Settings and search
WPISANIE PAŁACU KULTURY I NAUKI DO REJESTRU ZABYTKÓW
2 lutego 2007 roku decyzją pełniącego obowiązki Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Macieja Czeredysa warszawski Pałac Kultury i Nauki został wpisany do rejestru zabytków, a tym samym objęty ochroną.
Jarosław Trybuś
Jarosław Trybuś
2 lutego 2007 roku decyzją pełniącego obowiązki Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Macieja Czeredysa warszawski Pałac Kultury i Nauki został wpisany do rejestru zabytków, a tym samym objęty ochroną.
Najwyższy budynek w Warszawie i w Polsce, został wzniesiony z inicjatywy Wiaczesława Mołotowa. Miał być darem Związku Radzieckiego – wzorowanym na wieżowcu Uniwersytetu Łomonosowa w Moskwie (1953). Autor tego gmachu, Lew Rudniew, został głównym projektantem warszawskiego pałacu. Rudniew wraz z zespołem współpracowników z ZSRR i Polski postarał się, by budynek spełniał warunki postawione przez obowiązującą dokrtynę socrealizmu. Dominujący nad miastem wieżowiec mieścić miał Polską Akademię Nauk, Salę Kongresową, cztery sale kinowe, trzy teatry, Pałac Młodzieży, dwa muzea i szereg innych instytucji służących kształtowaniu „nowego człowieka”. By nadać socjalistycznej treści narodową formę architekci zapoznali się z dziejami architektury w Polsce i odziali swoje dzieło w kostium uszyty z motywów zaczerpniętych historii. Budowa 234-metrowego gmachu o powierzchni 123 tysięcy metrów kwadratowych i kubaturze 817 tysięcy metrów trwała niespełna trzy lata, między 1952 a 1955 rokiem.
Gmach jest najbardziej reprezentatywnym przykładem architektury okresu realizmu socjalistycznego – doktryny zadekretowanej w Polsce w 1949 roku i obowiązującej do roku 1956. Jego prestiż nie pozwalał na żadne ustępstwa i oszczędności, stąd traktowany może być jako preparat czystego socrealizmu. Już sam ten fakt przesądzić mógł o decyzji wpisania PKiN do rejestru zabytków. Do tego dochodzi także potężny ładunek historyczny i symboliczny. Rzecz jasna nie tylko pozytywnych. Pamięć o potężnym wieżowcu – jako niezacieralnym symbolu radzieckiego panowania nad Polską i jej stolicą stała za licznymi i głośnymi projektami jego przebudowy lub nawet likwidacji pojawiającymi się w latach 90. Stała także za dramatycznym listem skierowanym przez grupę osób ze świata kultury, nauki i mediów (list podpisali m.in.: Krzysztof Kąkolewski, Jan Pietrzak, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski), które w niespełna dwa miesiące po wpisaniu PKiN do rejestru poprosiły prezydenta RP z prośbą o interewncję i cofniecie decyzji mazowieckiego konserwatora zabytków.
Decyzja nie została cofnięta. Architektura zyskała tym samym autonomię względem politycznych zależności, a Pałac stanął w rzędzie architetkonicznych i artystycznych pamiątek innych, mniej lub bardziej szczęśliwych epok. Budynek, który powstał jako ideologiczny instrument, zamiast znów – przez przebudowę, zniszczenie, upokorzenie – znów stać się instrumentem, został potraktowany jako ideologicznie obojętny artefakt o coraz mniej czytelnej politycznej symbolice.
Najwyższy budynek w Warszawie i w Polsce, został wzniesiony z inicjatywy Wiaczesława Mołotowa. Miał być darem Związku Radzieckiego – wzorowanym na wieżowcu Uniwersytetu Łomonosowa w Moskwie (1953). Autor tego gmachu, Lew Rudniew, został głównym projektantem warszawskiego pałacu. Rudniew wraz z zespołem współpracowników z ZSRR i Polski postarał się, by budynek spełniał warunki postawione przez obowiązującą dokrtynę socrealizmu. Dominujący nad miastem wieżowiec mieścić miał Polską Akademię Nauk, Salę Kongresową, cztery sale kinowe, trzy teatry, Pałac Młodzieży, dwa muzea i szereg innych instytucji służących kształtowaniu „nowego człowieka”. By nadać socjalistycznej treści narodową formę architekci zapoznali się z dziejami architektury w Polsce i odziali swoje dzieło w kostium uszyty z motywów zaczerpniętych historii. Budowa 234-metrowego gmachu o powierzchni 123 tysięcy metrów kwadratowych i kubaturze 817 tysięcy metrów trwała niespełna trzy lata, między 1952 a 1955 rokiem.
Gmach jest najbardziej reprezentatywnym przykładem architektury okresu realizmu socjalistycznego – doktryny zadekretowanej w Polsce w 1949 roku i obowiązującej do roku 1956. Jego prestiż nie pozwalał na żadne ustępstwa i oszczędności, stąd traktowany może być jako preparat czystego socrealizmu. Już sam ten fakt przesądzić mógł o decyzji wpisania PKiN do rejestru zabytków. Do tego dochodzi także potężny ładunek historyczny i symboliczny. Rzecz jasna nie tylko pozytywnych. Pamięć o potężnym wieżowcu – jako niezacieralnym symbolu radzieckiego panowania nad Polską i jej stolicą stała za licznymi i głośnymi projektami jego przebudowy lub nawet likwidacji pojawiającymi się w latach 90. Stała także za dramatycznym listem skierowanym przez grupę osób ze świata kultury, nauki i mediów (list podpisali m.in.: Krzysztof Kąkolewski, Jan Pietrzak, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski), które w niespełna dwa miesiące po wpisaniu PKiN do rejestru poprosiły prezydenta RP z prośbą o interewncję i cofniecie decyzji mazowieckiego konserwatora zabytków.
Decyzja nie została cofnięta. Architektura zyskała tym samym autonomię względem politycznych zależności, a Pałac stanął w rzędzie architetkonicznych i artystycznych pamiątek innych, mniej lub bardziej szczęśliwych epok. Budynek, który powstał jako ideologiczny instrument, zamiast znów – przez przebudowę, zniszczenie, upokorzenie – znów stać się instrumentem, został potraktowany jako ideologicznie obojętny artefakt o coraz mniej czytelnej politycznej symbolice.