"Wódz i Aniołki"

Date of publication: 15.09.2015
Średni czas czytania 6 minutes
print

autor fragmentu: Lech Downar

Marszałek serdecznie pożegnał się z mistrzem Ossowieckim. Szczerze życzył zdrowia, serdecznie uściskał rękę i wyszedł. Wraz z zamknięciem drzwi zgasły ogniki w jego oczach. Całą drogę do samochodu pokonał wpatrując się w swoje stopy całkowicie zamyślony. Wsiadł do pancernej limuzyny, zatrzasnął drzwi, i kazał jechać na kolejne spotkanie. - Rozmowa nie przebiegła tak jak chciałeś Edwardzie? Bo nie wyglądasz na szczęśliwego.- zapytał troszkę ironicznie gen. Rowecki. Był szefem polskiego wywiadu i jednym z najbardziej zaufanych ludzi Śmigłego-Rydza. -Nie irytuj mnie Stefan. Wiesz dobrze że coś jest nie tak. Musimy to koniecznie wyjaśnić. Wszyscy czekają na nasz błąd. Nie w smak jest im nasz sukces.- pouczył przyjaciela Rydz. -Ktoś śledzi mistrza Ossowieckiego. Zajmij się tym.- dodał po chwili milczenia. Późno w nocy Marszałek w końcu dotarł do swojej willi. Wszedł do gabinetu. Zapalił światło. Podszedł do barku i otworzył go. Przez chwile przyglądał się swojej kolekcji szklanych naczyń wypełnionych alkoholami. Wodząc wzrokiem po butelkach rozmyślał o wydarzeniach minionego dnia. Nie był w stanie wyjaśnić co się dzieje, ani zlokalizować zagrożenia, i to najbardziej go denerwowało, niepewność, niewiadoma. Szybkim, zdecydowanym ruchem sięgnął po smukłą butelkę wypełnioną do połowy przezroczystym płynem. Nalał go do małego kieliszka i bardzo energicznie wypił. Na moment znieruchomiał, a jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. - Na troszkę luksusu człowiek musi sobie pozwalać zawsze. Nawet w najgorszy sytuacjach - wygłosił w pustkę jakby stał przed oddziałem tuż przed bitwą. Odkładając butelkę niezauważalnie przystanął, wręcz zamarł, a wzrok powędrował w stronę zasłoniętych firan. Spokojnie podszedł do biurka, i otworzył szufladę. W niej na stercie papierów leżał wysłużony pistolet "VIS". Patrząc na niego jeszcze przez chwile podejmował decyzję, po czym nienaturalnie szybko chwycił za broń. Chciał wycelować w okno. Był szybki, bardzo szybki. Nazwisko dobrze do niego pasowało. Niestety przeciwnik okazał się lepszy. Nie zdążył i otrzymał kopniaka w rękę trzymającą pistolet. - Niesamowite pomyślał Rydz otrzymując drugi cios, który powalił go na ziemię. Trzeciego już nie zarejestrował. Trzeci cios zgasił światło w głowie Marszałka. Śmigły-Rydz obudził się w swoim gabinecie skrępowany i przywiązany do fotela. Zdziwiło go, że nie był zakneblowany. Podniósł głowę i go zamurowało. - Czego chcecie chłopcy wybełkotał częściowo odzyskując jasność umysłu. Przed nim stali dwaj chłopcy, dzieci jeszcze. Starszy, krótko ostrzyżony blondyn wyglądał na co najwyżej 17 lat. Miał zdeterminowany wyraz twarzy i świeżą bliznę na policzku, dzięki czemu wymuszał powagę. Młodszy nie mógł mieć więcej niż 14 lat. Stał schowany za starszym kolegą i nerwowo obserwował cały gabinet. - Przepraszam, że Pana Marszałka związaliśmy, ale baliśmy się że znowu nas Pan zaatakuje. Jesteśmy od mistrza Dobrowoja. Starszy chłopak podszedł do Rydza i zaczął go rozwiązywać. - Plan się nie powiódł. To znaczy jak Marszałek wie. To znaczy jak Pan Marszałek wie. Powiódł się, ale nie do końca Wszyscy starsi zginęli. To znaczy mistrz Bolko żyje, tylko jest ciężko ranny. Od tygodnia nie odzyskał przytomności.- młodszy całkiem pozbył się strachu i wyrzucał z siebie potok słów. - Nie wiemy co dalej robić. Złamaliśmy święte reguły. Ale nie było wyjścia. Ratowaliśmy naród. Marszałek rozumie? To znaczy Pan Marszałek rozumie? Oni już zaczęli. Nikt nie może się dowiedzieć, bo inaczej nas zniszczą. Rzucą się jak wilki na ranną łanie. Pan Marszałek musi nam pomóc. Musimy utrzymać tajemnicę- już prawie błagał na kolanach. -Chłopcze o czym ty do diabła mówisz? przerwał poirytowany Rydz. -No, że plan się nie powiódł, że ledwo zatrzymaliśmy Niemców. Była wieeeelka bitwa. Mistrz Dobrowuj zarządził że idziemy wszyscy. Nawet najmłodsi. Mieliśmy rozstrzygnąć wszystko raz na zawsze. Niemcy skubani niewiadomo skąd wiedzieli co się święci. Zastawili pułapkę. A wtedy mistrz Bolko, jak Jagiełło, zaskoczył wszystkich. Nawet Dobrowuj nic nie wiedział. Zwycięstwo było nasze. wykrzykując to chłopak rozpromienił się słonecznym uśmiechem. - Wygląda jak prawdziwy aniołek pomyślał zupełnie bez sensu Rydz. - Opanuj się. On o niczym nie wie. - rzucił twardo starszy. Poprawił więzy na nowo. Stanął przed Marszałkiem. Zmierzył go wzrokiem. Oceniał i jego i sytuację. Planował. Marszałek podjął podobne kroki.

 

Wybierz ciąg dalszy:

Aktywny wątek: "Wódz i Aniołki" cz.2 - autor fragmentu: Lech Downar