Kultura dostępna: "Strzępy" w kinach Helios 23.11.
Paterokowie to kochająca się wielopokoleniowa rodzina. Mieszkają na Śląsku, prowadzą spokojne życie i cieszą się wspólnie spędzanymi chwilami. W tej harmonijnej rzeczywistości nagle pojawia się pęknięcie. Gerard zaczyna dziwnie się zachowywać, ma problemy z pamięcią, łamie normy i konwenanse. Okazuje się, że to pierwsze symptomy Alzheimera. Choroba szybko postępuje. Mężczyzna staje się nieobliczalny i coraz mniej przypomina siebie. Bliscy robią wszystko, by mu pomóc, ale z czasem i oni zaczynają „chorować”. Łączące ich relacje zostają wystawione na próbę. Na światło dziennie wychodzą skrywane napięcia, sekrety i pretensje. Adam staje przed dylematem – życie pod jednym dachem z chorym ojcem czy zadbanie o dobro żony i córki. Jaką decyzję podejmie? Jak bardzo Alzheimer zmieni życie Pateroków? Czy podrze je na strzępy?
"Strzępy" - recenzja Łukasza Maciejewskiego
Najgorsza choroba świata. Najgorsza, po nieprzenikniona. Alzheimer – powolna albo gwałtowna utrata pamięci. Dopada starszych i młodszych, profesorów i pracowników fizycznych. I jest równie okrutna: chorujący, zmagający się z Alzheimerem, przestaje być sobą, wpada w stany agresji lub otępienia. W mężu, rodzicu, wujku, bracie, przyjacielu, rozpoznajemy kogoś obcego, nieprzyjaznego, nieprzeniknionego. Dłonie, sylwetka, oczy są identyczne, ale wnętrze już nie.
Kto chowa się pod cudzą skorupą? Kto przestaje pamiętać, że był kochany, w ogóle przestaje pamiętać, że był? Kim jest ten człowiek?
Alzheimer, demencja, zmagania z pamięcią są sytuacją kinogeniczną. To jest wciągające, ciekawe dla widza. Obejrzeć siebie w lustrze obcości. I dlatego, niemal co sezon, na świecie powstaje co najmniej jeden wartościowy film na ten temat. Tyle, że w wielkich anglojęzycznych produkcjach, w rodzaju „Motyl Still Alice” z Julianne Moore czy w „Ojcu” z Anthonym Hopkinsem, zmagania z Alzheimerem obserwowaliśmy niejako od wewnątrz, zawsze z pozycji chorego. To wychodziło z jego głowy. W „Strzępach” Beaty Dzianowicz inaczej. Obowiązuje perspektywa rodziny. Kiedy choruje jeden członek rodziny, chorują wszyscy. Padło tym razem na nich, na Pateroków. Nie był to sprawiedliwy strzał.
Beata Dzianowicz, z wnikliwością przynależną reżyserce wielu wybitnych dokumentów, przygląda się dobrej, śląskiej rodzinie. Tato, mama, córka – i jeszcze dziadek (Michał Żurawski, Agnieszka Radzikowska, Pola Król i Grzegorz Przybył stworzyli w tym filmie znakomite kreacje). Kochają się, wspierają, żadna patologia. I nagle dziadek, ojciec, traci grunt pod nogami. Zaczyna się od drobnych spraw, zapomni tego lub owego, od słów do czynów. Coraz więcej niepamięci, coraz więcej agresji i autoagresji.
Beata Dzianowicz nakręciła ważny film o miłości. Melodramat rodzinny o tym, co w życiu jest naprawdę ważne. Chodzi o znaki zapytania i nieuchronność odpowiedzi – ile można zainwestować w miłość do rodzica i jaka jest tego cena, jak koegzystować z chorym i dlaczego to takie niebezpieczne, jak wreszcie zachować godność wobec choroby, wobec nieuniknioności śmierci. Trudne pytania, niejednoznaczne odpowiedzi, wspaniałe kino.
Łukasz Maciejewski