstałej pod koniec lat 80. grupy Miłość. A po kilku latach nazwany przez tego samego muzyka od nowa – jako „yass”.
„Jass” wziął się od legendarnego słowa, które dało początek jazzowi w Ameryce. Ale ten przedziwny powrót do źródeł służył tu jako wyraz sprzeciwu w stosunku do jazzu w Polsce. To był protest przeciwko skostnieniu lokalnego jazzowego środowiska, a zarazem pozytywna próba stworzenia na miejscu nurtu, który niósłby coś oryginalnego, tutejszego. Protest przeciwko podejściu do jazzu jako muzyki profesjonalizmu i utartych konwencji, a zarazem afirmacja swobody, szaleństwa i poczucia humoru. „Jass” wymyślony został jako pomocna etykietka przez Ryszarda „Tymona” Tymańskiego, lidera powstałej pod koniec lat 80. grupy Miłość. A po kilku latach nazwany przez tego samego muzyka od nowa – jako „yass”.
Przez Miłość – łączącą w sobie gdańskie zaplecze punkowo-kabaretowe związane z tamtejsza sceną lat 80. i staranne przygotowanie muzyczne środowiska bydgoskiego – przeszła czołówka muzyków, którzy w różnych wymiarach definiowali ten bardzo różnorodny ruch, o którym sami mawiali „przestrzeń artystyczna”. Od samego Tymańskiego, który podążył później ścieżką piosenki i pastiszu, przez saksofonistę Mikołaja Trzaskę, który odnalazł się we free jazzie, Jacka Oltera, znakomitego perkusistę znanego z niezliczonych, także rockowych projektów i Leszka Możdżera – niezwykle zdolnego pianistę, którego potencjał został najszybciej doceniony i wykorzystany w środowisku polskiego jazzu. Jeśli dodać do nich Tomasza Gwincińskiego, zafascynowanego muzyką współczesną lidera grupy Trytony (później Maestro Trytony) i nieprzewidywalnego klarnecistę Jerzego Mazzolla (Mazzoll & Arhythmic Perfection), zyskamy całą czołówkę kształtującą nową scenę rozwijającą się przez lata 90. w Trójmieście i Bydgoszczy (gdzie znalazła na stałe miejsce w awangardowym klubie Mózg). Jej charakterystycznymi cechami były szacunek dla romantycznego mitu Johna Coltrane’a i sposobu myślenia postępowych czarnoskórych jazzmanów przełomu lat 60. i 70., w tym środowiska AACM z Chicago, do którego należał trębacz Lester Bowie, w połowie lat 90. występujący na żywo i nagrywający z Miłością, prawdziwy mentor yassowców. Polskim punktem odniesienia był też Krzysztof Komeda i jego klasyczny album „Astigmatic” z roku 1965, do którego Miłość nawiązywała w tytule swojej płyty „Asthmatic” 30 lat później. Koncerty yassowych zespołów były przesiąknięte prowokacyjnym duchem punk rocka, zdejmowały jazzowe i kameralistyczne środki muzyczne z piedestału, a cała otoczka ruchu wywoływała zamieszanie na polskiej scenie także w kolejnych latach.
Na gruzach tego środowiska powstały ważne dla polskiej sceny jazzowej grupy Sing Sing Penelope i Pink Freud. Bez yassu nie byłoby też ciekawych środowisk jazzowego pogranicza takich jak grupa Robotobibok i grono skupione wokół wrocławskiego Ośrodka Postaw Twórczych, warszawski krąg muzyków związanych z Jazzgotem, a potem z Warszawskim Undergroundem Jazzowym (tzw. WUJ-ek), a nawet Contemporary Noise Quintet i środowisko studia Electric Eye. Paradoksalnie więc coś, co jeszcze na początku lat 90., było wymierzone przeciwko jazzowemu centrum, po dwudziestu latach zaczęło definiować nowy jazz w polskiej wersji. Członkowie Miłości, Trytonów i Arhythmic Perfection chcieli stworzyć agresywny, walczący underground na rodzimej scenie improwizowanej, ale efektem tych zmagań stał się jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich pomysłów na muzykę ostatnich dekad.
Co dalej?
Czytaj o innych trendach muzycznych ostatnich dwudziestu lat.
Przez Miłość – łączącą w sobie gdańskie zaplecze punkowo-kabaretowe związane z tamtejsza sceną lat 80. i staranne przygotowanie muzyczne środowiska bydgoskiego – przeszła czołówka muzyków, którzy w różnych wymiarach definiowali ten bardzo różnorodny ruch, o którym sami mawiali „przestrzeń artystyczna”. Od samego Tymańskiego, który podążył później ścieżką piosenki i pastiszu, przez saksofonistę Mikołaja Trzaskę, który odnalazł się we free jazzie, Jacka Oltera, znakomitego perkusistę znanego z niezliczonych, także rockowych projektów i Leszka Możdżera – niezwykle zdolnego pianistę, którego potencjał został najszybciej doceniony i wykorzystany w środowisku polskiego jazzu. Jeśli dodać do nich Tomasza Gwincińskiego, zafascynowanego muzyką współczesną lidera grupy Trytony (później Maestro Trytony) i nieprzewidywalnego klarnecistę Jerzego Mazzolla (Mazzoll & Arhythmic Perfection), zyskamy całą czołówkę kształtującą nową scenę rozwijającą się przez lata 90. w Trójmieście i Bydgoszczy (gdzie znalazła na stałe miejsce w awangardowym klubie Mózg). Jej charakterystycznymi cechami były szacunek dla romantycznego mitu Johna Coltrane’a i sposobu myślenia postępowych czarnoskórych jazzmanów przełomu lat 60. i 70., w tym środowiska AACM z Chicago, do którego należał trębacz Lester Bowie, w połowie lat 90. występujący na żywo i nagrywający z Miłością, prawdziwy mentor yassowców. Polskim punktem odniesienia był też Krzysztof Komeda i jego klasyczny album „Astigmatic” z roku 1965, do którego Miłość nawiązywała w tytule swojej płyty „Asthmatic” 30 lat później. Koncerty yassowych zespołów były przesiąknięte prowokacyjnym duchem punk rocka, zdejmowały jazzowe i kameralistyczne środki muzyczne z piedestału, a cała otoczka ruchu wywoływała zamieszanie na polskiej scenie także w kolejnych latach.
Na gruzach tego środowiska powstały ważne dla polskiej sceny jazzowej grupy Sing Sing Penelope i Pink Freud. Bez yassu nie byłoby też ciekawych środowisk jazzowego pogranicza takich jak grupa Robotobibok i grono skupione wokół wrocławskiego Ośrodka Postaw Twórczych, warszawski krąg muzyków związanych z Jazzgotem, a potem z Warszawskim Undergroundem Jazzowym (tzw. WUJ-ek), a nawet Contemporary Noise Quintet i środowisko studia Electric Eye. Paradoksalnie więc coś, co jeszcze na początku lat 90., było wymierzone przeciwko jazzowemu centrum, po dwudziestu latach zaczęło definiować nowy jazz w polskiej wersji. Członkowie Miłości, Trytonów i Arhythmic Perfection chcieli stworzyć agresywny, walczący underground na rodzimej scenie improwizowanej, ale efektem tych zmagań stał się jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich pomysłów na muzykę ostatnich dekad.
Co dalej?
Czytaj o innych trendach muzycznych ostatnich dwudziestu lat.