Witold Gombrowicz na paradzie równości - Magdalena Miecznicka

Data publikacji:
Średni czas czytania 3 minuty
drukuj
Wśród – całkowicie, rzecz jasna, zrozumiałych po latach komuny – zabiegów przyswajania w Polsce zachodnich mód intelektualnych, jest i taki, który polega na czytaniu dawnych autorów na nowe, modne sposoby.
Wśród – całkowicie, rzecz jasna, zrozumiałych po latach komuny – zabiegów przyswajania w Polsce zachodnich mód intelektualnych, jest i taki, który polega na czytaniu dawnych autorów na nowe, modne sposoby. Nie tylko więc polscy pisarze i pisarki rzucili się tworzyć dzieła feministyczne (Olga Tokarczuk, Manuela Gretkowska) lub homoseksualne (Michał Witkowski i jego urocze „Lubiewo”), lecz także profesorowie, doktorzy, studenci oraz krytycy literaccy zaczęli interpretować dzieła dawnych mistrzów zgodnie z nowymi wytycznymi. Najbardziej doniosły przykład to z pewnością nagłe uczynienie z Witolda Gombrowicza pisarza gejowskiego oraz obrońcy mniejszości. Ten czołowy indywidualista literatury polskiej, który w dwudziestoleciu międzywojennym nie potrafił być miły nawet dla tych, którzy go wielbili (Bruno Schulz), nie mówiąc już o całkowitej nieumiejętności podlizywania się wpływowym (na przykład Skamandrytom), w Argentynie zaś wolał spać na stercie gazet i pożyczać swetry od polskich hrabin niż powiedzieć dwa dobre zdania o Borgesie – czyli wstąpić do jakiejkolwiek grupy literackiej, której nie byłby cesarzem – nagle gdzieś na początku nowego tysiąclecia spuścił z tonu i postanowił wybrać się na paradę równości. Zrobił to wprawdzie raczej nieświadomie i cokolwiek zza grobu – ale to nic nie zmienia. Zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę ideę, że teksty nie są, jakie są, same przez się – tylko przez to, jak je odczytamy.
Decyzja o zmianie tożsamości autora „Ferdydurke” zapadła w czasie wielkiej konferencji gombrowiczowskiej w 2004 roku w Krakowie, zorganizowanej z okazji setnej rocznicy urodzin mistrza i przywieźli ją do Polski w swoich laptopach zagraniczni interpretatorzy. Ale podobne interpretacje dokonywane są także wobec innych pisarzy – i nie tylko pisarzy. Ostatnio chodzą słuchy, że dzieła batalistyczne Matejki również okazują się doskonałą ilustracją teorii „queer”, czyli ideologii głoszącej, że podział na płcie męską i żeńską to przeżytek, w dodatku niepoprawny politycznie.