Settings and search
Rozwój kreatywności przez sztukę: co myśli biznes? [Kultura się liczy!]
Poszukiwanie nowych ról i wartości, które można przypisać kulturze znamionuje europejskie polityki kulturalne – tak na szczeblach narodowych, jak i unijnym – już od kilkunastu lat. Najpierw Europę zainspirowały obietnice Richarda Floridy i opracowania między innymi Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) prognozujące renesans przemysłów kreatywnych i gospodarczy bum dzięki kulturze.
Potem ekonomiści kultury przekonywali, że najważniejszy jest rozwój ludzki, że „jeśli rozwój nie jest społeczny, to nie jest też gospodarczy – i odwrotnie” [1]. Przez „rozwój” zaczęliśmy rozumieć nie tylko wzrost PKB, ale przede wszystkim właściwe wykorzystanie kapitału: ludzkiego, intelektualnego, kulturowego. Ta ewolucja w instrumentalnym myśleniu o kulturze zweryfikowała sposoby jej ewaluacji i rozwiała złudzenie, że wszystko da się przedstawić za pomocą twardych danych.
Mimo tej zmiany nie zaprzestano prób mierzenia efektów kultury. W ostatnich latach coraz więcej mówi się o konieczności realizacji polityki opartej na dowodach (evidence-based policy making). W tym roku w USA powstała federalna komisja, której zadaniem jest rozpoznawanie rezultatów polityki rządowej, m.in. w obszarze zatrudnienia, opieki zdrowotnej i programów socjalnych. W Europie wsparcie naukowo-badawcze przy wypracowywaniu strategii politycznych Komisji Europejskiej świadczy specjalna jednostka – Joint Research Centre. Badacze z JRC pracują między innymi nad wskaźnikami w sferze kultury i jej wpływem na szeroko pojęty rozwój społeczny i gospodarczy.
Potrzeba mierzenia efektów ujawniła się również na niższych szczeblach – na poziomie pojedynczych organizacji. Mowa tu o działaniach, w których sztuka jest wykorzystywana jako środek do rozwoju ludzi: w przedsiębiorstwach, na uczelniach, w administracji publicznej itp.. Chodzi o tzw. interwencje artystyczne, zwane też partnerstwami kreatywnymi. O interwencjach artystycznych pisałam już na łamach niniejszego bloga kilkakrotnie: zarówno o rosnącej popularności zjawiska [Interwencje artystyczne – przyszłość relacji kultury i biznesu?], jak i przykładach [Kilka przykładów interwencji artystycznych w biznesie].
Interwencje artystyczne są u nas wciąż nowinką, ale w Europie istnieje kilka organizacji, które zajmują się tym od kilku(nastu) lat i zebrały spore doświadczenie, m.in. TILLT (Szwecja), Conexiones Improbables (Hiszpania), Artlab (Dania). Po latach praktyki organizacje te podjęły wyzwanie sprawdzenia rezultatów stosowanych przez siebie technik. Efektem jest raport autorstwa Ariane Berthoin Antal i Ilany Nussbaum Bitran pod tytułem “Artistic interventions in organizations: data reports from multi-stakeholder surveys in Spain 2011-2014”. Publikację wydało WZB Berlin Social Science Center, które badaniami interwencji artystycznych zajmuje się od dłuższego czasu (czytaj relację ze spotkania w WZB dot. interwencji artystycznych).
Raport jest podsumowaniem ewaluacji interwencji prowadzonych w latach 2011-2014 w hiszpańskich i niemieckich firmach. Zebrano ankiety od osób zarządzających projektami w organizacjach oraz ich podwładnych. Badanie było dwuetapowe: ankiety rozdano przed i po przeprowadzeniu interwencji. W ten sposób udało się uchwycić zarówno oczekiwania wobec dla wielu wcześniej nieznanej formy szkoleń, jak i wrażenia oraz refleksje z eksperymentu.
Niemcy bardziej sceptyczni
Autorki raportu przed przeprowadzeniem badania zakładały, że motywacje menadżerów do implementacji interwencji artystycznych są dwojakie: chodzi albo o rozwiązanie konkretnego problemu (np. braku współpracy w grupie), albo o odkrycie czegoś nowego (np. nowych pomysłów, inspiracji). Badanie pokazało, że w wielu przypadkach ciężko jest oddzielić jedno od drugiego, że rozwiązaniu problemu służy dostrzeganie nowych możliwości i à rebours. Najczęściej wskazywanym przez uczestników efektem było „odkrywanie nowych sposobów patrzenia na rzeczy, sytuacje”, przy czym Hiszpanie częściej wskazywali na „dostrzeganie nowych perspektyw”, a Niemcy „uzyskanie nowych pomysłów i rozwiązań”. Kierownicy projektów w obu krajach podsumowali doświadczenie jako „przydatne i adekwatne” do potrzeb firmy, a także warte swojej ceny. Generalnie menadżerowie odnotowywali nieco więcej korzyści płynących z warsztatów artystycznych niż ich podwładni.
Pewne różnice zarysowały się między krajami. W Hiszpanii w większym stopniu głównym celem przeprowadzenia interwencji były relacje z otoczeniem firmy, m.in. znalezienie nowego sposobu na prezentowanie produktów i usług lub komunikowanie się z klientami. W Niemczech nastawiono się bardziej na korzyści natury wewnętrznej, m.in. motywowanie pracowników i pobudzanie kreatywności. Wyraźnie różne było nastawienie pracowników przed partycypacją w szkoleniu – Niemcy wyrażali dużo więcej sceptycyzmu i zdziwienia, że ich organizacja zaprosiła do współpracy artystów. Ponadto, niemieccy menadżerowie obawiali się, że ich podwładni wykażą brak chęci udziału w tej inicjatywie. Relacje z uczestnictwa po interwencji były dużo mniej zróżnicowane: w obu krajach na wszystkich szczeblach wykazano entuzjazm, choć w ankietach hiszpańskich pracownicy częściej wskazywali na „dobrą zabawę” i „stymulację”, a w niemieckich „uczenie się nowych rzeczy”. Więcej pracowników hiszpańskich niż niemieckich poleciłoby interwencje innym firmom; ci ostatni częściej wskazują, że interwencje artystyczne nie są dla wszystkich.
Czy to naprawdę działa?
Nietrudno zauważyć, że różnice w ocenach interwencji artystycznych pokrywają się z generalnymi stereotypami kulturowymi. Autorki jednak zastrzegają, że względy metodologiczne nie pozwalają na tak proste interpretacje np. w Niemczech badania prowadzono w dużych firmach, w Hiszpanii – w małych. Wydaje się jednak oczywiste, że szkolenia artystyczne w biznesie powinny być dostosowane do uwarunkowań lokalnych i odpowiadać nie tylko na potrzeby zleceniodawców (menadżerów), ale brać pod uwagę ogólny klimat organizacyjny, na przykład gotowość pracowników do podejmowania eksperymentów i ryzyka, czy skłonność do autokontroli i sceptycyzmu.
W obu krajach podkreślano, że głównym problemem interwencji artystycznych w biznesie jest ich nieregularność. Zarówno artyści, menadżerowie jak i pracownicy zwrócili uwagę na zbyt małą ilość czasu przeznaczoną na szkolenie. Prowadzący warsztaty narzekali, że krótkotrwałość przedsięwzięcia uniemożliwia im dotrzymanie złożonych obietnic co do efektów przedsięwzięcia. Pracownicy martwili się, że uczestnictwo w większej ilości zajęć w czasie pracy zmniejszyłoby ich produktywność. Jednocześnie jednak wyrażali chęć zaangażowania się w kolejne warsztaty tego typu, dodając, że ich firmy powinny być bardziej otwarte na zmiany – a interwencje mogą być ważnym krokiem w tę stronę.
Trudno właściwie powiedzieć, czy wyniki badan Antal i Bitran są obiecujące. Samo postrzeganie pracy z artystami przez pracowników biznesu jest pozytywne, a jednak w badaniu bazuje się wyłącznie na emocjach i wrażeniach uczestników, a nie rzeczywistych rezultatach dla firmy, które pewnie bardziej interesowałyby przełożonych. Warto byłoby dowiedzieć się więcej o celach, które stawiają sobie artyści. Czy chodzi wyłącznie o „pobudzenie” ogólnej otwartości na zmiany, czy też generowanie konkretnych pomysłów użytecznych dla organizacji? W opracowaniach dotyczących interwencji artystycznych wyraźnie brakuje konkretnych przykładów. Czy wynika to ze (zrozumiałej skądinąd) niechęci artystów do zdradzania sekretów ich zawodowej kuchni, czy może z trudności uchwycenia czegoś tak nieuchwytnego jak rozwój kreatywny? Jak dotąd publikacje w tym temacie nie dają jednoznacznych odpowiedzi.
[1] Jerzy Hausner, „Kultura jako stymulator kreatywności i innowacyjności w regionie” (podsumowanie panelu dyskusyjnego na XXII Forum Ekonomicznym w Krynicy-Zdroju, 2012), Narodowe Centrum Kultury, Warszawa 2013