Ustawienia i wyszukiwarka
Wiatr od Wschodu
Hasło o "bratniej pomocy" stało się na pół wieku obowiązującą dyrektywą nie tylko dla sowieckiej propagandy i historiografii, która na dodatek tłumaczyła wrześniową agresję 1939 roku ucieczką polskich władz cywilnych i wojskowych. W książkach, broszurach, artykułach, przemówieniach fałszowano fakty, starannie ukrywając przygotowania Armii Czerwonej do najazdu już w pierwszej połowie września l939. W kilkakrotnie wznawianej „Historii polityki zagranicznej ZSRR” nawet w 1980 roku znaleźć można informację, ze „Armia Czerwona wkroczyła do Polski dopiero wówczas, gdy z burżuazyjno – obszarniczej Polski uciekł rząd z wyższym dowództwem, porzuciwszy naród i armię na pastwę losu”
PRL-owscy historycy nie ustępowali radzieckim kolegom. Zespół naukowy Wojskowego Instytutu Historycznego im. Wandy Wasilewskiej kilkakrotnie wznawiał pracę „Wojna wyzwoleńcza narodu polskiego w latach l939 – 1945” Napaść sowiecką w 1939 roku wytłumaczono koniecznością „polepszenia położenia strategicznego ZSRR”. A następnie oceniono, że „to posunięcie Związku Radzieckiego zmierzające do połączenia zachodnich ziem ukraińskich i białoruskich z Ukrainą i Białorusią radziecką miało też na celu realizację narodowego zjednoczenia i społecznego wyzwolenia Ukrainy i Białorusi. Chroniło ono mieszkańców tych ziem przed okupacja hitlerowską...”
Te nonsensowne i kłamliwe zdania włożono do książki w 1966 roku, gdy większości jej autorów - oficerów z tytułami profesorskimi – znane były wydawane na Zachodzie dokumenty z czasów niemiecko – sowieckiej współpracy w latach 1939 – 1941...
„Mała Encyklopedia Powszechna” prezentuje niemal identyczną ocenę agresji jak WIH - owscy historycy. Z hasła „Wojna obronna Polski” można się dowiedzieć, że „armia radziecka wkroczyła na tereny zachodniej Ukrainy i Białorusi wobec zbliżania się wojsk niemieckich oraz ucieczki do Rumunii rządu polskiego i naczelnego dowództwa”. Dalej idą autorzy czwartego tomu „Encyklopedii Powszechnej PWN”, nazywając agresję „ decyzją rządu ZSRR”, zmierzającego wobec klęski wojennej Polski „ przejąć pod swą ochronę ludność białoruska i ukraińską...”
W sukurs naukowcom WIH i autorom haseł encyklopedycznych idą autorzy podręczników szkolnych. W l959 roku młodzież ostatniej klasy szkoły podstawowej uczy się np. o Białorusinach i Ukraińcach z województw wschodnich, których wkraczająca Armia Radziecka ochroniła przed niewolą hitlerowską”. W wydanym w 1966 roku „Zarysie historii Polski nie ma słowa o „ochranianiu”, ale pojawia się informacja o wkroczeniu „w celu poprawienia swej sytuacji strategicznej”. Z podręczników, przez wiele lat przygotowanych dla kolejnych roczników ostatnich, klas licealiści uczą się więc o „ochronie ludności przed hitlerowską okupacją oraz nie dopuszczeniu armii hitlerowskich zbyt blisko do ważnych rejonów strategicznych ZSRR”, o „niedopuszczeniu do zajęcia przez wojska niemieckie terenów zachodniej Ukrainy i Białorusi”.
Filmowcy będą bardziej aktywni w propagowaniu „wrześniowego” kłamstwa. O początkach ich inicjatywy napisze wydawany we Lwowie „Czerwony sztandar”, informując w listopadzie 1939 roku o przygotowywaniu filmu
poświęconego „życiu pracujących zachodniej Ukrainy pod jarzmem polskich panów” według scenariusza Aleksego Dąbrowskiego i Kasyla Kuczery, w reżyserii Michaiła Romma, w oparciu „o fakty i materiały, podane przez doradcę artystycznego – Wandę Wasilewską”. Nie udało się ustalić, w jakim miesiącu 1940 roku wszedł na ekrany kin ZSRR i jaką popularnością cieszył się film Romma „Wiatr od Wschodu”.
Nie ma też informacji, czy zaryzykowano ujawnienie „Wiatru...”po wejściu wojsk sowieckich do Lwowa, Lublina w roku 1944, lub w Warszawie, Krakowie czy Łodzi w roku l945. Jedna z kopii trafiła do archiwum warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i zaległa tam na całe lata, z najbardziej surowym zakazem wyświetlania. Film Romma pokazano w listopadzie ...1986 roku, w niewielkiej sali, podczas seminarium historyczno - filmowego w Katowicach. Po obejrzeniu filmu znający prawdę o agresji we wrześniu l939 roku uczestnicy seminarium nie byli zdziwieni, że filmu nie skierowano do rozpowszechniania. Można tylko przypuszczać, co – nawet w PRL - działoby się na sali kinowej np. podczas oglądania sceny, w której ukraińską wioskę podpalają polscy ułani, a na „podpalaczy” szarżuje „ podająca rękę bratniej pomocy Ukraińcom i Białorusinom” kawaleria Armii Czerwonej czyli „Wiatr od Wschodu”?