Kandydatura rozbudziła nadzieje na zmiany, na rozwój przez kulturę. Jestem przekonana, że poszliśmy dalej. Wiele inicjatyw udało się zrealizować, zbudowaliśmy podstawy strategii kultury. Dziś to mieszkańcy – lokalni przewodnicy – oprowadzają po “swojej” Zaspie, mieszkańcy Głównego Miasta razem z urbanistami projektują wspólne miejskie podwórka, “aktywni obywatele” realizują projekty w swoich małych społecznościach. Ponieważ po trzech latach włożonego serca i sił, trudno nie myśleć o tym emocjonanie, to posłużę się cytatem jednego z ekspertów, którzy odwiedzili Gdańsk kilka dni przed finałem – profesora Jacka Purchli: „Zastaliśmy Gdańsk jako miasto, które zbudowało fantastyczną strategię na przyszłość, w której kultura jest kołem zamachowym rozwoju.”
Realizując strategię kultury wolności postawiliśmy na solidarność w wymiarze codziennym, międzyludzkim. Na współdziałanie instytucji i niezależnych artystów. Na angażowanie, uczestnictwo i świadomość wpływu każdego z nas mieszkańców na kształt miasta. Nasz cel “zawsze”. Nie wyznaczany żadną datą.
Gdyby nie prywatność korespondencji chętnie jako pełny komentarz zamieściłabym nie własne słowa, ale treść SMS’ów i maili otrzymanych po ogłoszeniu decyzji. Podziękowania, wyrazy solidarności i gotowości do dalszego działania, “nie zatrzymujmy się…” “tyle się już udało” etc. Tak, bardzo dużo się udało. I paradoksalnie to właśnie brak tytułu pozwolił nam się o tym przekonać już teraz.
Wrocław postawił na kulturę już dawno. I w tym kontekście cieszę się, że otrzymał nagrodę, jaką jest tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Udowodnił nam wszystkim, że warto.