Moment, w którym pojawia się pomysł, kiedy dostrzegam w ułamku sekundy wymarzony i doskonały kształt projektu, jest upajający. Zazwyczaj już nigdy potem projekt nie wydaje się tak genialnie całościowy.
O pomyśle trzeba opowiedzieć – i tu pojawiają się pierwsze przeszkody – bo od czego zacząć i jakich słów użyć. Opowiadam wpatrzona w oczy słuchaczki/słuchacza. Czy ona/on zrozumie, poczuje, ucieszy się tak jak ja w tej chwili, pomimo, że język stawia mi opór?
Mówię: a gdyby tak każdy budował swoją lalkę. Pacynkę, marionetkę, jawajkę, albo wielką kukłę. Z drewna, gipsu, gliny albo szmatek. Przez trzy miesiące. Żeby było dużo czasu, żeby można było zaczynać od nowa, jeśli lalka wyjdzie nie taka jak trzeba. Zaprosimy artystów, aktorów teatru lalek, którzy pokażą sposoby na stworzenie lalki.
Ja też kiedyś rzeźbiłam marionetkę. Zaczęłam od stóp. Utknęłam na łokciach. Nigdy jej nie skończyłam. Ale znam się trochę na lalkach. Spektakle teatru lalek z Białegostoku ukształtowały dużą część mojej wrażliwości. Pomimo tego, co sądzi większość ludzi – to nie jest teatr dla dzieci. To może być bardzo poważna sprawa.
Więc my animatorki, animatorzy – będziemy pomagać budować lalki i utrwalać ten proces na video. Będziemy zauważać ważne momenty w pracy. Np. problem z włosami, albo z oczami, albo z kolorem skóry lalki. Te ważne momenty posłużą za scenariusz spektaklu. Spektakl będzie opowiadał o tym, jak budowaliśmy lalki. Będzie opowiadał o nas i o naszych lalkach. To może być bardzo poważny teatr o życiu i odchodzeniu, o tym jak się udaje, albo się nie udaje. O tym, jak byśmy chcieli siebie ulepszyć/zmienić/naprawić. I liczę na to, że to się rzeczywiście wydarzy, w trakcie tworzenia lalek. Ale najważniejszy będzie proces budowy. Intymna sytuacja spotkania: ja i ja sama.
No i co myślisz? Uda się?