Eufonie rozpoczęła symfonia "Siedem bram Jerozolimy"

Data publikacji: 04.11.2024
Średni czas czytania 6 minut
drukuj

"Siedem bram Jerozolimy": tradycja i teraźniejszość. Trudno wyobrazić sobie lepszy i bardziej obrazowy utwór odzwierciedlający ideę Festiwalu Eufonie niż "Siedem bram Jerozolimy" Krzysztofa Pendereckiego. Monumentalna wokalno-instrumentalna VII Symfonia Mistrza zabrzmiała 2 listopada, w Dzień Zaduszny w Centrum Kongresowym ICE Kraków na otwarcie szóstej edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej, organizowanego przez Narodowe Centrum Kultury, udowadniając, że tytułowe Eufonie to nie tylko harmonijnie dobrane dźwięki, ale i osadzenie w tradycji. A odwołując się do dzieła Pendereckiego – jest to tradycja zdecydowanie ponadczasowa, której siłą jest to, że doskonale rezonuje w teraźniejszości.

W kontekście inauguracji festiwalu nie dziwi więc wybór Krakowa – miasta, z którym przez większość życia kompozytor był związany, w którym debiutował, gdzie mieści się Akademia Muzyczna jego imienia, której przez wiele lat był rektorem. Imię Mistrza nosi też w końcu Sala Audytoryjna Centrum Kongresowego ICE, w której pomysł kompozytora na przestrzenne rozmieszczenie wykonawców mógł być, ku satysfakcji słuchaczy w pełni zrealizowany. Dzieło usłyszeliśmy zaś w wykonaniu zespołu, który od lat 60. XX wieku stale prawykonywał utwory Pendereckiego – Orkiestry i Chóru Filharmonii Krakowskiej, wzmocnionych siłami Chóru Polskiego Radia Lusławice, z udziałem wspaniałych solistów, którzy należeli do ścisłego grona współpracującego z kompozytorem: Iwony Hossy - sopran, Karoliny Sikory - sopran, Anny Lubańskiej - alt, Rafała Bartmińskiego - tenor i Artura Jandy - bas. Całość poprowadził wieloletni współpracownik kompozytora Maciej Tworek. Nic więc tu nie było przypadkowe.

Utwór z 1996 roku napisany na tak wyjątkową okazję jak 3000-lecie powstania Jerozolimy, miasta-symbolu, w którym koegzystują trzy wielkie religie, jest nie tylko potężny, zachwycający nie tylko rozmachem – trzy chóry, rozbudowana wielka orkiestra symfoniczna, soliści i recytator, ale i brzmieniem, za sprawą pełnej blasku blachy czy niezwykle oryginalnego brzmienia tubafonów, skonstruowanych na potrzeby partytury z połączonych ze sobą różnej długości rur PVC.

Geniusz Pendereckiego tkwi nie tylko w warstwie muzycznej, która łączy to, co najlepsze w jego twórczości, stanowiąc wielką syntezę połączonych elementów z różnych okresów, ale w odpowiednim doborze tekstów i pokojowym przesłaniu. Kompozytor wybrał wyłącznie teksty Starego Testamentu mówiące o przyjściu Mesjasza, związane z Jeruzalem, pozostając w kręgu liturgii łacińskiej, wierny tradycji, w której wzrastał. Nie odbiera to jednak dziełu w żaden sposób ekumenicznego wymiaru, stawiając kompozytora w roli humanisty, któremu sprawy świata nie są obce. Siedem bram, siedem części, siedem przekazów, ale jedno przesłanie.

Od pierwszych dźwięków otwierającej części Magnus Dominus et laudabilis nimis, w której główny temat zaintonowany został jednogłosowo koncentracja i uwaga słuchaczy nie słabła. Bo trzeba zaznaczyć, że to bardzo atrakcyjna partytura, czego zasługą jest jej kontrastowość, różnorodność i zmienność faktur, wspaniałe przestrzenne efekty i wciągająca muzyczna narracja. Było majestatycznie, srogo i złowrogo, jasno i z pełnią blasku, ale zawsze ciekawie. Kompozytor namalował dla nas monumentalne freski, które jako słuchacze zaczynamy wręcz widzieć.

Podczas krakowskiego wykonania pięknie wypadło chóralne De profundis – przejmująca lamentacja śpiewana a cappella przez połączone siły chórów, potężne i niosące radość Lauda, Jerusalem, Dominum, a także budzący respekt i trwogę fragment z proroctwa Ezechiela (część VI), który mistrzowsko zaprezentował po hebrajsku narrator Sławomir Holland. Panującemu nad całością Maciejowi Tworkowi udało się uzyskać niezwykle soczyste, kształtowane przestrzennie brzmienie z górującą nad wszystkim błyszczącą blachą i rezonującą perkusją, zachwycały też unisonowe, quasi-chorałowe brzmienia chóru i doskonali soliści. No i końcowa imponująca kulminacja, czyli przesłanie niosące nadzieję, podkreślone w zakończeniu akordem E-dur.

Inauguracja Festiwalu Eufonie w Krakowie była prawdziwie wyjątkowym doświadczeniem, ale na szczęście nie jednorazowym. Świadkami potęgi i pełni brzmienia "Siedmiu bram Jerozolimy" będzie już niedługo także publiczność w Lusławicach (23 listopada), Warszawie (24 listopada) i Dębicy (8 grudnia). Warto być częścią tych wydarzeń!

Mateusz Borkowski