Rynek książek elektronicznych

Data publikacji: 19.01.2016
Autor: Bartosz Raducha
Średni czas czytania 6 minut
drukuj

Firma Legimi udostępniła w sierpniu nietypową usługę dla czytelników książek – abonament na e-booki i czytnik za złotówkę. Do tej pory można było spotkać się wyłącznie z abonamentami na telefon działającymi w podobny sposób: użytkownik płacił za abonament, w ramach którego otrzymywał usługę telefoniczną, a częścią comiesięcznej opłaty była „rata” za telefon, który klient otrzymywał za ułamek ceny rynkowej. I, podobnie jak w abonamentach telefonicznych z ostatnich lat, użytkownik otrzymuje nielimitowany dostęp do dużej ilości książek (jak podaje na początku września Legimi – ponad dwunastu tysięcy e-booków, a ta liczba wciąż rośnie). O wyborze można dyskutować, ale już sama koncepcja jest nietuzinkowa.

Rynek książek elektronicznych
Fot. Andrew Mason, flickr, CC-BY 2.0 ebook

Idea Legimi jest ciekawa – od założenia w 2012 firma zajmuje się dystrybuowaniem książek elektronicznych. Rynek e-booków w Polsce zaczął się klarować dopiero niedawno – jeszcze w 2010 roku jego wartość wynosiła 2 milionów złotych, by w 2015 wzrosnąć do ponad 60 (według raportu Virtualo). Zdaje się, że jest to jeden z najdynamiczniej rozwijających się przemysłów kreatywnych, bo, w gruncie rzeczy, gdyby pominąć kwestie finansowe (nie mniej ważne) jest to wciąż odpowiedź na dosyć konkretne zapotrzebowanie, a zarazem wytwarzanie u potencjalnych odbiorców potrzeby. Wszak o to w marketingu chodzi.

W czytnikach książek elektronicznych łączy się kilka kwestii, które nie pozwalają na obojętność. Sukces Amazona, i słynnego czytelnika Kindle, który wszedł na rynek w 2007 roku, podobny jest do sukcesu Apple’a, który udostępniając usługę (iTunes) oddał w ręce zainteresowanych urządzenie, które pozwalało na korzystanie z tej usługi (iPod). Mimo pewnego podobieństwa do pomysłu Sony na udostępnianie taniej muzyki użytkownikom telefonów, to Apple odniósł sukces dzięki dumpingowym cenom (99 centów za utwór, 9,99 dolara za album) i udostępnianiu usługi tylko na jednym urządzeniu. Przez długi czas Amazon udostępniał wprawdzie usługę wyłącznie na czytniki (książki można było wgrywać na urządzenie za pośrednictwem zainstalowanej aplikacji łączącej się z tym sklepem – podobnie jak to miało miejsce w przypadku odtwarzaczy iPod jeszcze kilka lat temu). Ponadto ceny książek, które proponował Amazon w wersji elektronicznej, były znacznie niższe od wersji papierowych (nawet paperback). Firmie udało się zatem wytworzyć potrzebę i zapewnić narzędzia do zaspokojenia jej. Ponadto wykorzystano potencjał Kindle’a jako gadżetu, który stał się w pewien sposób pożądany. Gdyby cofnąć się pamięcią o trzy, cztery lata, można przypomnieć sobie zdziwienie i zainteresowanie malujące się na twarzach osób, które widziały ludzi patrzących w płaskie urządzenie wielkości tabletu, ale matowe i „wyświetlające” tekst. Amazonowi udało się stworzyć przedmiot, który osoby czytające (ale nie tylko) chcą kupować, a to spory sukces, zwłaszcza gdyby spojrzeć na środowisko odbiorców książek jako na niezwykle konserwatywne i silnie związane z ideą (nie nośnikiem – ideą) papieru – wcześniejsze inicjatywy mające na celu promocję książek elektronicznych spaliły na panewce głównie ze względu na niedostępność urządzenia, które pozwoliłoby na korzystanie z książek elektronicznych i dawało komfort, jaki daje lektura klasycznej książki.

Chodzi tu głównie o kwestię świecenia ekranu – wyświetlacze „konwencjonalne” męczą wzrok, przez co wspomniany komfort spada drastycznie. Dochodziła do tego kwestia niskiej dostępności książek elektronicznych oraz brak zunifikowanego formatu (Pocket Book, który był niedopracowany i często stwarzał problemy). Dopiero pojawienie się formatów .mobi (2005 – niedługo potem firma Mobipocket, która stworzyła go, została przejęta przez Amazon, który rozszerzył format o zabezpieczenia typu DRM) .epub (2007 – był on rozszerzeniem otwartego formatu Open eBook i został uznany za oficjalny format International Digital Publishing Forum) zmieniło to. Wzrost popularności formatu .mobi i jego silna pozycja na rynku wiążą się niewątpliwie z podobnym do Apple’a działaniami Amazona.

Pełna treść artykułu dostępna jest TUTAJ.