„Miłość jest blisko" - Kultura Dostępna w Kinach
Natalia i Adam znają się od dziecka. Nigdy nie byli parą, ale od zawsze byli razem. Są sąsiadami, korzystają wspólnie z pomieszczeń w swoich mieszkaniach, a ich sypialnie dzieli tylko cienka ściana. Natalia pragnie mężczyzny, najlepiej opiekuńczego domatora, który byłby oparciem dla niej i jej syna. Adam po rozwodzie szuka silnych emocji i najchętniej wybrałby się do Amazonii. Pewnego dnia marzenia Natalii i Adama się spełniają. Na jego drodze los stawia piękną Marikę, podróżniczkę i pisarkę, która zaprasza go do swojego świata. Tymczasem w Natalii zakochuje się Bruno, bogaty dentysta, który chce spełniać jej wszystkie marzenia. Przypadkowe znajomości zapowiadają się obiecująco.
Łukasz Maciejewski | recenzja
„Miłość jest blisko”, pełnometrażowy debiut Radosława Dunszewskiego, reżysera wielu popularnych seriali, w zgodzie z tytułem, obiecuje głównie lekkoprzyswajalną filmową strawę, idealną na czas okołowalentynkowy.
Kiedy w jednej z pierwszych sekwencji, widzimy roześmiane twarze Natalii – Weroniki Książkiewicz i Adama – Wojciech Solarz, czujemy, że w zgodzie z logiką komedii romantycznych, tę dwójkę połączy głębsze uczucie. Nie chcąc spoilerować, dodam tylko, że jakiś czas będziemy musieli poczekać na wyjaśnienie zagadki.
Zarówno Książkiewicz jak i nieopatrzony jeszcze w gatunku komedioworomantycznym Solarz, paradoksalnie najlepsi są wtedy, kiedy wcale nie muszą grać uczucia. Oto codzienne życie mieszkających obok siebie kumpli. On i ona po przejściach, z problemami: w przyjaźni odnajdują sens i motor do działania. Codzienność mniej doskwiera, kiedy czujemy, że po kolejnym słabym dniu, przychodzi wieczór zwierzeń, wspólnego komentowania wydarzeń dnia czy oglądania ...komedii romantycznych.
Natalia i Adam to przyjaciele idealni, pojedynczo szukają szczęścia poza przyjaźnią. I znowu w zgodzie z logiką gatunku, napotkają substytut takiego szczęścia. Zarówno Grzegorz Małecki w roli przystojnego dentysty, jak i Olga Bołądź jako ekscentryczna Marika, zrobią co tylko mogą, żeby wybronić swoich bohaterów, albo przynajmniej nadać im jakiekolwiek cechy indywidualne, ale w tym przypadku scenariusz nie daje im wielkiego pola do popisu. Pojawiają się, robią swoje, każdy z nich trochę namiesza, po czym, w zgodzie z konwencją, zniknie. Pamiętajmy przecież, że miłość głównych bohaterów „jest blisko”. Prawdziwa miłość, nie wymyślona.
Film Dunszewskiego nie aspiruje do utrwalenia się w świadomości widzów. Nie pretenduje do tego, że zostanie zapamiętany na lata. To raczej jednosezonowa przyjemność. Z prostą historią, prostymi emocjami, nieinwazyjną muzyką, zdjęciami, scenografią. Wszystko pod określony format adresowany dla określonego widza. Jeżeli zatem, jako „Kultura Dostępna w Kinach”, trafiliśmy akurat na słabszy dzień naszego widza, gorszy nastrój lub jakieś niewielki smuteczek, komedia „Miłość jest blisko” może okazać się całkiem niezłym antydepresantem. Świata tym filmem nie zmienimy, historii kina również, ale o tym, że „miłość jest blisko”, warto pamiętać zawsze.