"Supermoce - ćwiczenia z dziewczyństwa." - projekt w woj. kujawsko-pomorskim

Date of publication: 24.09.2017
Średni czas czytania 9 minutes
print

Kiedy artystka i zielarka spotykają się ze sobą, można się spodziewać celebrowania detali, czyli także codzienności. Danka Milewska i Emilia Wysocka-Stankiewicz zainicjowały sieć lokalnych klubów dziewczyńskich w województwie kujawsko-pomorskim, w których praktykują razem z mieszkańcami dbanie o siebie.

Najczęściej idą pod wiatr i stwarzają taką atmosferę, że ludzie zaczynają zwalniać, zauważać siebie, swoje słowa i myśli, to, co robią, żonglują słowami, grają konwencjami, po prostu bawią się, by w ten sposób porozumiewać się na innym poziomie. Tak jak zabawa dla dzieci jest sposobem na rozwijanie wyobraźni i kreatywności, tak ćwiczenia z dziewczyństwa są sposobem na przekroczenie siebie i rozpoznanie swoich supermocy. "Ale zielsko! "– mówi najmłodsza uczestniczka ćwiczeń, gdy coś okazuje się fajne. Nad Wisłą we Włęczu spontanicznie postanawia poprowadzić warsztaty z turlania w trawie po kolana. Jej supermoce to chodzenie tyłem i chodzenie przodem. Dzieciaki z Otowic swoje supermoce wymieniają jednym tchem: wspomaganie!, pomaganie!, uzdrawianie!, telekineza!, ognista prędkość – taka, ze ogień się pali!, zadbanie! Dziewczyństwo kojarzy im się z… bańką. Ze swoim światem, który łatwo może pęknąć pod wpływem kultury i tego, co się dzieje na zewnątrz. Trzeba mieć osobistą supermoc, by chronić siebie i otwierać się na wsparcie od innych, gdy bańka pęknie. 

[caption id="" align="alignnone" width="960.0"] fot. Danuta Milewska fot. Danuta Milewska [/caption]

Współpraca artystki z zielarką-biolożką jest tak inspirująca, jak z inną artystką lub astronomem. Wiedza, wizja i odwaga bycia tą częścią siebie na co dzień imponuje i inspiruje. To, co je zbliża, to fascynacja procesami w ogóle, tymi naturalnymi i twórczymi. Sztuka jest niesamowicie blisko życia i blisko tych osób, które przetwarzają i transformują świat. Danka i Emilia od początku szukają wspólnego języka. Zioła i piegi to atrybuty, które mają umożliwić połączenie świata zielarki-nauczycielki biologii i świata performerki-animatorki kultury. Nie udaje im się opracować mikstury na piegi. Ale odkrywają w tym czasie historię bydgoskiego farmaceuty, który na początku ubiegłego wieku stworzył krem Halina na wybielanie piegów. I widzą, jak bardzo kultura przenika naturalny świat naszych ciał i jak bardzo decyduje o ich wyglądzie i samopoczuciu.Poszukiwanie mikstury na piegi Danki i Emilii okazało się sposobem na praktykowanie kreatywności. Powoli możemy już ujawnić jej składniki: lekkość bycia, otwartość, puszczanie mimo uszu, patrzenie mimochodem, patrzenie w dal, siedzenie i patrzenie, chodzenie, chodzenie, chodzenie, chodzenie na boso, dotykanie kwiatów, obejmowanie drzew, degustacja łąki, personalizowanie roślin, rozmawianie z kwiatami, patrzenie na siebie jak w zakochaniu…

[caption id="" align="alignnone" width="640.0"] fot. Marta Wysocka fot. Marta Wysocka [/caption]

Podczas jednego ze spotkań, a było to ćwiczenie z etnopoezji i patrzenia w dali i nicnierobienia, które robiłyśmy w Osieku nad Wisłą, nauczyłam się jak proste techniki, gesty i cisza potrafią nas totalnie, wewnętrznie wyluzować i zresetować. Znałam to miejsce już wcześniej, a jednak okazało się, że można z niego wyciągnąć jeszcze więcej poprzez patrzenie na szczegóły. Poczułam się jak na nieplanowanych, spontanicznych wakacjach: rzeka, zioła, koc i słowna żonglerka. Całkiem inne wrażenia, mocno ekscytujące, zapachowe i smakowe wyniosłam z ćwiczenia z jedzenia w Kozielcu. Jak zamknę oczy i otworzę pamięć widzę niezliczone kolory i kształty – to fajna zabawa, bo mogę dopasowywać do nich smaki. I pamiętna dzika marchew, jej zdecydowany, przełamujący smak w koktajlu. 

[caption id="" align="alignnone" width="2048.0"] fot. Elena Makushinka fot. Elena Makushinka [/caption]
W trakcie zbierania ziół i komponowania bukietów usłyszałem mnóstwo nazw, które dla mnie jako dla poety są zawsze bardzo inspirujące, dowiedziałem się też, że nic nie wiem... a chciałbym wiedzieć, jakie zioła są na żołądek, potem, jakie na głowę... Emilia ma niesamowitą wiedzę i chętnie bym się zajął takimi sprawami.  Spotkanie nad Wisłą na tarasie widokowym było zaskakujące, spodziewałem się kompletnie czego innego, a to, co się zadziało, przekształciło nas w co innego... Nie zapomnę pisania po plecach i ćwiczeń innuickich. Stosuję je teraz w swojej pracy z dziećmi i dorosłymi. Jak mam wenę, to sam często się tak bawię z dziećmi, a czasem fajnie jest dostać inspirację. To ćwiczenie bardzo mi utkwiło. I dzielę się nim dalej. Bo wiele rzeczy trzeba wykrzyczeć czasem w taki sposób, by samemu nie zrobić sobie krzywdy. No i czasami człowiekowi brakuje takiego zatrzymania, jak wtedy sobie zrobiliśmy wspólnie nad Wisłą. Czułem się jak w górach, kiedy po wejściu na szczyt siedzę z godzinę lub dwie na zapatrzeniu. Zapatrzenie w naszą przestrzeń, znaną, lokalną było jeszcze czymś innym i potrzebnym
— Dariusz Chrobak
[caption id="" align="alignnone" width="480.0"] fot. Danuta Milewska fot. Danuta Milewska [/caption]
Doświadczyłyśmy czegoś nowego. Zobaczyłyśmy, jak zrobić coś z niczego, można powiedzieć, bo nie zastanawiamy się na co dzień, że można zrobić szampon z ziół znalezionych w lesie. Dzieciom też bardzo się podobało samodzielne zbieranie roślin do toniku, kóry sobie potem przygotowały. Mogłabym powiedzieć, że strona praktyczna przoduje i, że ludziom nie chce się zagłębiać w siebie, gdyby nie fakt, że jednak dzięki stworzonej atmosferze każda z osób zaangażowała  się w tekst całkiem osobiście, odniosłą to do swojego życia, a niektóre z nich wzięły sobie go jak talizman na codzienność.
— Maria Łabdaj
Ciekawym dla mnie wewnętrznie spotkaniem było to w Osieku n/Wisłą. Taras widokowy i rysowanie. Strach i myśli, jak to zrobić, narysować, bo za chwilę to się stanie, padnie propozycja, dostanę kartkę i ołówek i dawaj. A tu zaskoczenie, rysowanie, dokładnie jak w dzieciństwie, jak w zabawie z dziećmi, tylko, że tym razem w towarzystwie dużych już dzieciaków. To było bardzo miłe doświadczenie, zabawa pielęgnująca duszę. Do tego te wszystkie dodatkowe rzeczy, które zaistniały, jako towarzyszące działania. Wydobywanie dźwięku, gra w odgadywanie, czytanie poezji i inne, powodowało, że człowiek się otwiera i oddaje się przemyśleniom i spokojnie patrzy w wiślaną dal. Miłym było to, że ktoś pomyślał podobnie jak ja – DRZEWO. Na chwile przystanąć podczas spaceru ziołowego, wejść tam, gdzie zazwyczaj nie wchodzę i posłuchać, jak obok odkrywany jest dla mnie świat przyrody, to również były przeżycia pielęgnujące duszę. Gdzie poezja, to w duszy mi gra. Obcowanie z ludźmi takimi jak Darek Chrobak to klucz do otwierania się na innych, na inne, na nowe i na odkrywanie starego, ale na nowo. Czy spotkalibyśmy się bez Supermocy? Pewnie tak, ale w zupełnie innych okolicznościach i mniej otwarci na poznanie siebie. Tak mi się wydaje, otwieram się bardzo powoli. Tak już mam i nie narzekam, bo jednak potrafię się otwierać, jeśli otaczają mnie ludzie życzliwi, ale również ciekawi mnie. 
— Artur, uczestnik ćwiczeń z dziewczyństwa

Autorka opisu: Danuta Milewska

Fot. Elena Makushkina (fot. tytułowe i inne), Danuta Milewska, Marta Wysocka