Data publikacji: 01.01.2010
Średni czas czytania 5 minut
drukuj
Po co do Polski Po co do Polski czyli zegarki, kalesony, fortepiany... [...] teodolitów 27 sztuk parowozy 3 sztuk aparatów telefonicznych ...

Po co do Polski
czyli
zegarki, kalesony, fortepiany...


[...]

teodolitów 27 sztuk

parowozy 3 sztuk

aparatów telefonicznych 3520 sztuk

kalesonów 102575 sztuk

prześcieradeł 46681 sztuk

aspiryny 510 kg

rondli emaliowanych 1813 sztuk

furmanek 750 sztuk

maszyn do pisania 259 sztuk

patefonów 23 sztuk

balii ocynkowanych 1369 sztuk

świń 77 sztuk

papierosów machorkowych 15800 sztuk

zegarków złotych 146 sztuk

rowerów 1372 sztuk

fortepianów 36 sztuk


Teodolity obok kalesonów, rowery i zegarki blisko fortepianów ? Żart ? Nic podobnego, to tylko niewielki fragment dokumentu, podpisanego przez majora Gawriłowa, szefa Oddziału V Sztabu Frontu Ukraińskiego, jednego z dwóch frontów Armii Czerwonej, skierowanych przeciwko Polsce we wrześniu l939 roku. Cytowany dokument jest „Zestawieniem zdobycznego uzbrojenia i mienia zagarniętego w okresie kampanii polskiej i spisanego według stanu na dzień 1 listopada l939 roku”*, aktualnie przechowywanym w Rosyjskim Wojskowym Archiwum Państwowym (RGWA). Z innych, znajdujących się w tym archiwum dokumentów, można się także dowiedzieć, że w okresie „kampanii polskiej” nie zawsze ewidencjonowano zdobyczną żywność oraz odzież, „oficerowie bez żadnej kontroli rozbierali [? ] rowery, broń osobistą i myśliwską, a „lejtnant Ratkow z 97 pułku artylerii haubic na oczach żołnierzy zabrał zegarki i dwie puszki konserw dwóm jeńcom wojennym”. Za ten czyn „wykluczono go z Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii /bolszewików/”

------------------

* Pełny tekst najściślej tajnego przez ponad 50 lat „Zestawienia” ujawniony został w studium historyczno - wojskowym Czesława K. Grzelaka pt. „Kresy w czerwieni 1939”. ( Wydawnictwo NERITON, Warszawa 2001 )

Sowiecki plakat propagandowy
Sowiecki plakat propagandowy
 

Bratnia pomoc?


W żadnej książce ani w gazecie, wydawanej w latach l944 – 1989 nie można było napisać o kradzieży zegarków przez lejtnanta Ratkowa. podobnie jak umieścić artykułów lub fotografii, potwierdzających wrześniową współpracę wojsk niemieckich i sowieckich. Takie zdjęcia oczywiście istniały, bo w 1939 roku trafiły do archiwów, zarówno berlińskich jak i moskiewskich. Ale nie utajniono ich tylko w Rzeszy, bo w ZSRR szybko trafiły do najtajniejszej części archiwów państwowych lub wojskowych. Fotografie przechowywane w Rzeszy miały prawo nie przetrwać. Tak się nie stało i dlatego możemy dzisiaj oglądać, jak wyglądały spotkania czerwonoarmistów z czołgistami Wehrmachtu, z jaką życzliwością wymieniali uwagi oficerowie obu agresorów i kto wspólnie

defilował w Brześciu 23 września l939 roku...


Kładąc kiedyś cenzuralny szlaban na fotografie nie zapomniano o podobnej blokadzie na każdą informację o sowieckiej inwazji, która zyskała obowiązującą nazwę „operacji wyzwoleńczej”. Wojska obu sowieckich frontów biły się już na granicy, gdy Wiaczesław Mołotow informował radiosłuchaczy o Armii czerwonej, która wzięła w obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi”, o „wyzwoleniu narodu polskiego z nieszczęsnej wojny, do której wtrącili go nierozumni kierownicy”, wreszcie o „świętym obowiązku podania ręki pomocy swym braciom – Ukraińcom i braciom - Białorusinom, zamieszkującym Polskę”


Na kłamstwo o „świętym obowiązku pomocy” chętnie dał się nabrać amerykański sekretarz stanu Cordell Hull, uznający za ważną „ochronę mniejszości rosyjskiej we wschodniej Polsce”, podobnie jak 1 lord brytyjskiej admiralicji- Winston Churchill, który wkroczenie wojsk sowieckich ocenił w przemówieniu za „konieczne dla zabezpieczenia Rosji w związku z niemieckim zagrożeniem...”Obaj znali w tym czasie tekst układu Ribbentrop – Mołotow. Nie czytali wprawdzie tajnego protokołu dodatkowego, ale bezkrytyczne przyjęcie informacji o pomocy dla ludności, mieszkającej na terenie suwerennego państwa nie może wystawiać tym dyplomatom dobrego świadectwa...


Lepiej od nich oceniają sytuację... dziennikarze. Przekroczenie granicy RP przez wojska Związku Radzieckiego londyński „Times” dosadnie nazwał „uderzeniem Polski nożem w plecy”. I nie dając się nabrać na zapewnienia o „bratniej pomocy” wyjaśnił czytelnikom, że „według tezy radzieckiej rozpad państwa polskiego pozwala na inwazję, której Moskwa nie uważa za wojnę, a zamiarem ZSRR jest najwidoczniej przyłączenie Białorusi i Ukrainy”.