Kultura dostępna: "Wariaci" w kinach Helios
Eryk i Karolka to para marzycieli. Po wyjściu z więzienia, by ponownie nie popaść w konflikt z prawem, postanawiają rozpocząć nowe i pozbawione problemów życie na łonie natury. Trudno jednak odnaleźć się im w nowej, choć pięknej sytuacji. Eryk pragnie szczęścia również dla swojej małej córki Dżesiki. Porywa ją z rąk dziadka i razem z Karolką wyruszają w pełną przygód podróż przez Polskę. Sprawy komplikują się, kiedy Karolka zapada na poważną chorobę. Jedynym ratunkiem dla niej będzie kosztowna kuracja, na którą oczywiście nie mają pieniędzy. Eryk i mała Dżesika biorą sprawy w swoje ręce i organizują napad na bank. Potem trzeba będzie już tylko wykraść ze szpitala pacjentkę. Z miłością i dla miłości.
"Wariaci" - recenzja Łukasza Maciejewskiego
Juan Jakub Kolski – klasyk polskiego kina.
Nawet nie próbuję podsumowywać, ile mu zawdzięczamy. My, widzowie, ale także historycy kina.
Każdy twórca, nawet jeżeli się do tego nie przyznaje, marzy o tym, żeby znaleźć w kinie coś własnego, co sprawiłoby, że zostanie zapamiętany.
Kolskiemu udało się więcej. Stworzył własny filmowy świat, nazwany „Jańciolandem”, od jednego z jego najgłośniejszych filmów, „Jańcia Wodnika”.
Styl Kolskiego – realizm magiczny zderzony z rodzajowością, często brutalną małoojczyźnianą obcesowością. W zestawieniu z perfekcyjną warstwą wizualną tych filmów, z muzyką Zygmunta Koniecznego, czy klasycznymi dzisiaj kreacjami Graźyny Błęckiej-Kolskiej, Franciszka Pieczki czy Krzysztofa Majchrzaka, był w polskim kinie nową jakością.
Wewnętrzny krajobraz kina Kolskiego zaczął jednak wkrótce uwierać utalentowanego twórcę. Wciąż pozostając piewcą prowincji (a cała prowincja to jego rodzinne Popielawy), wzbogacał ten pejzaż o nowe kolory. Niejako w opozycji do „Jańciolandu”, powstawały kolejne tytuły: „Daleko od okna”, „Zabić bobra”, „Las, 4 rano” czy „Ułaskawienie”.
Film najnowszy, „Wariaci”, sytuuje się pomiędzy skrajnościami. Z dawnego Kolskiego pozostał pejzaż – urzekające Ponidzie, miasto Pińczów, z czułością sfotografowane przez mistrza poetyckiej wrażliwości operatorskiej, Arthura Reinhardta, formalnie i fabularnie film jednak sytuuje się bliżej współczesności niż realizmu magicznego.
Eryk Lubos, który parę lat temu zachwycił u Kolskiego nagrodzoną na festiwalu w Karlowych Warach kreacją w filmie„Zabić bobra”, tworzy z Alicją Stasiewicz, debiutującą w głównej roli aktorką Teatru Lubuskiego w Zielonej Górze (obecnie gra w Gliwicach), parę outsiderów, tytułowych „wariatów”, poturbowanych przez życie młodych ludzi, uciekających przed życiem w pogoń za teraźniejszością (o przeszłości nie pamiętają, o przyszłości pamiętać nie chcą). Jest jeszcze drobniutka, ale rezolutna dziewczynka, córka filmowego Eryka – ładne dziecięca rola Zuzanny Drobniak. Wspólnie zespalają rozsypane przez Kolskiego gatunkowe puzzle – od kina drogi, poprzez kryminał, na kinie familijnym kończąc.
„Wariaci” są ludzcy. Ułomni, nadwrażliwi. W kinie Jana Jakuba Kolskiego zawsze odnajdą swoją przystań.
Łukasz Maciejewski