Ustawienia i wyszukiwarka
Przełomowy jubileusz, czyli 7 na 70
Sala Nowego Teatru w Warszawie, choć nietypowa dla koncertu z udziałem orkiestry, wypełniła się 30 listopada muzyką świętującego 70. urodziny jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów współczesnych, Pawła Szymańskiego, zręcznie łączącego tradycję przeszłości z tym co aktualne i nowatorskie. Program obejmował siedem utworów kompozytora, od najstarszych, jak „Limeryki” (1975), po najnowszy „Margaret’s Toy”, napisany na specjalne zamówienie Festiwalu Eufonie.
Wieczór rozpoczęły „Limeryki”, w których Agnieszka Podłucka (skrzypce) i Małgorzata Sarbak (klawesyn) doskonale oddały ich zwięzły, aforystyczny charakter i cierpkie brzmienia. Następnie powrócono do mrocznych lat 80. z utworami „Villanelle” i „Appendix”. W pierwszym z nich, inspirowanym brytyjskim barokiem, a zarazem pełnym atonalnych, niepokojących fragmentów, kontratenor Jan Jakub Monowid wykazał się wielką emocjonalnością i aktorską ekspresją. „Appendix”, napisany jako „zamiennik” odrzuconego koncertu fletowego, to intrygujące rozmowy flecisty (Łukasz Długosz) z zespołem instrumentalnym, pełne nakładających się pulsów i różnorodnych rytmów.
Pierwsza część zakończyła się dwoma utworami na klawesyn: inspirowaną Bachem „Une suite de pièces de clavecin par Mr Szymański”, oraz nowym, niezwykle wymagającym technicznie „Margaret’s Toy” na klawesyn przestrojony ćwierćtonowo. Klawesynistka Małgorzata Sarbak, wykonała je znakomicie, wykazując się niezwykłą kondycją i precyzją.
Druga część koncertu, z udziałem Orkiestry Filharmonii Śląskiej pod batutą Yaroslava Shemeta otworzyła przestrzeń dla bardziej złożonych kompozycji. „Quasi una sinfonietta” (1990), z ironiczną „Mozartowską” stylistyką, świetnie wkomponowała się pomiędzy dwie wersje koncertów fletowych: wspomnianym już „Appendixem” oraz najnowszym „It’s fine, isn’t it?”. W tym ostatnim, dzięki akustyce teatru, wszystkie detale – od zdobienia pojedynczych dźwięków po humorystyczny cytat i finałowy strzał z perkusyjnego kapiszona – były wyraźnie słyszalne. Łukasz Długosz grał z wyjątkową lekkością, a Yaroslav Shemet idealnie kontrolował rytm orkiestry. Wieczór w Nowym Teatrze okazał się wspaniałym, ale nie pozbawionym charakteru hołdem dla muzyki Szymańskiego.