Od gospodarki kreatywnej do ekonomii doświadczeń

Data publikacji: 11.07.2012
Średni czas czytania 13 minut
drukuj

Postęp cywilizacyjny jest katalizatorem zmian we wszystkich sferach życia, także w kulturze. Przez długi czas wszelkie przejawy aktywności kulturalnej nie były uważane za komponent gospodarki. Inicjatyw kulturalnych, działalności artystycznych i jakichkolwiek innych poczynań związanych z kulturą nie podejmowano w ramach aktywności zawodowej. Mimo, że taki stan rzeczy już dawno odszedł do lamusa, nadal pozostawał problem z klasyfikacją rezultatów pracy artystów, badaczy społecznych, animatorów kultury i innych osób, których praca związana była z niemierzalnymi materialnie wytwarzanymi dobrami. Na początku XXI wieku pojawiła się koncepcja kreatywnej gospodarki, która miała być złotym środkiem na bolączki twórców i konsumentów kultury. Dziś badacze i teoretycy idą o krok dalej i proponują rozwiązanie, które nazywają ekonomią doświadczeń.

Przyczynkiem do rozważań nad nowym trendem, jakim jest ekonomia doznań może być referat Michaela Huttera – profesora berlińskiego Uniwersytetu Technicznego, dyrektora badawczego WZB (Centrum Badawcze Nauk Społecznych w Berlinie), który został wygłoszony na konferencji „Ekonomika kultury. Od teorii do praktyki” organizowanej przez Narodowe Centrum Kultury, Instytut Adama Mickiewicza, Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej oraz Fundację Pro Cultura. Propozycje, które przedstawił profesor są już częściowo wykorzystywane w krajach skandynawskich, o czym traktuje artykuł duńskiej badaczki Trine Bille „The Scandinavian approach to the experience economy – does it make sense?”, zamieszczony w magazynie International Journal of Cultural Policy.

Profesor Michael Hutter akcentuje kwestię gospodarki kreatywnej, której pojawienie się było przyczynkiem do wydźwignięcia kultury z peryferii do centrum zainteresowań gospodarki. John Hawkins w swojej pracy „The creative economy” wydanej w 2001 roku pisał, że ludzie, którzy są dziś właścicielami pomysłów mają o wiele większy potencjał od tych, których własnością są dobra materialne. Według niego nastąpiło przejście od modelu gospodarki, w którym podstawowym czynnikiem rozwoju była praca, do gospodarki, w której kładziony jest nacisk na rolę kapitału ludzkiego, a dokładniej mówiąc na: talent, wyobraźnię, umiejętności, wiedzę i kreatywność (Hawkins, 2007). Taka zmiana możliwa była dzięki cyfryzacji społeczeństwa i pojawieniu się pokolenia wychowanego na możliwościach, jakie daje Internet, a które zyskało już nawet swoją nazwę – Net Gen. Serwisy internetowe opierające się na prosumeryzmie (podwójnej roli pełnionej przez klienta – jako producenta i konsumenta) i peeringu (swobodnej wymianie dóbr zamieszczanych w sieci pomiędzy twórcami i użytkownikami), które powstały po 2001 roku dały nazwę nowemu trendowi zwanemu erą Web 2.0. Problem z gospodarką kreatywną wyłania się jednak wtedy, gdy pojawia się chęć zmierzenia sektorów kreatywnych, ponieważ nie dają się one ocenić tak łatwo jak inne gałęzie gospodarki. Sektory kreatywne są w jednakowym stopniu wyrazem wartości kulturalnych, co ekonomicznych. Poza tym, kreatywna gospodarka obejmuje nie tylko sektory kreatywne, ale również osoby, które zajmują się kreatywną pracą w sektorach innych niż twórcze, np. w sektorze nieruchomości, produkcji przemysłowej czy pośrednictwie finansowym. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydają się być możliwości, jakie daje prawo własności intelektualnej, które przekształca działalność w przemysł kreatywny. Daje ono też poczucie zabezpieczania dóbr, jakimi są między innymi pomysły i tworzy ramy, wokół których może funkcjonować przedsiębiorstwo czy kreatywne jednostki (Newbegin, 2010). Zmiana generuje zmianę, a w szeregu przemian nie sposób pominąć kształtowania się klasy kreatywnej, dla której stworzenie dogodnych warunków do życia i pracy ma być niezbędnym warunkiem rozwoju gospodarki kreatywnej.

Michael Hutter w swoim referacie podkreśla, że w samym sektorze kultury wymiar ekonomiczny ma mniejsze znaczenie, natomiast połączenie go z gospodarką doznań stwarza szansę na potraktowanie go poważniej. Według niego, sektor kultury nie jest jedynie małym, homogenicznym obszarem, ale jest kompatybilnym, zazębiającym się z innymi tworem. Włączając do sektora kultury element doznania/doświadczenia pojawia nam się obraz nowej gospodarki doznań. Aby pojąć, czym jest gospodarka doznań powinniśmy najpierw zrozumieć, czym są dobra doznaniowe. Hutter pisze, że są one przede wszystkim symboliczne, składają się z komunikatów pobudzających wyobraźnię, posiadają element zaskoczenia, kreują chęć powtórzenia doznania i są wirtualne, dlatego powszechnie dostępne. Następnym krokiem do zrozumienia, czym jest ekonomia doświadczeń, jest rozróżnienie praw rządzących ekonomią doświadczeń i ekonomią materialną. Pierwszą różnicą jest prawo nieznanych warunków twórczych – nigdy nie wiemy, kiedy i na jak długo uda nam się być w posiadaniu pomysłu. Drugą jest prawo efektu skali – innym doświadczeniem jest oglądanie filmu w pojedynkę a innym oglądanie tego samego tytułu w wypełnionej po brzegi sali kinowej. Trzecią jest prawo pakietów, czyli segregowania dóbr według klucza, czwartą – prawo asymetrycznych cen, piątą i ostatnią – prawo nieznanych preferencji, które oznacza, że zmieniające się preferencje zmieniają warunki twórcze. Kolejnym czynnikiem rozróżniającym ekonomie jest fakt, że ekonomia materialna napędzana jest korzyścią, ekonomia kreatywna produkcją, a proponowana przez Huttera ekonomia doświadczeń - popytem, jest interaktywna.

Profesor Hutter stwierdza, że aby ekonomia doznań działała dobrze, polityka publiczna musi wypełnić swoje zadania w tej kwestii, a są nimi: stworzenie warunków pracy dla twórców przez poprawienie infrastruktury, wspieranie kształtowania umiejętności konsumpcyjnych przez np. system edukacji, tworzenie klarownych zasad własności intelektualnej, które będą respektowały prawa autora, ale jednocześnie nie będę pozwalały na stwarzanie monopolu. Autor referatu sugeruje, że w krajach nordyckich istnieje tendencja włączania gospodarki doznań do pełnej definicji gospodarki, uwzględniania jej w sondażach i ustanowienia jednym z elementów polityki publicznej.

Kraje nordyckie wydają się być pionierem we wdrażaniu wyżej opisanych rozwiązań. Trine Bille – autorka artykułu o skandynawskim nastawieniu do ekonomii doświadczeń, w swojej pracy stara się odpowiedzieć na trzy kluczowe pytania:

  • Jak pojęcie ekonomii doświadczeń jest interpretowane w krajach skandynawskich?
  • Czy istnieje dowód na wpływ ekonomii doświadczeń na gospodarkę ogólną?
  • Jakie są relacje polityki kulturalnej i ekonomii doświadczeń?

W pierwszej części artykułu autorka bierze na warsztat przykład Danii. W tym kraju nietypowa jest strategia rządu, która skupia się nie na tylko kreatywnym przemyśle a na szerszym pojęciu, jakim jest ekonomia doświadczeń. Obejmuje ona turystykę, sport oraz inne gałęzie kojarzone jako kreatywne. Ponadto, w Danii przyjęło się stwierdzenie, że kreatywne gałęzie przemysłu i kulturalna aktywność są katalizatorem korzystnych zmian w innych sektorach niż kulturowe.

Pierwsza publikacja w Danii dotycząca ekonomii doświadczeń ukazała się w 2005 roku i nosiła tytuł „the factory of feelings”. Ekonomia doświadczeń jest w niej opisywana jako „mega-trend” – społeczna tendencja wynikająca ze zwiększonych żądań doznań jako takich. Komponent doświadczenia może znacząco wzmocnić wartość produktu, a wartość doświadczenia może stać się strategicznym narzędziem takim jak np. marketing, wycena czy PR.

Trine Bille pisze, że skandynawska koncepcja ekonomii doświadczeń jest złożona z trzech różnych podejść i teorii. Pierwszą jest praca Pine’a i Gilmore’a „the experience economy” wydana w 1999 roku, w której autorzy podkreślają fakt, że doświadczenie jest niezbędne dla rozwoju produktów i usług, a od tego ma zależeć sukces firmy. Drugim przykładem, z którego czerpie nordyckie podejście jest mapa kreatywnych branży w Wielkiej Brytanii. Trzecią inspiracją jest koncepcja Richarda Florida, która dotyczy klasy kreatywnej i jej wpływu na ekonomiczny wzrost.

Skomponowanie podejścia do ekonomii doświadczeń w Skandynawii z trzech różnych teorii i przykładów rodzi pewne problemy. Po pierwsze same definicje doświadczenia i kreatywności są w tym tłumaczeniu niejasne i mogą być rozumiane na wiele sposobów. Po drugie wytyczenie granic pomiędzy branżą doświadczeń a branżą kreatywną nie jest oczywiste w takim podejściu. Jest wiele przykładów, które trudno jest zaklasyfikować, np.: pornografia, sport i wszelkie aktywności fizyczne czy też kościół i religia. Wielkość i znaczenie ekonomii doświadczeń uzależniona jest od ilości branż i faktorów włączonych do definicji.

Niemożność kompletnego zdefiniowania ekonomii doświadczeń pokazuje, że badania w tym zakresie są niewystarczające i potrzebne jest większe zainteresowanie badaczy tą kwestią. Teraźniejsze inwestycje i starania w tym zakresie są kierowane przez polityków a nie przez wiedzę i doświadczenie w tej materii.

Zagrożeniem dla powiązań pomiędzy ekonomią doznań a polityką kulturalną jest fakt, że całkowite skupienie się na próbie wywołania wzrostu gospodarczego może doprowadzić do sytuacji, w której wspierani będą głównie producenci wideo gier a nie, jak dotychczas, artyści.

Podsumowując, ekonomia doświadczeń w Skandynawii jest bardzo zróżnicowanym sektorem i ciężko jest określić jego granice. Wartość rynkowa ekonomii doświadczeń zależy od wielu czynników i tylko niektóre jej obszary rozwijają się. Autorka kończy tekst pytaniem czy istnieje sens używania wspólnego pojęcia dla tak szerokiej dziedziny jaką jest ekonomia doświadczeń.

Trine Bille prezentuje nieco mniej optymistyczne podejście do tematu niż Michael Hutter, aczkolwiek prawdopodobnie zgodzili by się ze sobą w wielu kwestiach. Oba artykuły mogą być początkiem niezwykle interesującej dyskusji, ale i inspiracją do podjęcia badań w kierunku ekonomii doświadczeń.
 

 

Foto: olga.belobaba, Flickr, na zasadach licencji CC BY (2.0)