Data publikacji: 15.09.2015
Średni czas czytania 8 minut
drukuj

autor fragmentu: Robert Dudziński

Ossowiecki, skończywszy się golić, spłukał z twarzy resztki mydła i wbił spojrzenie w swoje odbicie w lustrze. Od radiowego wywiadu dzieliły go tylko dwie godziny. I choć on sam był już gładko uczesany i ogolony, a w sypialni wisiał wyszykowany garnitur, to jasnowidz wciąż nie miał pojęcia, co powie w wywiadzie. Wiele się wydarzyło, od kiedy dostał nań zaproszenie, a kolejne wydarzenia wcale nie rozjaśniały sytuacji. Ossowiecki myślał o tym nadal, zawiązując z uwagą krawat, kiedy nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Wczoraj dzwonili z redakcji, zapewniali, że przyślą samochód, to pewnie był kierowca. Pukanie stało się coraz głośniejsze i bardziej natarczywe, dlatego Ossowiecki szybko zszedł na dół i otworzył drzwi. Za nimi, ku swemu zdziwieniu, nie zobaczył szofera, ale ubranego w biały i doskonale skrojony garnitur Jasieńskiego. Poeta na prawym oku miał monokl, w jednej ręce trzymał złożoną na pół gazetę, w drugiej zaś uniesioną drewnianą laskę ze srebrną gałką na końcu. Wszystko wskazywało, że właśnie tą laską dobijał się przed chwilą do drzwi. "O Mistrz Ossowiecki! Powitać, powitać, zakrzyknął Jasieński z przesadną radością, czy jest już pan gotów? Pozwoli pan, że będę panu towarzyszył w drodze do radia? Samochód już czeka". Jasnowidz zawahał się przez chwilę, stwierdził jednak, że nic mu nie grozi dla Jasieńskiego i jego sprzymierzeńców przedstawiał zbyt dużą wartość. Dlatego przytaknął, wcisnął na głowę kapelusz i ruszył razem z poetą w kierunku auta. "Czytał pan już, mężczyzna pokazał Ossowieckiemu gazetę, podobno za zamachem na Becka stoją litewscy nacjonaliści. Nacjonaliści, którzy mają już spore poparcie w litewskim narodzie, podobno po cichu niektórzy uważają już zamachowca za "bohatera narodowego", chcą, aby go wypuścić.. A minister Beck dalej nie odzyskał przytomności, gdyby zginął na miejscu, jak arcyksiążątko w Sarajewie, to pewnie już by paradowały polskie ułany po litewskich ulicach". Ossowiecki nic nie odpowiedział, odezwał się dopiero, kiedy ruszyli: "Załóżmy więc, że zrobię, jak chcecie ogłoszę, że wizję wróciły, że według nich działania obecnego rządu sprowadzą na kraj katastrofę. Załóżmy nawet, że ludzie w to uwierzą. Co zamierzacie dalej? Słów jednego starego jasnowidza nie przestraszy się naraz Mościcki i Rydz-Śmigły, a tym bardziej Stalin". "Mógłby pan jeszcze dodać, że sam marszałek Piłsudski by nie pochwalał tych działań. Wszak to zalecał neutralność i w stosunku do Związku Radzieckiego, i do Niemiec. Co potem? Mam jeszcze kilku sojuszników, dość wysoko postawionych posłowie, dziennikarze, ba nawet jeden wiceminister. Oni również ogłoszą kilka informacji, które rzucą na obecny gabinet niezbyt korzystne światło. W tej sytuacji wywołamy ferment wśród inteligencji, a przynajmniej tej jej części, której ostatnie posunięcia rządu się nie podobają. Poparcie społeczne dla rządu również powinno spaść, a opozycja choć na chwile się zjednoczy. ZażÄ…damy dymisji obecnego premiera, spróbujemy obsadzić kogoś rozsądniejszego i mniej związanego z Mościckim i Rydzem Śmigłym. Zażegnamy kryzys z Litwą, odstępując od wszelkich nowych roszczeń i nie zamykając nawet drogi do renegocjacji statusu Wilna, może lepiej niech zostanie wolnym miastem? Ujawnienie wszystkich złych posunięć sanacji powinno odsunąć ją od władzy, a w najbliższych wyborach triumfy święcić będą ci, którzy ujawnili jej niekompetencje. Dalej zaś powrót prawdziwej demokracji, szukanie wśród sąsiadów porozumienia i sojuszu antyradzieckiego, miast konfliktów o Zaolzie czy Wilno. A co jeszcze później któż to przewidzieć może?". Słowa te wygłosił Jasieński wpatrując się w Ossowieckiego hipnotyzującym wzrokiem. Mówił z wielkim zaangażowaniem, a każde zdanie podkreślał stukając laską w podłogę auta. Kiedy skończył mówić, jasnowidz postanowił zagrać w otwarte karty: "Jakie to mam gwarancje, że pan mówisz prawdę? Pojawia się pan znikąd, snuje piękne wizje, ale jakie są dowody na to wszystko? Wielu jest takich, którym na rękę byłoby zamieszanie i destabilizacja w Polsce. Nawet nie wiem, czy pan to naprawdę Bruno Jasieński, czy ktoś podobny". "Nie mogę dać żadnych dowodów na to, kim jestem, odparł i podniósł w górę gazetę, za to tutaj jest mnóstwo dowodów na to, że krajem rządzą ludzie, którzy mogą go doprowadzić do ruiny. To co widziałem w Związku Radzieckim nijak się miało do tego w co wierzyłem i wierzę. Przed tym właśnie chcę ratować Europę, choć pewnie powinienem na to plunąć i wrócić do poezji". Reszta podróży upłynęła w milczeniu. Kiedy samochód zatrzymał się przed gmachem Polskiego Radia na Zielnej, Ossowiecki otworzył drzwi i chciał wysiąść. Stał już jedną nogą na chodniku, kiedy Jasieński chwycił go mocno za rękę i spojrzał na niego twardo. "Niech pan o jednym pamięta, wyszeptał, od tego, co pan zrobi, ogromnie dużo zależy. Trzyma pan właśnie w ręku dźwignię zwrotnicy czasu, proszę o tym nie zapomnieć". Po tych słowach poeta go puścił i dał znak kierowcy. Samochód odjechał, Ossowiecki pozostał sam na chodniku.

 

Wybierz ciąg dalszy:

Aktywny wątek: "Chwieją się fundamenty światów" - autor fragmentu: Robert Dudziński