"Chwieją się fundamenty światów"

Date of publication: 15.09.2015
Średni czas czytania 6 minutes
print

autor fragmentu: Robert Dudziński

Gdy Ossowiecki odbierał w portierni tymczasową przepustkę, nieoczekiwanie podszedł do niego młody oficer. "Panie Ossowiecki, rzucił wojskowy, marszałek chciałby się z panem zobaczyć". Zaskoczony jasnowidz skinął tylko głową i dał znak, aby oficer prowadził. Rydz Śmigły rzeczywiście czekał na niego na korytarzu, tuż obok studia nagraniowego. "Jest pan wreszcie, Mistrzu, zakrzyknął, chodźmy, nie mamy zbyt wiele czasu". To mówiąc chwycił go za rękę i poprowadził w kierunku ogromnego okna. "Widzi pan, mam do pana, a właściwie ojczyzna ma, poprawił się szybko marszałek, palącą prośbę, sprawy bowiem zabrnęły bardzo daleko. Przedwczoraj do dymisji podał się Chamberlain, oficjalnie z powodów zdrowotnych. Nieoficjalnie wiadomo, że skompromitował się polityką ustępstw wobec Rzeszy. Mościcki już rozmawiał telefonicznie z Churchillem, który najpewniej go zastąpi. On uważa, że to Polska powinna uporządkować sprawy w naszej części Europy, dlatego wyraził poparcie dla wszystkich naszych działań. Także akcji zbrojnej na Litwie". Ossowiecki zamarł i spojrzał zaskoczony na marszałka. "Na Litwie? A co z sowietami?". "Wątpię, aby coś zrobili, uśmiechnął się znacząco Rydz Śmigły, na Kresach ostatnio kiepska pogoda. Nawet gdyby, to Churchill zagwarantował nam, że polsko - brytyjskie układy sojusznicze obowiązują nadal. Nawet w wojnie z Rosją Sowiecką, możemy liczyć na angielskie wsparcie polityczne, materiałowe, nawet militarne, jeśli to będzie konieczne". Na chwilę w korytarzu zapadła niczym niezmącona cisza. Marszałek z oczekiwaniem wpatrywał się jasnowidza, ten zaś rozważał w myślach to, co przed chwilą usłyszał. "Przed wrześniem też nam to obiecywali, odparł wreszcie, nawet na piśmie". "Och, chyba już zrozumieli, że w ten sposób niczego nie ugrają, a komunizm to teraz główne zagrożenie dla Europy. W każdym razie chcieliśmy negocjować z Litwinami, ale sprawy zaszły zbyt daleko zamach na Becka i robienie z terrorysty bohatera narodowego, to zbyt wiele. Wkroczymy tam i, kto wie, może nawet odnowimy unię lubelską? Niech pan pomyśli, jakimi złotymi zgłoskami zapisalibyśmy się w historii. Jakie to stwarza nowe możliwości". Marszałek wyrzucał z siebie kolejne słowa z prędkością karabinu maszynowego, więc Ossowiecki mu nie przerywał. "Stąd też, kontynuował, moja prośba. Gdyby zechciał pan dziś w wywiadzie wyrazić poparcie dla działań rządu, to ojczyzna będzie panu niezmiernie wdzięczna. Pański autorytet z pewnością zamknie usta tym wszystkim defetystom i niedowiarkom. Wiem, wiem, to wszystko jest ryzykowne i niepewne, ale czy manewr Wodza w 1920 nie był ryzykowny? Czy i w maju '26 nie postawił on wszystkiego na jedną kartę?". Rydz Śmigły wciąż wpatrywał się w Ossowieckiego błyszczącymi oczami, próbując wyczytać z jego twarzy jakąkolwiek reakcję. Jasnowidz chciał mu już coś odpowiedzieć, kiedy z głębi korytarza dobiegło wołanie: "Panie Ossowiecki! Zapraszam, za chwilę będziemy nadawać". Wywołany bez słowa odwrócił się od swojego rozmówcy i ruszył w kierunku studia. W głowie miał ogromny mętlik. Z jednej strony miał przed oczyma utopijne wizje snute przez Jasieńskiego, z drugiej - imperialistyczne marzenia Rydza Śmigłego. Pamiętał o tajemniczych stronnikach poety, tak jak i o poparciu Wielkiej Brytanii, które udzielone zostało w rozmowie, której nawet nie słyszał! Jasieński, były komunista przecież, nie był zbyt wiarygodny, kto wie, kim byli jego prawdziwi mocodawcy? Ale czy Rydz Śmigły, w wizji wrześniowej klęski uciekający do Rumunii, nie uroił sobie przypadkiem zostać drugim Piłsudskim? Jak dużo byłby w stanie zaryzykować, dla tego marzenia? Ossowiecki nie znał odpowiedzi na piętrzące się przed nim pytanie i im dłużej myślał nad tą sytuację, tym mniej był czegokolwiek pewny. Rozważając to wszystko ledwie słyszał witającego się z nim prezentera i instrukcje, udzielane mu przez obsługę radia. Z zamyślenia wyrwał go dopiero głos radiowca. "Dziś gościmy na antenie znanego jasnowidza i mistyka, niegdyś bliskiego współpracownika marszałka Piłsudskiego pana Stefana Ossowieckiego". Słysząc to, mężczyzna podniósł wzrok na prezentera i wziął głęboki oddech. Już zadecydował wiedział, co powie. Wiele by teraz dał za jeszcze jedną wizję rozjaśniającą mroki przyszłości. Ale teraz mógł tylko mieć nadzieję, że decyzja, którą podjął, jest najlepszą z możliwych.