"Wódz i Aniołki" cz.2

Date of publication: 15.09.2015
Średni czas czytania 7 minutes
print

autor fragmentu: Lech Downar

- Jak to o niczym nie wie? Jak to o niczym nie wie? histerycznie pytał się młodszy. Jego cherubinowy urok znikł w ułamku sekundy. Cały się roztrząsł i pobladł. Jego oczy, które pod wpływem wcześniejszej ekscytacji zyskały wielkość pięciozłotówek teraz, pod wpływem paniki, urosły do rozmiarów małych jabłek. - Twój kolega ma rację. Nie bardzo rozumiem, o co wam chodzi chłopcy, ale i tak postaram się wam pomóc. W tym kraju nazwisko Rydz-Śmigły otwiera kilka drzwi. Marszałek poczuł swoją szanse i przeistoczył się w dyplomatę. Był w tym naprawdę dobry. Musiał być, w końcu był przywódcą Polaków. Od ponad wieku nie byliśmy potęgą gospodarczą ani tym bardziej militarną, a nasze niewielkie problemy z sąsiadami trzeba było jakoś rozwiązywać. - Jak nam Pan Marszałek pomoże skoro nie ma pojęcia, co się dzieje w jego kraju - krzyczał eks-cherubinek wprost do ucha marszałka. - Opanujmy się i porozmawiajmy. Na pewno mogę pomóc w rozwiązaniu waszych problemów marszałek próbował ratować się używając technik negocjacji wyuczonych do bólu na szkoleniu wywiadu w Barczewie. Bądź potrzebny. Oferuj, negocjuj, handluj, nawet własnym życiem. Przypomniał sobie podstawowe zasady wykrzykiwane, co pięć minut przez pułkownika Gołębia, legendę ośrodka w Barczewie. - Jak mam się opanować? Kiedy my tu po pomoc. A wy… - odpowiedź młodszego chłopca nie potwierdzała skuteczności genialnych metod Rydza-Śmigłego. -To, jaki cudem wygraliście skoro nie współpracowaliście z nami? przerwał starszy. - No, dzięki burzy odparł zdziwiony, że ktoś nie zna tak oczywistych faktów. - Ale skąd wiedzieliście, że będzie burza, że nam się uda, przecież wykorzystaliście to pod Wrocławiem. chłopak dalej się dziwił. - Wrocław to był wielki dzień polskiego wojska. Wygraliśmy dzięki elastycznej taktyce dowódców, oraz odwadze i waleczności żołnierzy. wyrecytował dumnie Rydz. - Dobra, dobra. Wszyscy wiemy, że powiodło się tylko, dlatego, że po pierwsze, jak Pan Marszałek stwierdził trochę się rozpadało. A po drugie, dzięki Pana niesamowitej szarży. Skąd Panu Marszałkowi przyszło do głowy żeby na ty swoim siwku poprowadzić czwartą brygadę na wroga. I jeszcze ten szczerbiec. Istne arcydzieło. To musiał być widok. Pan na koniu, pędzący przed czołgami, wymachujący ostrzem, które uświęcało polskich królów. Muszę przyznać, że umie pana poderwać ludzi. Tylko skąd Pan wiedział, że nam się udało? starszy z napastników próbował powiązać sobie znane fakty. - O burzy wcześniej nic nie wiedzieliśmy. Ossowiecki przewidział, że …- Rydz starał się być pomocny. - Że poniesiemy sromotną klęskę. Że cały naród pójdzie w niewole. Że wódz będzie uciekał z kraju. I tego młodzieńca, który sobie strzela w pierś. Wiemy jak miało być. I wiedzieliśmy, co trzeba zrobić żeby to zmienić. Tylko pytanie brzmi skąd wy wiedzieliście? Dokończył mocno poirytowany starszy z chłopców. Marszałek zbladł i cały zesztywniał. W całym kraju o przepowiedni Ossowieckiego wiedziało może pięć, sześć osób. Nie było możliwości żeby tak dziwna para smarkaczy dowiedziała się o niej od nich. - Ossowiecki to nie jedyny jasnowidz w tym kraju. jakby czytając w myślach Rydza odpowiedział starszy. - Zbliżają się- nagle nie wiadomo, przed kim ostrzegł młodszy. Złapał się mocno ręki swojego towarzysza i nerwowo nasłuchiwał. Podświadomie wszyscy zaczęli nasłuchiwać. Gabinet wypełnił się ciszą. Po chwili, na dole rezydencji rozległ się strzał. Później następny i następny. Po kilkunastu sekundach nie było wątpliwości, że na dole toczy się regularna bitwa. - Szybko chłopcy, rozwiążcie mnie. Uciekniemy tajnym przejściem. pierwszy z letargu obudził się Rydz-Śmigły. Chłopcy dalej byli w szoku, i tylko tępo patrzyli na marszałka. - Chłopcy zaufajcie mi. Uratuje nas. Tylko mnie uwolnijcie. ponaglał Rydz. W środku nocy do holu głównego willi marszałka Rydza-Śmigłego wkroczył szybkim, zdecydowanym krokiem generał Rowecki. Rozejrzał się z kwaśną miną po pomieszczeniu. Wszystko było kompletnie zniszczone. Na ziemi leżały ciało oficerów ochrony marszałka. Zatrzymał wzrok na trzech oficerach stojący na schodach. - Meldować rzucił krótko generał. Oficerowie zaczęli przekrzykiwać się. Każdy chciał złoży raport. Wiedzieli, że generał nie lubi opieszałości, a za to ceni ludzi dobrze poinformowanych. - Cisza zdenerwował się Rowecki. - Ty wskazał oficera w środku. - Kto zaatakował? 

Oficer przełknął tylko głośno ślinę. - Kto zaatakował? ponaglił generał. - Nie wiadomo w końcu przełamał się oficer. - Gdzie Marszałek? padło następne pytanie. - Nie wiemy poszedł za ciosem pechowiec. Generał wypuścił głośno powietrze, podrapał się po głowie, i odwrócił się do swojego adiutanta. - Wezwać Bartoszewskiego -

 

Wybierz ciąg dalszy:

Aktywny wątek: "Wódz i Aniołki" cz.3 - autor fragmentu: Lech Downar