"Sen nocy letniej" trio z Gdyni - Jacek Mikołajczyk

Data publikacji:
Średni czas czytania 4 minuty
drukuj
27 października 2001 r. W Teatrze Muzycznym w Gdyni wybuchł „Sen nocy letniej” Leszka Możdżera, a właściwie autorskiej trójki: Leszek Możdżer, Wojciech Kościelniak, Jarosław Staniek, ze znaczącym – choć bez przesady – udziałem Williama Szekspira.
27 października 2001 r. W Teatrze Muzycznym w Gdyni wybuchł „Sen nocy letniej” Leszka Możdżera, a właściwie autorskiej trójki: Leszek Możdżer, Wojciech Kościelniak, Jarosław Staniek, ze znaczącym – choć bez przesady – udziałem Williama Szekspira.
Miejsce było odpowiednie na teatralno muzyczną bombę. Gdynia, od czasów Danuty Baduszkowej, w latach 70. animującej rozwój polskiego (sic!) musicalu, poprzez zryw w postaci „Kolędy nocki” Trzcińskiego/Brylla, aż po lata drugiej świetności pod rządami Jerzego Gruzy, w pełni zasłużyła na miano „Broadwayu nad Bałtykiem”. W okresie już nam bliższym dyrektor Maciej Korwin zbudował tam musicalowy think tank, który wkrótce miał odcisnąć na rodzimym życiu teatralno muzycznym iście niezatarte piętno.
Artyści spotkali się na scenie w czasie pierwszej polskiej realizacji „Hair”, ale to właśnie w „Śnie…” zabłysnęli pełnią swej potrójnej osobowości. Ich „trans opera” była emanacją bujnej wyobraźni Możdżera, wirtuozersko żonglującego konwencjami, by zastąpić je ostatecznie własnym muzycznym lasem ateńskim, energetyzującej choreografii Stańka, przekładającego jego rytmy na doskonale precyzyjną maszynerię ruchu scenicznego, oraz nadrzędnej, fascynującej reżyserskiej wizji Kościelniaka, trzymającego w ryzach nagromadzone na afiszu indywidualności.
W „Śnie…” wystąpiła plejada artystów, którzy również stali się znakiem rozpoznawczym gdyńskiego teamu, by wymienić tylko Cezarego Studniaka, Bognę Woźniak, Janusza Radka czy braci Kamińskich. Wkrótce zresztą team ów wypełnił dobrych parę wagonów ekspresu relacji Trójmiasto–Wrocław i objął we władanie nadodrzańską operetkę szturmem, po którym z owego przybytku podkasanej muzy nie została nawet nazwa.
„Sen…” na Wybrzeżu przeszedł już do legendy. Dla szczęśliwców, którzy zdołali go zobaczyć (niestety, nie osiągnął statusu „long running show”, nawet na skalę polską), jest dowodem na to, że odważne projekty musicalowe są u nas możliwe i że efekty mogą dorosnąć do całkiem śmiałych oczekiwań. Jego twórcy kształtują dziś polski teatr muzyczny w bodaj najciekawszej postaci: Możdżer, uzyskawszy status prawdziwej gwiazdy jazzu, chyba jako jedyny jego rodzimy przedstawiciel w swych teatralnych dziełach, wznosząc się ponad poziom inscenizacyjnej użytkowości; Staniek, zdobywszy przebojem nie tylko muzyczne nadwiślańskie sceny, dokonując znaczącego skoku z jednej strony w autorskie projekty, a w świat wielkiej rozrywki z drugiej; Kościelniak, po okresie wrocławskiej dyrekcji, skupiając się powoli na polskiej twórczości muzyczno teatralnej.