Kultura dostępna: "O psie, który jeździł koleją" w kinach Helios 21.12
W najbliższy czwartek, w ramach cyklu Kultura Dostępna będzie można obejrzeć filmową adaptację słynnej dziecięcej lektury O Psie, który jeździł koleją. Reżyserka, Magdalena Nieć, proponuje solidną dawkę dobrej jakości kina familijnego biorąc na warsztat historię przyjaźni Zuzi i Lampo. Jednocześnie scenarzyści zdecydowali się odejść od książkowego oryginału i zaproponować inne zakończenie. Jakie, nie zdradzamy, ale informacje na plakacie mówią, że będzie to happy end! Zapraszamy do sieci kin Helios w najbliższy czwartek, 21 grudnia, o godzinie 18.
"O psie, który jeździł koleją" - recenzja Łukasza Maciejewskiego
Doczekaliśmy się. Magdalena Nieć, teatralne i filmowa aktorka, którą pamiętam jeszcze z ciekawych ról granych w Teatrze Ludowym w Krakowie, od jakiegoś już czasu, w duecie z Mariuszem Palejem, zmienia postrzeganie kina familijnego w Polsce.
Przez lata, czy wręcz przez dekady, było przecież tak, że kino to było zsyłane na absolutny margines. Realizowane najtańszym kosztem, bez ambicji, byle jak, z bezsilnym przekonaniem, że z Hollywood i tak nie uda się wygrać.
Palej i Nieć pokazali, że nie trzeba wcale ścigać się z Hollywood czy z Disneyem, można po prostu robić swoje, inaczej. Zaczynali od adaptacji familijnej prozy Marcina Szczygielskiego, kilka filmów nakręcili wspólnie, teraz idą już własnymi ścieżkami.
„O psie, który jeździł koleją” to oczywiście jedna z ukochanych lektur dzieciństwa kolejnych pokoleń. Adaptacja opowiadania Romana Pisarskiego była jednak rozległa, a zmiany znaczące.
Dla filmu okazało się to zbawienne.
„O psie, który jeździł...” to opowieść, jakiej bardzo w kinie brakowało. Z pozytywnym przesłaniem, jasnym przekazem. Rzecz dla miłośników psiaków (Lampo skradnie wasze serca), miłośników zwierząt i dla tych wszystkich, dla których kino jest spotkaniem z uczuciami zaniedbywanymi w rzeczywistości: miłością, czułością, przyjaźnią.
Sukces filmu Magdaleny Nieć napawa optymizmem. Że wciąż jest miejsce dla tych, którzy wolą psa prawdziwego od elektrycznego. I prawdziwe łzy od łez udawanych. To także zwycięstwo pięknego, familijnego kina, o którym trochę już chyba zapomnieliśmy.
Łukasz Maciejewski