„Przejście" - Kultura Dostępna w Kinach
W wyniku nawałnicy został uszkodzony most łączący świat żywych ze światem umarłych. W związku z tym, wiadomość o jej śmierci, dociera do Marii z opóźnieniem. Maria jak gdyby nic, wychodzi do pracy, ale ludzie wokół zaczynają ją lekceważyć. Widzą ją bliscy, dla innych staje się obojętna. Maria nie wie co zrobić, wraca do domu rodzinnego. Wraca do Matki, do miejsca, które opuściła za życia. Do domu Matki przywieziono już jej ciało. Zaczynają się tradycyjne obrzędy. Łapiduch oporządza ciało przed pochówkiem. Rodzina stara się nakłonić Marię, by zobaczyła ciało i się zidentyfikowała. To warunek konieczny, by dotarło do niej, że nie żyje. Pogodzenie się z tym faktem, ma jej oraz jej bliskim przynieść ulgę. Ale Maria buntuje się. Nie zgadza się na śmierć.
Recenzja | Łukasz Maciejewski
Osobliwe kino: Dorota Lamparska, reżyserka o sporym już dorobku, w stosunkowo późnym debiucie, zderza metafizykę z rozgrywającą się na wsi historią obyczajową. Ewidentne powinowactwa z późną twórczością Kieślowskiego są w tym przypadku jednak przeszkodą.
Elementy składowe wydały się zapowiadać spełnienie: zdjęcia Jolanty Dylewskiej, jednej z najwybitniejszych polskich operatorek, w obsadzie - Wiktoria Gorodeckaja, znakomita aktorka Teatru Narodowego w Warszawie w pierwszej głównej roli filmowej, ale także Aleksandra Justa, Monika Kwiatkowska, Agnieszka Mandat, Lech Dyblik, Jacek Braciak, Jowita Budnik czy Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, scenografia Anny Wunderlich. Wszystko niby się zgadza, a jednak tym razem trudno mówić o pełnym sukcesie.
Lamparskiej, sięgającej po opowiadanie „W tył, w dół, w lewo” Weroniki Murek pomieszczone w głośnym zbiorze młodej pisarki, „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”, nie udało się przenieść szczególnej atmosfery prozy Murek na ekran.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że sięgnęła po temat najtrudniejszy z możliwych. W „Przejściu” opowiada o metafizyce, o życiu po śmierci, o duchowości, ale w tonacji rzadko spotykanej w sztuce – czerpie z mitów, ludowych przesądów, rytuałów. Bohaterką „Przejścia” jest Maria (Gorodeckaja). Maria nie żyje, a jednak jej energia wciąż jest obecna, niektórzy czują jej obecność, inni widzą także cielesność. Jest zawieszona między światami. Życiem i śmiercią. W pracy, w mieście, nikt jej nie czuje, ani nie zauważa, dopiero powrót do domu rodzinnego sprawi, że „duch przejścia” dostanie szansę na ostateczne uwolnienie.
Maria obserwuje przygotowania do własnego pogrzebu, ale rytuał spełni się dopiero wówczas, kiedy zmarła ujrzy swoje ciało niejako z zewnątrz, przyjmie śmierć. Tymczasem bohaterka tego nie rozumie, odrzuca taki schemat, chce jeszcze żyć, chce trochę jeszcze pobyć z bliskimi.
Wielki temat dla Buñuela, ale Lamparskiej nie do końca udało się wyważyć proporcje. Dwie sfery, metafizyczna i rodzajowa, nie przenikają się tak, jak moglibyśmy oczekiwać. Nie rozumiemy ani intencji bohaterki, ani jej matki, reakcje gości pogrzebu in spe też wydają się zbyt deklaratywne, żeby nawet biorąc pod uwagę, że grają to aktorzy formatu Jowity Budnik , wydały się wiarygodne.
Mimo to, film broni się ułomną próbą ochrony rzeczywistości niematerialnej, niedotykalnej. Lamparska próbuje penetrować te przestrzenie świadomości, które wydają się zapomniane lub odrzucane przez kulturę pop. To, z jednej strony, decyzja o skróceniu życia na własne życzenie, z drugiej zaś, poczucie zmarnowanej szansy, jaką był nieudany miłosny afekt, albo przedwczesne zerwanie więzi z korzeniami, z rodziną, społecznym kodem. Są to jednak warstwy pojawiające się mimochodem, niemające w tym filmie pierwszorzędnego znaczenia. Pierwszy plan mniej jest efektowny. To „Przejście” udało się połowicznie.