„Jakoś to będzie” – Kultura Dostępna w kinach
Kiedy mimo trzydziestki na karku wciąż mieszkasz z rodzicami. Gdy brakuje ci kasy, z dziewczyną się nie układa, a twoje życie coraz częściej ma smak taniego piwa z dyskontu – wtedy dostrzegasz, że najwyższa pora, żeby w końcu coś zmienić. Do takich wniosków dochodzą zgodnie Albert, Marcin i Jacek – trzej kumple z osiedla, którzy po serii biznesowych katastrof, wreszcie wpadają na pomysł, jak nieźle zarobić. Tak rodzi się plan śmiałej akcji, która zaprowadzi bohaterów w sam środek wielkiego wesela, gdzie czeka na nich nie tylko kasa, ale i szansa na gorący romans. Po drodze wystarczy tylko niczego nie popsuć. A z tym, jak wiadomo, bywa różnie. Czasem łatwiej powiedzieć, niż samemu coś zrobić.
Ostre jak brzytwa spojrzenie na współczesną Polską i absurdy codzienności w zwariowanej komedii producentów obsypanych nagrodami filmów: „Supernova”, „Cicha Noc” oraz „Eastern”. W obsadzie filmu – w rolach bohaterów, dla których każdy dzień to dzień świra – wystąpili: Dobromir Dymecki („Volta”, „Planeta Singli”), Sebastian Pawlak („Mowa ptaków”, „Zabawa zabawa”), Albert Osik („Ikar. Legenda Mietka Kosza”), Dorota Pomykała („Gotowi na wszystko. Exterminator”), Małgorzata Hajewska-Krzysztofik („W głębi lasu” Netflixa oraz „Król” Canal+) oraz Katarzyna Cynke („Zabawa zabawa”, „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”). Reżyserią filmu zajął się Sylwester Jakimow – twórca nagradzany na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” oraz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Obraz powstał w Studiu Munka SFP. Jego koproducentem jest CANAL+ Polska, a dystrybucją w Polsce zajmuje się Kino Świat. „Jakoś to będzie” to komediowa jazda bez trzymanki – nieprzerwany ciąg gagów rodem z najlepszych stand-upów, pełen rozbrajających postaci, komicznych sytuacji i wydarzeń, które aż za dobrze znamy z krajowej rzeczywistości. Film, który rozśmiesza, zaskakuje, porusza i ma wszelkie atuty, by stać się dziełem kultowym!
Łukasz Maciejewski I recenzja
Pamiętam krótkie metraże Sylwestra Jakimowa: były dla mnie odkryciem. Jakimow był bowiem inny, ale „inny” w zupełnie innym wydaniu niż jego koledzy. Mam wrażenie, że – upraszczając - większość studentów i absolwentów Szkoły Filmowej w Łodzi, stymulowanych przez ambitnych wykładowców, za wszelką cenę usiłuje pokazać jak bardzo są ambitni, oryginalni, oczytani i mądrzy. Jakimow miał inny cel. Tego, że jest oczytany i mądry (jest!), nie musiał ani nie chciał nikomu udowadaniać, chodziło mu raczej o to, żeby pokazać, że śmiech widza nie musi wynikać z prostego, często prymitywnego gagu, a inspiracje klasycznymi romkomami brytyjskimi nie wyczerpują tematu. Krótkie filmy Jakimowa bawiły i wzruszały, przemycały też ważną intencję społeczną. Otwórz oczy, rozejrzyj się dookoła, świat jest różnorodny i wcale nie kończy się na Zbawiksie czy na krakowskim Kazimierzu.
Sylwester Jakimow rozwija te wątki w pełnometrażowym debiucie fabularnym, filmie „Jakoś to będzie”. I znowu mamy podobną sytuację. Chce być zabawny dokładnie tam, gdzie inni wzruszają ramionami, albo starają się po prostu wzruszać. Polska B, C, D – aż do końca alfabetu. To jest świat bohaterów filmu. Na pytanie, co dalej, odpowiedzieliby - „jakoś to będzie”. Tutaj nie ma wielkich marzeń o podbijaniu rynku, zawodowych i prywatnych awansach, najmodniejszych klubach i gadżetach. Tutaj żyje się od pierwszego do pierwszego, kupuje chipsy i tanie piwo, a w mieszkaniu z nieśmiertelną boazerią, telewizor jest włączony od rana do wieczora. I właśnie w takiej rzeczywistości, to największa, dla wielu trudna do przyjęcia niespodzianka, jest także śmiesznie. Tak, śmiesznie.
Jakimow wydaje się innowatorem konwencji, bo przecież przyzwyczailiśmy się do pewnych rytuałów odbioryczych. Jeżeli Polska B, to koniecznie musi nam być smutno, powinniśmy się litować i współczuć (z lekkim poczuciem wyższości), a w filmie Jakimowa chce być zabawnie. Smutek staje się zaś immanentną częścią zabawy. Czyż w życiu nie jest podobnie? W „Jakoś to będzie” nie czuje się przykrego dla mnie protekcjonalnego tonu w opowiadaniu o peryferiach, marginesach. Bohaterowie grani z wdziękiem i wyczuciem komediowego rytmu przez Sebastiana Pawlaka, Alberta Osika i Dobromira Dymeckiego, nie są może najmądrzejsi ani najrozsądniejsi, ale zwyczajnie dają się lubić. Ich utopie, marzenia, kiepskie koncepty i jeszcze gorsze wykonanie, stają się nie tylko całkiem udanym grepsem, ale także czymś w rodzaju przesłania: „jesteśmy, jacy jesteśmy, mamy prawo do głupoty, mamy prawo do błędów”. Jakimow stawia przed nami lustro i się do tego lustra uśmiecha, podczas gdy inni stroją raczej groźne miny. Uśmiechajmy się. To pomaga. Poza tym – „jakoś to będzie”.