Data publikacji:
Średni czas czytania 4 minuty
drukuj
Wbrew tezom, że upadek komunizmu zapoczątkowany został przez upadek muru w Berlinie, wcześniejszym, a więc bogatszym w konsekwencje, był polski Okrągły Stół i rząd Mazowieckiego. Mniej uświadamianym faktem jest nasze pierwszeństwo w filmie. Oto w przemianie kinematografii prywatnej w zsocjalizowaną nie byliśmy pomysłodawcami, zrobiono to trzydzieści lat wcześniej w Rosji. Ale proces odwrotny, przemianę kina socjalistycznego socjalistycznego kapitalistyczne, przeżywaliśmy jako absolutnie pierwsi.

Jerzy Płażewski

Wbrew tezom, że upadek komunizmu zapoczątkowany został przez upadek muru w Berlinie, wcześniejszym, a więc bogatszym w konsekwencje, był polski Okrągły Stół i rząd Mazowieckiego. Mniej uświadamianym faktem jest nasze pierwszeństwo w filmie. Oto w przemianie kinematografii prywatnej w zsocjalizowaną nie byliśmy pomysłodawcami, zrobiono to trzydzieści lat wcześniej w Rosji. Ale proces odwrotny, przemianę kina socjalistycznego socjalistycznego kapitalistyczne, przeżywaliśmy jako absolutnie pierwsi. Skoro nie było żadnych precedensów, to każdy nasz krok na drodze przemian decydował o kierunku tej drogi, u nas, ale i u inny demoludów.
Transformacja ustrojowa spotkała kino polskie w dwa lata po uchwaleniu ustawy o kinematografii. Ustawa była emanacją poprzedniego ustroju, nie mogła więc regulować niemal żadnych wyłaniających się problemów, wręcz nie przewidywała kinematografii sprywatyzowanej. Naturalnie do podstawowych przemian nowa ustawanie była nieodzowna, ewolucję wyznaczały kanony ponadśrodowiskowe: demokratyzacja, prywatyzacja, wolny rynek, wolność wypowiedzi, zniesienie cenzury. Powołany na szefa kinematografii Juliusz Burski był bezspornie kandydatem zaufania środowiska filmowego. Umiał rozwiązać problem wspomagania przez państwo produkcji nowych filmów w powiązaniu z ich rzeczywistymi walorami, nie zaś faworyzowaną pozycją dobrze widzianych producentów. Tę politykę twórczo kontynuował Waldemar Dąbrowski.
Mogło się wówczas wydawać, że obrana droga jest naturalną, logiczną, jedynie słuszną. Ale dziś uprawnione jest podejrzenie, że ujęci optymizmem zaniedbaliśmy szerszą dyskusję nad nowym kształtem kina. Zanegowanie dyktatu partyjnego powszechnie cieszyło się, ale nie wzbudzała dostatecznego lęku komercjalizacja, ubóstwienie pojęcia zysku. Uśmiechała się skłonność do wsłuchiwania się w opinie widza, ale owo pojęcie widza pośpiesznie ujednolicano. Zapewne można było skuteczniej przeciwdziałać przekształcaniu kin w banki, czy przysłowiowe stacje obsługi. Stanowczo lepiej można było zorganizować dostęp widzów do najciekawszych pozycji kina światowego. Przez bite dwie dekady nie zrobiono nic dla kształcenia filmowego w szkołach.
Gdybyśmy cofnęli się do r. 1989, niektóre rzeczy można było zacząć inaczej. Ale i dziś nie jest na to za późno.