Lokal na kulturę

Date of publication: 20.04.2011
Średni czas czytania 14 minutes
print
„Lokal na kulturę” to nowy sposób rozdzielania lokali na działalność kulturalną. Jakie stoją za nim przesłanki, dlaczego właśnie tak i dlaczego wyróżniliście organizacje pozarządowe?

Standardową procedurą wynajmu lokali są konkursy ofert, w których jedynym kryterium jest stawka czynszu. Stowarzyszenia i Fundacje nie mają szans z komercyjnymi podmiotami, a co za tym idzie, nie mogą rozwijać swojej działalności.    Z Urszulą Majewską z Urzędu Miasta Dzielnicy Śródmieście rozmawia Iga Konińska.

Z drugiej strony Śródmieście jest bardzo popularne i lokale są tutaj rozchwytywane.Dotychczas Dzielnica przyznawała wiele lokali na działalność organizacji pozarządowych – w tym na rzecz kultury czy działań społecznych na  wniosek danej organizacji.Aby udoskonalić te działania, został wprowadzony nowy system wynajmu lokali, w którym głównym kryterium wyboru jest program rozwoju danego miejsca, a nie stawka czynszu, tak, aby faktycznie nie tylko coś się w tych lokalach działo, ale było to atrakcyjne i odpowiadało oczekiwaniom mieszkańców, nie tylko Śródmieścia, ale całego miasta.  Nazwaliśmy ten tryb umownie konkursem na „Lokal na kulturę” i prowadzimy go już od ponad roku.

Jakie pomysły mają szansę wygrać konkurs? Czego szukacie w składanych do was projektach?

Staram się być otwarci i nie przyjmować założeń ograniczających czyjąś inicjatywę. Przede wszystkim liczy się pomysł na miejsce. Liczą się dotychczasowe działania organizacji.  Uwzględniając także potrzeby społeczne patrzymy, czy projekt ma szansę zintegrować okolicznych mieszkańców, czy będzie działał na rzecz wspólnotowych inicjatyw i relacji sąsiedzkich. Dobrym przykładem jest Muranów, gdzie dotychczas nie było prawie ani jednego takiego miejsca. W ostatnim konkursie lokal otrzymała Stacja Muranów, organizacji działającej na rzecz tego rejonu i jego mieszkańców. Stacja chce stworzyć miejsce, które oprócz prowadzenia swojej działalności, będzie także miejscem promującym Muranów, otwartym na mieszkańców i ich pomysły.

Jak zatem  wygląda procedura tego konkursu, bo rzecz jest dość intrygująca?

Warunkiem uczestnictwa w postępowaniu jest złożenie propozycji na prowadzenie działalności społeczno-kulturalnej lub kulturalnej. Ma to być opis pomysłu na dane miejsce oraz uzasadnienie, jak planowana w lokalu działalność wpłynie na rozwój i integrację lokalnej społeczności oraz kształtowanie pozytywnego wizerunku Warszawy i Dzielnicy Śródmieście. Wymagany jest także opis własnej koncepcji zagospodarowania lokalu, źródeł i sposobu sfinansowania zagospodarowania i utrzymania lokalu, przewidywanego zakresu remontu, modernizacji oraz adaptacji lokalu.

W postępowaniu mogą uczestniczyć organizacje pozarządowe prowadzące działalność społeczno-kulturalną, animacyjną oraz działania na rzecz rozwoju i integracji społeczności lokalnej, dla których działalność ta jest celem statutowym i których dochody przeznaczone są w całości na działalność statutową.

Najważniejsze jest chyba jednak to, że zgłaszane projekty opiniują nie urzędnicy zza biurka, ale specjalnie zaproszeni eksperci: artyści, działacze społeczni, osoby związane ze sztuką. Zależy nam, aby w tym gronie byli przedstawiciele różnych środowisk, ludzie o uznanych osiągnięciach i zasługach. To do nich należy ocena i rekomendacja zarządowi dzielnicy najlepszych projektów. Po tym etapie spotykamy się bezpośrednio z wytypowanymi organizacjami. Pytam, jak one wyobrażają sobie funkcjonowanie lokalu, jakie przewidują środki finansowania, bo nawet najwspanialszy pomysł musi być realny. Ostatnim etapem są negocjacje umowy i stawek czynszu. Te jednak są preferencyjne,  w granicach  12-15 złotych za metr kwadratowy.

Czy w jakikolwiek sposób weryfikujecie potem swoje decyzje? Czy sprawdzacie na przykład, czy  lokal rzeczywiście  funkcjonuje zgodnie z założeniem?

Tak, oczywiście. Organizacje są zobligowane do złożenia sprawozdania z działalności. Chcemy wiedzieć, w jakim stopniu realizowane są założenia przedstawionego pierwotnie projektu. Prosimy o przesyłanie na bieżąco informacji o wydarzeniach, czasami wybieramy się osobiście na organizowane działania kulturalne. Nie znaczy to, że inwigilujemy kogokolwiek, chcemy, żeby te lokale były dobrze wykorzystywane. Dotychczas nikt nie weryfikował przyznawanych NGO lokali, wynajmowanych na preferencyjnych warunkach. Zdarzało się, że stały puste lub prowadzona była w nich zupełnie inna działalność. Tracimy na tym my wszyscy. Jest bardzo dużo ciekawych inicjatyw, które potrzebują miejsca, aby zaistnieć.

Chyba sporo organizacji bierze udział w takich konkursach. Ostatnio zdaje się  na 7 lokali było chyba 25 wniosków.

– To prawda, widzimy duże zainteresowanie, choć takie postępowanie wymaga więcej przygotowań i wysiłku ze strony organizacji. Ilość wniosków w dużej mierze zależy od lokalu i jego atrakcyjności. Największym powodzeniem cieszył się  z dotychczas przeprowadzonych konkurs na lokal na Foksal. Przesądził zapewne o tym okres najmu – na 10 lat.  Ale były też lokale, które nie znalazły chętnych.

Dlaczego w takim razie nie można określi stawki z góry, tylko trzeba ją negocjować?

Zapewne same słowo „negocjacje” budzi obawy. Takie są jednak wymogi prawne  – stawkę czynszu ustala się w drodze negocjacji. Ale jeszcze raz powtórzę. Najważniejszy dla nas jest program, nie stawka czynszu.

A jak było z  kawiarnią Ogrody? Przeczytałam, że to nie był konkurs „Lokal na kulturę”, ale zawierał jakieś elementy konkursowe. Na czym to dokładnie polegało?

Konkurs na wynajem tego lokalu miał formę konkursu ofert, czyli decydowała wysokość stawki czynszu.  Bardzo szczegółowo jednak zapisaliśmy rodzaj działalności, jaka może być prowadzona w lokalu. Celem nadrzędnym było stworzenie miejsca, które ożywiłoby Mariensztat, zintegrowało mieszkańców. Założyliśmy, że to ograniczy już proponowane stawki oraz nie skusi osób,  które będą chciały prowadzić na przykład oddział banku. W tym konkursie mogły startować nie tylko organizacje pozarządowe, ale wszystkie osoby prywatne i firmy.

Ogrodom chyba i tak mimo wszystko nie jest łatwo?

Mariensztat to trudny rejon ze względu i na swoje położenie, jak i lokalną społeczność. Wspólnota mieszkańców nie zgadza się na sprzedaż alkoholu, co powoduje, że kawiarni ciężko jest się utrzymać. Ogromnie doceniamy  ich działalność, martwią nas problemy, z którymi się borykają. Myślimy, co zrobić, żeby mieli szansę się rozwijać i funkcjonować, bo robią naprawdę dużo na rzecz działań sąsiedzkich i wspólnotowych.  Jednakże ograniczeniem jest to, że Ogrodów nie prowadzi organizacja pozarządowa a osoby prywatne. Stawka mogłaby być dwa razy wyższa, jeśli byłaby to działalność czysto komercyjna, ale mimo wszystko w warunkach, w jakich działają Ogrody może być im ciężko.

No właśnie. Problemem Ogrodów są trudności z uzyskaniem koncesji na sprzedaż alkoholu i współpraca ze wspólnotą. Czy rzeczywiście jest to popularny problem przy wynajmowaniu lokali na działalność kulturową? Jak to pogodzić z ideą sąsiedztwa, gdy najbliższe otoczenie działa na niekorzyść.

To jest wielki problem w Śródmieściu. Problem sąsiedztwa, ożywiania centrum i potrzeby mieszkańców, relacji wspólnot z tymi, którzy prowadzą lokale użytkowe. Niektórym mieszkańcom nie podoba się już to, że tam po prostu coś się dzieje. Niestety wiele wspólnot jest bardzo roszczeniowa, przyzwyczajona, że czasami uda się wynegocjować „zadośćuczynienie” za prowadzoną w ich sąsiedztwie działalność. Centrum jednak musi żyć, musi odpowiadać na szersze potrzeby. Oczywiście z uszanowaniem relacji dobrosąsiedzkich i prawa.

A czy urząd próbuje jakoś te stosunku załagodzić, coś zmienić?

Nie jest to łatwe. Niestety, my nie możemy czegoś narzucić czy nakazać wspólnocie. To jest troszeczkę sytuacja patowa, bo prawo daje wspólnotom dość duże możliwości: to oni dysponują lokalami, to oni w dużym stopniu dyktują warunki, to oni są właścicielami. My możemy na przykład rekomendować czy wspierać pewne działania. W skrajnych przypadkach organizujemy mediacje.

Czyli te lokale wybierane są tak, aby był jak najmniejszy konflikt, najmniejsza styczność ze wspólnotą i mieszkańcami?

– Staramy się, ale problem polega na tym, większość budynków w Śródmieściu jest wspólnotowa. Dysponujemy bardzo ograniczony zasobem. Nie wszystkie lokale przecież, które są w Śródmieściu należą do miasta. Chodzi też o to, żeby wiedzieć komu i gdzie, jaki lokal przyznać. Na drugim piętrze w kamienicy nie damy lokalu komuś, kto chce prowadzić klubokawiarnię. Z drugiej strony niektóre te miejsca służą przede wszystkim mieszkańcom. Proszę spojrzeć na Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”, które zajmuje lokal w kamienicy na drugim piętrze.  Stowarzyszenie organizuje specjalne warsztaty dla mieszkańców, na które sąsiedzi TIT „ę” przynoszą własne wypieki. Podwórko zaczęło żyć.

A czy państwa wybory są w jakikolwiek sposób konsultowane z mieszkańcami i ze wspólnotami?

Konkretnych lokalizacji nie konsultujemy. Potrzeby mieszkańców staraliśmy się rozpoznać w specjalnym projekcie. Zrobiliśmy badania i konsultacje, na podstawie których stworzyliśmy  mapę tych usług i handlu. Dzięki temu możemy określić w jakim rejonie, czego brakuje mieszkańcom Śródmieścia.

A czy nastawienie mieszkańców do takich lokali się nie zmienia? Czy były takie przypadki, że jakaś wspólnota zaprosiła do siebie jakąś organizację z prośbą o animację?

Muranów ma w sobie taki aktywizujący potencjał. Przykładem może być także Powiśle, na terenie którego zawiązało się lokalne partnerstwo  mieszkańców, stowarzyszeń, klubokawiarni i urzędu. Ciężką drogą  do wypracowania takiej współpracy jest przywoływany już Mariensztat. Na pierwszym  spotkaniu w klubokawiarni Ogrody mieszkańcy krzyczeli, że nie chcą żadnej  kultury, tylko sklep spożywczy (mimo tego, że wcześniej nie zgodzili się na niego w tym miejscu). A teraz podczas ubiegłorocznego dnia sąsiada wspólnie sadzili kwiatki. To jest ogromna praca właścicieli klubokawiarni, ale i niesamowity przykład tego, że faktycznie można zdziałać wiele, jeśli się chce.

Czyli konkurs „Lokal na kulturę” okazał się dobrym rozwiązaniem i sposobem rozdzielania lokali?

Myślę, że jest to dobry kierunek. Jego reguły cały czas udoskonalamy, ucząc się na doświadczeniach.  Trzeba pamiętać, że jesteśmy pierwszą dzielnicą, która wprowadziła takie zasady najmu. No, ale w Śródmieściu jest najwięcej lokali. To  centrum, do którego ludzie przyjeżdżają pracować, być, bawić się, zwiedzać i dlatego relacje pomiędzy lokalami i mieszkańcami są najtrudniejsze i najbardziej konfliktowe. Dlatego często mamy twardy orzech do zgryzienia, bo z jednej strony musimy brać pod uwagę potrzeby mieszkańców, a z drugiej strony zadbać o rozwój przestrzeni, która  powinna przyciągać ludzi z zewnątrz i się rozwijać.