Etyka zza oceanu

Data publikacji: 19.01.2012
Średni czas czytania 6 minut
drukuj
W kwestii prywatnego finansowania kultury wielu europejskich komentatorów zjawiska zazdrośnie spogląda w stronę USA. Szczególnym uznaniem cieszą się zapisy prawne zakładające ulgi podatkowe dla prywatnych donatorów. Czy przykład amerykański jest jednak dowodem na to, że zmiana ustawodawstwa powoduje automatyczną mobilizację biznesu do finansowania kultury? Peter Inkei, dyrektor Budapest Observatory, organizacji zajmującej się badaniami kultury na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej wskazuje, że amerykańska filantropia była nie tyle efektem, co przyczyną prawa sprzyjającego bogatym donatorom. Korzystne przepisy podatkowe dla sponsorów i filantropów wynikają ściśle z polityki kulturalnej USA, co wyjaśniają Gregory B. Lewis (Georgia State University) i Arthur C. Brooks (Syracuse University) w artykule A Question of Morality: Artists’ Values and Public Funding for the Arts[1].

Amerykańskiego model finansowania kultury oparty jest na wsparcniu niebezpośrednim, czyli popieraniu jednostek prywatnych finansujących kulturę poprzez wprowadzanie takich rozwiązań jak ulgi podatkowe. Nie oznacza to jednak, że kultura w Ameryce jest finansowana tylko przez prywatne podmioty. Wyraźnym działaniem państwa w zakresie opieki nad instytucjami kultury było utworzenie w 1965 roku National Endowments of the Arts. Kongres postanowił w ten sposób podkreślić rolę sztuki, a jednocześnie chodziło o przedłożenie wolności twórczej nad ingerencję państwa. Prezydent John F. Kennedy miał powiedzieć: „Jeśli sztuka ma odżywiać korzenie kultury, społeczeństwo musi pozwolić artyście podążać za swoją wizją, dokądkolwiek by go nie prowadziła”. Wolność twórcza była fundamentem funkcjonowania NEA. Kongres przekazał NEA nie tylko odpowiedzialność za podział środków, ale również pozostawił organizacji całkowitą decyzyjność w tym obszarze.

Przez pierwsze 25 lat funkcjonowania działalność NEA nie była przedmiotem większych kontrowersji. Plany Ronalda Reagana, by wprowadzić 50% cięcia w budżecie organizacji zostały zahamowane przez Kongres i ograniczone do cięć na poziomie 10%. Prawie do końca lat ’80 działalność NEA była wolna od interferencji rządu.

W 1989 roku Southeastern Center for Contemporary Art wystawiła kontrowersyjną pracę Andresa Serrano (oraz przyznała mu nagrodę 15000 dolarów) – Piss Christ (krucyfiks zanurzony w moczu artysty). NEA przyznała również 30000 dolarów Instytutowi Sztuki Współczesnej Uniwersytetu w Pensylwanii na projekt Roberta Mappelethorpe’a, którego treść uznano za „homoerotyczną” i „sadomasochistyczną”. Chrześcijańscy konserwatyści podnieśli protest. Mówiono o „sekularyzacji społeczeństw i wzmożonych ruchach gejowskich”. Kongres, by uniknąć kolejnych skandali najpierw obciął budżet NEA o wysokość obydwu przyznanych grantów (45000 dolarów), a w 1990 roku nałożył na NEA „klauzulę obyczajności” (decency clause), w której zaznaczono, że artystyczna jakość i dokonania twórcze są kryterium przyznania dotacji, jednak należy wziąć także pod uwagę „obyczajność i szacunek dla zróżnicowanych wartości i wierzeń Amerykańskiego społeczeństwa”. W 1995 roku Kongres obciął finansowanie NEA o 40% i wycofał granty dla indywidualnych artystów. Fala skandali dotknęła wiele wydarzeń artystycznych, m.in. produkcję zrealizowaną przez Charlotte Repertory Theater: Anioły w Ameryce Tony’ego Kushner’a, czy wystawe Holy Virgin Mary w Brooklyn Museum of Art’s. Władze lokalne odpowiedziały cięciami budżetowymi.

Lewis i Brooks zadają sobie pytanie: Czy całkowite wyeliminowanie finansowania przez NEA jest dla USA rozwiązaniem? Obawa Kongresu o destrukcyjny moralnie wpływ sztuki eksperymentalnej na społeczeństwo zdaje się nie pokrywać z oczekiwaniami Amerykanów co do roli państwa w kulturze. Według T. Filicko[2] większość Amerykanów uważa, że rząd przeznacza „odpowiedni, jeśli nie za mały” budżet na kulturę. Znaczna mniejszość Kongresu głosowała za likwidacją NEA. Instytucje kultury uważane są trzon amerykańskich miast i są powodem dumy Amerykanów.

Przykład amerykański jest szczególnie ciekawy w kontekście rozważań na temat sponsoringu kultury. Chodzi zwłaszcza o porównanie moralnych dylematów związanych z częściowym przekazywaniem finansowania kultury w ręce prywatnych podmiotów. Dyskusje te mają w Europie i USA charakter skrajnie odmienny. Podczas, gdy europejscy przedstawiciele kultury obawiają się o skomercjalizowanie i obniżenie jakości kultury pod wpływem konieczności współpracy z biznesem, w USA lęki o wolność artystyczną dotyczą ingerencji państwa.



[1] Gregory B. Lewis, Arthur C. Brooks, A Question of Morality: Artists’ Values and Public Funding for the Arts, Public Administration Review, 65(1), s. 8-17

[2] Therese Filicko, In What Spirit Do Americans Cultivate the Arts?, Journal of Arts Management, Law and Society 26(3), s. 221-55