Działać kreatywnie - lepiej z Beuysem niż z Floridą!

Date of publication: 21.02.2011
Średni czas czytania 13 minutes
print

Odmowa wejścia w reżim kreatywności grozi perspektywą śmieciowej pracy jako jedynej alternatywy wobec kreatywnego działania (chociaż jednocześnie praca w sektorze kreatywnym nie chroni przed nudną, żmudną, mechaniczną pracą) – o przymusie kreatywności pisze Joanna Erbel.

Podczas jednego ze spotkań[1] promujących polskie wydanie książki Richarda Floridy, Narodziny klasy kreatywnej, usłyszałam anegdotkę o tym, że autor każde swoje publiczne wystąpienie zaczyna od słów „Drodzy kreatywni przyjaciele (i przyjaciółki?)…”. Nie wiem, czy anegdotka jest prawdziwa, ani czy zebrani i zebrane na sali uważali się za „kreatywnych przyjaciół (i przyjaciółki?)” Floridy. Jedno jest pewne – podczas jednego z tych wykładów obecni dowiedzieli się, że kreatywność jest cechą każdego człowieka, którą można rozwijać na każdym stanowisku, niezależnie od tego czy pracuje się w agencji reklamowej, jest się artystą, dyrektorem/dyrektorką firmy czy muzeum, nauczycielem/nauczycielką czy fryzjerem/fryzjerką. Co więcej na pewno usłyszeli, że bycie kreatywnym nie jest kwestią wyboru, ale konieczności – obecnie nie można nie być kreatywną. Zarówno jeśli chodzi o pozycję na rynku pracy, jak i o projekt tożsamościowy.

Według Floridy kreatywność jest niezbędna we współczesnym życiu i pracy (i zawsze w pewnym sensie była), jest wielopłaszczyznowa i wielowymiarowa, zaś proces kreatywny ma charakter społeczny (a nie indywidualny)[2]. Etos kreatywności jest wyznacznikiem współczesności, bowiem to „nasze zaangażowanie w kreatywność w jej różnorodnych wymiarach tworzy podstawy ducha naszych czasów.”[3] Indywidualna ekspresja i kreatywność są ważne i cenione jako siła napędowa gospodarki. Czasy, kiedy jednostki musiały przykrawać swojego zdolności i umiejętności do standardowego trybu życia i pracy powoli odchodzą do lamusa. Obecnie każdy i każda jest zachęcana, aby działać twórczo, proponować innowacyjne rozwiązania, rozwijać swoją kreatywność i elastycznie reagować na zmieniające się warunki pracy. Oferty pracy na lepiej płatnych stanowiskach skierowane są do młodych kreatywnych i otwartych osób, które nie boją się wyzwań i są gotowe do pracy pod presją czasu. Liczą się nowatorskie pomysły i niesztampowe rozwiązania, które nie tylko przyczyniają się do rozwoju firmy, ale również sprawiają, że chętniej rezygnuje się z czasu wolnego i innych zajęć na rzecz pracy. Odmowa wejścia w reżim kreatywności grozi perspektywą śmieciowej pracy jako jedynej alternatywy wobec kreatywnego działania (chociaż jednocześnie praca w sektorze kreatywnym nie chroni przed nudną, żmudną, mechaniczną pracą[4]).

Jednocześnie przymus kreatywności coraz silniej wkracza również w inne sfery życia. Kreatywną trzeba być nie tylko w pracy, ale podczas przygotowywania posiłków, wychowania dzieci, wyboru diety czy zdjęcia profilowego na facebooku. W momencie, gdy dla indywidualnej twórczości nie ma granic, z konieczności musi ona wejść we wszystkie sfery życia. Już nie tylko pole sztuki, ale również życie codzienne staje się legitymizowaną przestrzenią eksperymentowania z formą i szukania nowych, innowacyjnych rozwiązań. Można stać się designerką swojej fryzury (ewentualnie pójść do stylisty), skuratorować obiad dla znajomych. Aby pozostać na topie trzeba robić rzeczy niesztampowe, często na granicy z obciachem. Trzeba być kreatywną, artystką, designerką, kuratorką. Grać z konwencją, ale umiejętnie i nieprzekraczając granic. Jednak nie ma jednej reguły – ta granica przebiega w różnym miejscu w zależności od klasy społecznej. Radykalne gesty wykonywane przez klasę średnią wyglądają zupełnie inaczej niż strategie przyjmowane przez klasy niższe. Jedne są nie do zaakceptowania dla drugich. Warszawskie środowisko alternatywne skupione wokół pisma WAW i Exclusiva, które ostatnio ustami Mike Urbaniaka zachwyca się Mirellą von Chrupek  (http://www.vonchrupek.com/), łodzianką, która nie boi się wyjść z przyszytym ogonem na miasto (i innych podobnych estetycznych rozwiązań) odnosi się do estetyki zupełnie niezrozumiałej dla tych, którzy kreatywność wiążą z takimi filmami jak Jackass, gdzie inwencja jest przeniesiona na wymyślanie coraz to bardziej niebezpiecznych i obrzydliwych zadań (skakanie z klifów, kąpiele z robakami czy krokodylami).

W jednym i drugim przypadku kreatywność jest ściśle powiązana z przemysłami kultury (mniej lub bardziej ekskluzywnymi). Kultura się liczy, bo nie tylko stymuluje gospodarkę, ale również odpowiednio skonsumowana przekłada się na prestiż społeczny. Niegdyś ta zasada dotyczyła tylko kultury alternatywnej – obecnie, towarzyszy również mainstreamowym działaniom podlanym alternatywnym sosem: obchodom świąt państwowych, rocznic urodzin i śmierci Polaków i Polek, których nazwiska wyznaczają kanon kultury. Znacznie ważniejsza jest forma niż treść. Można rapować lub malować Chopina, w ciekawy sposób promować Powstanie Warszawskie czy Unię Europejską nie mają na ich temat żadnego zdania. Część z tych projektów mierzy z dziedzictwem narodowym, ale zwykle forma przeważa nad treścią, która zawsze niesie ze sobą jakiś projekt ideologiczny (zwykle narodowo-patriotyczny). Ostatnio kreatywność  apolitycznych artystów/artystek, designerów/designerek i aktywistek/aktywistów poza wspieraniem projektów narodowo-patriotycznych, dzięki wymogom Unii Europejskiej ma również swoje lewicowe oblicze. Przedmiotem zainteresowania staje się kwestia partycypacji, biedy, wykluczenia kobiet czy wielokulturowość.

Styl życia związany z etosem klasy kreatywnej, gdzie powszechnym doświadczeniem ma być (twórcza) praca powiązana z (również twórczym) życiem (poza pracą, jeśli takie w ogóle istnieje), sprawia, że pojęcie „klasy kreatywnej” jest pożądaną autoidentyfikacją, chętnie przyjmowaną przez rzesze społecznie zaangażowanych osób. Ukazanie się polskiego wydania książki Floridy sprawiło, że pojęcie kreatywności pojawia się często jak nigdy dotąd. Na facebooku funkcjonują Strefy Działań Kreatywnych, kreatywne konkursy, rodziny, businessy, a łódzka grupa obrony Książęcego Młyna przemianowała się na Łódź Kreatywną. Równolegle z pojęciem „klasy kreatywnej” wchodzi do użycia kategoria „hipsterstwa”. Artykuły o hipsterach, które pojawiają zarówno w lewicowej jak i prawicowej prasie[5] dostarczają konkurencyjnej wobec klasy kreatywnej (zwykle negatywnej) identyfikacji. Hipsterzy i hipsterki to zblazowana klasa kreatywna.

Mimo, że pojęcia „klasy kreatywnej” ani „hipsterstwa” nie są niczym nowym (The Rise of the Creative Class, Floridy została wydana 2002 roku, a czas życia hipsterów jako subkultury datuje się na lata 1999-2010[6]), to obydwa pojęcia dopiero przyjmują się na polskim gruncie. Dają nową ramę interpretacyjną dla pewnych praktyk społecznych, odpolityczniając je i pozbawiając ich skutki potencjalnego wpływu. Zespalają aktywność społeczną i pomysłowość z działaniami skierowanymi na rozwój samego siebie oraz gospodarki (lub organizacji), a lewicowe odruchy i ekologiczny styl życia ze średnioklasowym zblazowaniem. Zgodnie z definicją hipstera/hipsterki przytaczaną przez Jasia Kapelę[7], według której tym, co wyznacza hipstera jest nienawiść do innych hipsterów i odmowa uznania się za jednego lub jedną z nich, zaś alternatywą jest bycie odtwórczą, aspirującą klasą średnią.

Brak ramy teoretycznej i modelu tożsamościowego, który pozwalał inaczej opowiadać o alternatywnych gestach, innowacyjnych działaniach niż w odniesieniu do pojęć „klasy kreatywnej” i „hipsterstwa” sprawia, że wszelkie działania, które potencjalnie mogą służyć budowaniu solidarności społecznej są zagospodarowane przez rynkowo zorientowany paradygmat lub narcystyczne odruchy. A przecież Florida nie jest pierwszym teoretykiem, który bierze na warsztat pojęcie kreatywności. W latach 60-tych potencjałem ludzkiej kreatywności zajmował się Joseph Beuys, który w 1972 roku w swoim tekście „Każdy artystą” wskazywał na polityczny wymiar twórczej działalności. Wedle Beuysa wszelka wiedza pochodzi od sztuki, rozumianej jako każde twórcze działanie. Tak rozumiana sztuka pełni rolę społecznej terapii: daje ujście agresji, jest przestrzenią samopoznania, ale również pozwala uniknąć alienacji i osiągnąć szczęście[8]. Jednak w przeciwieństwie do Floridy, dla Beuysa kreatywność nie ma docelowo służyć rozwojowi gospodarki, ale ma być pewną formą poznania, która umożliwia spojrzenie na siebie jako na ogniwo społeczeństwa i zrozumienie swojego człowieczeństwa: „człowiek doświadcza siebie jako człowieka dopiero wtedy, kiedy poznaje, w jaki sposób można przejmować odpowiedzialność polityczną”[9]. Twórcze zaangażowanie pozwala poczuć, że czyjaś praca jest niezbędna dla społeczeństwa. Jest przekroczeniem indywidualizmu i cynicznej apolityczności, które towarzyszą perspektywie Floridy czy światopoglądowi kojarzonemu z hipsterami.

Przyjęcie spojrzenia Beuysa nadaje zupełnie inny, polityczny wymiar praktykom społecznym, które są odpolityczniane przez pojęcie klasy kreatywnej. Pozwala traktować modę na partycypację i polityczny aktywizm nie jako sezonowe zjawisko, ale poprzez wzmacnianie politycznych elementów tych działania, wskazywanie na potencjał jaki mają. Nie skupia się intencjach (które nie raz mogą być egoistyczne), ale na społecznych konsekwencjach, co sprawia, że istnieje różnica między różnymi kreatywnymi rozwiązaniami: między ekologicznym wegetariańskim zdrowym jedzeniem, a świetnie zrobioną reklamą hamburgera, przynależnością do kooperatywy spożywczej a zakupami w nowym centrum handlowym. Perspektywy Beuysa pozwala również zauważyć, że miasta (oraz inne przestrzenie życia) nie potrzebują przede wszystkim kreatywnych jednostek, ale solidarności społecznej. Lepiej być kreatywnym z Beuysa niż z Floridy.


[1] Anegdota przytoczona przez Martynę Dominiak podczas spotkania promocyjnego Narodzin klasy kreatywnej, 13 grudnia 2010, Miejski Punkt Kultury PREXER-UŁ.

[2] Richard Florida, Narodziny klasy kreatywnej, s. 41-42.

[3] Ibidem, s. 41.

[4] Obecnie 18% zatrudnionych w sektorze kreatywnym w Warszawie wykonuje pracę niekreatywną. Kreatywni. Twórcze życie w Warszawie. Przewodnik po Warszawskim sektorze kreatywnym. Jeziorek Paulina, Le Nart Agnieszka, Petruk Elżbieta, Pyzik Agata, Świątkowska Bogna (red.), Miasto Stołeczne Warszawa 2010.

[5] Por. Joanna Podgórska, Nieuchwytny hipster. Hipster, czyli nowa subkultura, Polityka, 25.06.2010, http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1506630,1,hipstersi-czyli-nowa-subkultura.read; Kaja Malanowska, Ja, hipster, Krytyka Polityczna, 28.08.2010, http://www.krytykapolityczna.pl/KajaMalanowska/Jahipster/menuid-296.html; Dominika Węcławek,Marcin Flin, Hip i hurra, Rzeczpospolita, 21.01.2011, http://www.rp.pl/artykul/597822.html; Jaś Kapela, Wszyscy jesteście hipsterami, Krytyka Polityczna, 11.02.2011.

[6] What Was the Hipster. A Sociological Investigation, M. Grief, K. Ross, D. Tortorici (red.), n+1 Foundation, New York 2010.

[7] http://www.krytykapolityczna.pl/JasKapela/Wszyscyjestesciehipsterami/menuid-244.html

[8] Joseph Beuys, Każdy artystą, w: „Antropologia Kultury”, t. 1, A. Mencwel (red.) s. 455-458.

[9] Ibidem, s. 456.

[10] Obecnie 18% zatrudnionych w sektorze kreatywnym w Warszawie wykonuje pracę niekreatywną. Kreatywni. Twórcze życie w Warszawie. Przewodnik po Warszawskim sektorze kreatywnym. Jeziorek Paulina, Le Nart Agnieszka, Petruk Elżbieta, Pyzik Agata, Świątkowska Bogna (red.), Miasto Stołeczne Warszawa 2010.