Wiecie, że zanim zaczęliśmy jeździć NA GAPĘ, to już chodziliśmy NA GAPĘ? 
Wyrażenie NA GAPĘ już w XIX w. używane było w znaczeniu ‘bez biletu’. Najpierw określenie to stosowano wobec delikwenta, który – nie mając pieniędzy, żeby wykupić bilet na spektakl – mimo to chodził do teatru i wkradał się na widownię przez kulisy (albo inną drogą). NA GAPĘ dlatego, że – jak pisze Andrzej Bańkowski – wkradał się „by trochę się pogapić na przedstawienie, choćby w ostatnim akcie” [ESJP, I, 408]. Dopiero z czasem wyrażenie NA GAPĘ zaczęło być stosowane w odniesieniu do jeżdżenia bez biletu środkami komunikacji publicznej: najpierw tramwajami konnymi (NA GAPĘ jeździli przede wszystkim ci, którzy czepiali się tramwaju, żeby przejechać przystanek lub dwa) i pociągami, później tramwajami elektrycznymi, wreszcie trolejbusami i autobusami.  
Można by się zastanowić, dlaczego w takim razie mówi się NA GAPĘ, a nie „na gapia”, bo to przecież GAP jest od gapienia się na coś, a GAPA przegapia okazje… No, cóż, kiedyś i formy, i znaczenia były mniej zróżnicowane i w tym samym użyciu, semantycznie związanym z GAPIENIEM SIĘ, pojawiał się i ten GAP, i ta GAPA, i ten GAPA.

Źródło:

[ESJP, I, 408; SWil, 334]