Kultura dostępna: "Roving woman" w kinach Helios 28.09
Roving Woman to wizualnie pociągające kino drogi opowiadające historię kobiety poszukującej miłości mężczyzny, a znajdującą siebie. Producentem filmu jest sam Wim Wenders, a w rolę główną wciela się Lena Góra - uznana przez jury 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za najlepszą aktorkę pierwszplanową.
"Roving woman" - recenzja Łukasza Maciejewskiego
Imponujące kino. Tak mało polskie (komplement).
Młody reżyser, na początku drogi, Michał Chmielewski, i aktorskie objawienie ostatniego sezonu, Lana Góra, w ponurym czasie pandemii, kiedy wszystko było zamknięte, świat był zamknięty, postanowili zrobić coś, co wykorzysta zamknięcie fizyczne w otwarcie ludzkie, w otwarcie bohaterki.
Sara – w tej roli wspomniana Lena Góra, również współscenarzystka i producentka filmu – zostaje wywalona z domu przez chłopaka. Ta poruszająca scena stanie się zapowiedzią kolejnych, następujących po sobie, nakładających na siebie sekwencji. Nie chodzi o potoczystość opowiadania, ale o sens wynikający z rytmu opowieści.
Jesteśmy bowiem częścią niedokończonej piosenki Connie Converse. Kultowej amerykańskiej pieśniarki, która w połowie lat siedemdziesiątych, wyszła z domu i nie wróciła już nigdy. Nie została znaleziona. Po dekadach zrozumieliśmy, że Connie była kimś w rodzaju kobiecego Boba Dylana. Śpiewała o „roving women”, bo sama czuła się podobnie.
Bohaterka filmu kontynuuje podróż „hommage a Connie”. Ucieka, ale nie chce zniknąć. Jeszcze nie. Kradnie samochód, interesuje ją właściciel pojazdu, jedzie do mamy, szuka właściciela (w tej roli John Hawkes, znakomity aktor amerykański, którego pamiętamy chociażby z „Trzech billboardów za Ebbing, Missouri” czy z „American Gangster”, a scena z jego udziałem należy w filmie do najlepszych), ale tak naprawdę szuka siebie.
I może nie chodzi koniecznie o to, żeby coś znaleźć naprawdę. Coś konkretnego. Żeby powiedzieć sobie: jestem taka, jestem inna, chcę tego, osiągnę to. Nie, chodzi o proces, o drogę, o jeżdżenie, podróż w głąb.
Spójrzcie na twarz Sary-Leny, na twarze mijanych przez nią właścicieli kamperów, moteli. Ich zdziwienie, zmęczenie, mimikę.
Kolory są zgaszone, piasek wydaje się wchodzić między oczy, zaburza pracę spojówek. Ziarno piasku – przeszkadza, ale i pomaga.
Życie nie powinno być zbyt proste. Piaskiem w oczy. Jedyne zwycięstwo na jakie nas stać.
Łukasz Maciejewski