Młodsi zdolniejsi - Joanna Derkaczew

Data publikacji:
Średni czas czytania 4 minuty
drukuj
W marcu 1998 roku, Piotr Gruszczyński recenzent „Tygodnika Powszechnego” po raz pierwszy używa określenia „młodsi zdolniejsi” wobec grupy reżyserów: Anny Augustynowicz, Zbigniew Brzozy, Piotr Cieplaka, Grzegorza Jarzyny i Krzysztofa Warlikowskiego.

W marcu 1998 roku, Piotr Gruszczyński recenzent „Tygodnika Powszechnego” po raz pierwszy używa określenia „młodsi zdolniejsi” wobec grupy reżyserów: Anny Augustynowicz, Zbigniew Brzozy, Piotr Cieplaka, Grzegorza Jarzyny i Krzysztofa Warlikowskiego. Wkrótce potem trzydziestoletni Grzegorz Jarzyna zostaje dyrektorem artystycznym Teatru Rozmaitości w Warszawie. Od tego momentu rozpoczyna się w polskim teatrze przyśpieszenie pokoleniowe. Nagle młodość świeżość, zdolność reagowanie na mody i stwarzanie ich staje się bardziej poszukiwana niż dojrzałość i doświadczenie.
Na scenę wkraczają wychowankowie Krystiana Lupy, trzydziesto-czterdziestolatkowie, przynoszą nowe tematy, nową estetykę. Szybko zajmują stanowiska dyrektorskie, wywołują ferment, prowokują skupiają na sobie uwagę mediów. Stają się idolami, autorami zjawisk kultowych, przyciągają do teatru młodą publiczność. Całkowicie zmieniają wizerunek teatru i jego pozycje na tle innych dziedzin sztuki. Wkrótce staje się on dzięki nim jednym z najważniejszych kulturalnych ”towarów eksportowych”, dziedziną najbardziej nowoczesna i odważną.
Niektórych z nich nazywano zamiennie ”brutalistami” ze względu na zainteresowanie ostrymi tekstami Sarah Kane, Mariusa von Mayenburga czy Marka Ravenhilla. Konserwatywna krytyka biła na alarm, ostrzegała przed nimi jak przed zarazą. Dziś ci sami autorzy o większości MZ piszą jako o mistrzach.
Nie działali kolektywnie, nie pisali wspólnych manifestów pokoleniowych. Stosowali jednak podobne strategie, jednakowo dążyli do odnowy skostniałego, wciąż zubożonego po czasach cenzury języka teatralnego. Ich zmasowany atak na polskie sceny był może najbardziej wyrazistym wydarzeniem od czasu pojawienia się ma scenach ”Młodych zdolnych” (tak w 1969 roku krytyk „Teatru” Jerzy Koenig” określił grupę w skład której wchodzili: Jerzy Grzegorzewski, Izabella Cywińska, Maciej Prus, Helmut Kajzar i Roman Kordziński). ”Młodych zdolnych” od ”młodszych zdolniejszych” dzieli ok. trzydziestu lat. To więcej niż różnica jednego pokolenia. Termin jednak okazał się tak chwytliwy, że krytycy próbowali odtąd wynajdywać etykietki generacyjne dla każdego rocznika szkół teatralnych. Młodsi zaledwie o kilka lat koledzy po fachu byli więc ”pokoleniem porno” czy ”nowymi niezadowolonymi”. Kolejni: ”siedmioma wspaniałymi”, ”pokoleniem interface”, a nawet ”pokoleniem wieszaka”.
Gest Piotra Gruszczyńskiego na zawsze zmienił więc krytykę teatralną, tak jak opisani przez niego reżyserzy na zawsze zmienili sytuację polskiego teatru.
Pozytywnym zmianom towarzyszy narastająca odtąd presja. Głód nowości. Młodsi zdolniejsi pojawili się nagle z nową estetyką i sposobem pracy. Ani prasa, ani dyrektorzy nie oczekiwali od nich natychmiastowego dostarczenia dzieł i spektakli wybitnych. Dziś młodzi czują nacisk, by jeszcze przed trzydziestką stać się oficjalnie uznanym geniuszem.