Jaskółki. Nowe zjawiska w warszawskich instytucjach i nieinstytucjach kultury

Data publikacji: 01.02.2016
Średni czas czytania 7 minut
drukuj

Tytuł: Jaskółki. Nowe zjawiska w warszawskich instytucjach i nieinstytucjach kultury

Autor: Magdalena Kubecka, Marta Białek-Graczyk

Rok wydania raportu: 2016

Finansowanie: Towarzystwo Inicjatyw Twórczych Ę, Animatornia, zrealizowane dzięki wsparciu finansowemu Miasta Stołecznego Warszawy

Opis: Publikacja Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” o nowych zjawiskach w kulturze. Kultura obejmuje swoim zasięgiem coraz większy zakres działań. Autorzy starali się uchwycić te działania, które nie wchodzą w sferę formalnej kultury, są trudne do uchwycenia, wymykają się klasyfikacji, a jednocześnie mają wpływ na ład instytucjonalny w kulturze. Autorzy publikacji skupiają się właśnie na tych przejawach działalności kulturalnej, określając je jako "jaskółki". Zastanawiające jest to, które z nich okażą się obowiązującymi trendami, a które zaistnieją tylko na chwilę. Badania ankietowe i terenowe pozwoliły na wyłonienie aż 27 takich "zwiastunów zmian".

 

Zasięg: Warszawa

Język: polski

Słowa kluczowe: instytucja, nieinstytucja, zmiana, kultura miejska, spółdzielczość, lab, sieciowość, przestrzeń, społeczność, crowdfunding, grantoza, grant

                                                                                                                                                 

Z MIROSŁAWEM FILICIAKIEM, MEDIOZNAWCĄ, DYREKTOREM INSTYTUTU KULTUROZNAWSTWA SWPS I REDAKTOREM KWARTALNIKA "KULTURA POPULARNA", ROZMAWIAŁ STANISŁAW KRAWCZYK

Stanisław Krawczyk: Co sądzi Pan o formule raportu, na który składa się przede wszystkim 27 jednostronicowych not o trendach w kulturze?

Mirosław Filiciak: Ta formuła jest bardzo dobrze dopasowana do grupy, do której moim zdaniem należą główni adresaci raportu. To niekoniecznie badacze, ale ludzie działający w obszarze kultury, reprezentujący instytucje formalne i nieformalne, instytucje i nieinstytucje. Dlatego warto docenić zarówno czytelny, estetyczny projekt graficzny raportu, jak i jego zwięzły, punktowy charakter, dzięki któremu całość jest bliższa zestawowi slajdów niż długiemu opracowaniu z licznymi przypisami. W typowych raportach stajemy przed wyborem: albo przeczytać (lub przynajmniej przejrzeć) sto, dwieście stron, albo ograniczyć się do dwustronicowego streszczenia. Tutaj znaleziono przestrzeń pomiędzy tymi skrajnościami.

A jak ocenia Pan ten dokument pod względem merytorycznym?

Merytoryczna wartość raportu polega między innymi na tym, że pokazuje on i nazywa pewne procesy, czyniąc je widzialnymi i nadając tożsamość im i biorącym w nich udział podmiotom. Ponadto mamy tutaj nie tylko zjawiska, które powstały niedawno, i to w internecie – na przykład crowdfunding – ale też choćby spółdzielczość, cieszącą się bardzo długą i piękną tradycją. Z kolei kilkakrotnie występujące w tekście słowo „grantoza” przypomina, że system, w którym funkcjonujemy mniej więcej od dekady, miał i ma swoje patologie.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia, która wymaga krótkiego wprowadzenia. Ja absolutnie wierzę, że Państwo powinno zajmować się kulturą i nadal warto kierować pod jego adresem uwagi krytyczne. Co powiedziawszy, muszę dodać, że w instytucjach kultury i badaniach kultury czasem zbyt mocno skupiamy się na tej krytyce. Może powinniśmy też uderzyć się w pierś i przyznać, że za część negatywnych procesów jesteśmy współodpowiedzialni (a nie jedynie przypisywać winę czynnikom zewnętrznym, na przykład władzy rozdającej granty). Poza tym problemy prekaryzacji bądź projektariatu nie dotyczą wyłącznie świata kultury, lecz także szerszych procesów, na które na przykład samorządowcy nie mają decydującego wpływu. Bo żeby znaleźć efektywne rozwiązanie problemu prekaryzacji kultury, być może trzeba rozmawiać o gwarantowanym dochodzie podstawowym, co wykracza poza kompetencje Ministerstwa Kultury.

Niektórymi sprawami trzeba więc zająć się oddolnie. W tym kontekście raport jest dobrym poradnikiem dla osób zatrudnionych w instytucjach kultury, ale też tych angażujących się w spontaniczne, oddolne działania poza instytucjami. Daje inspiracje dla działań podejmowanych samodzielnie, bez oglądania się na innych (i bez względu na to, kto rządzi, jaki jest w danym momencie stosunek do organizacji pozarządowych, do sztuki i tak dalej). Cały czas jednak podkreślam, że nie chodzi o odrzucenie udziału państwa w kulturze i rezygnację z dotyczących go postulatów. Można łączyć takie postulaty i krytykę z działaniami oddolnymi.

Czy są jakieś kwestie, których raport nie porusza, choć powinien?

Raport z założenia skupia się na kulturze warszawskiej, czyli miejskiej, a nawet wielkomiejskiej. Chętnie zapoznałbym się z podobnymi informacjami na temat wsi. Przy udziale antropologów i organizacji pozarządowych zajmujących się kulturą wiejską można byłoby pokazać, że opisywane zjawiska zachodzą nie tylko w medialabach i na hackathonach, ale też w kółkach gospodyń wiejskich albo kółkach parafialnych. Takie instytucje mogą się nam wydawać mniej atrakcyjne, mogą być dla nas mniej widoczne, ale również istnieją.

Być może jednak byłaby już to tematyka dla innego opracowania.