Widmo krąży po Europie

Data publikacji: 15.09.2015
Średni czas czytania 7 minut
drukuj

autor fragmentu: Wiesław Karasiński

Początek 1946 roku nie zapowiadał nadciągającej zawieruchy. Jednak powojenny kryzys i wzrastające lawinowo bezrobocie powodowało zwrot społeczeństw ku skrajnościom, w czym swój niewątpliwy udział mieli wyszkoleni w szkólkach NKWD agitatorzy.W Niemczech pod hasłem "grubej kreski" budował swoją polityczną pozycję Baldur von Schirach, ongiś przywódca Hitlerjugend, na którego nie zdołano znaleźć żadnych haków w życiorysie, co pozwoliło mu zaistnieć w powojennej rzeczywistości. A że większość Niemców po pierwszym szoku coraz chętniej wracała wspomnieniami do czasów nazistowskich, a na ulicach Berlina, czy Hamburga, o Monachium nie wspominając, można było usłyszeć: "Panie, a za naszego Fuehrera, to przynajmniej ludzie pracę mieli." Na tych nastrojach Schirach dość szybko zbudował Sojusz Prawicy Demokratycznej, w którym też szybko ciepłe gniazdka znaleźli tacy ludzie jak Funk, Ley i inni byli prominenci dawnego systemu, sam zaś szybko wystartował na wiosnę 1946 roku w wyborach prezydenckich, w których o mało nie pokonał kandydata listopadowych demokratów admirała Wilhelma Canarisa. W wyborach do Reichstagu dzięki zawarciu sojuszu wyborczego z komunistami Wilhelma Piecka neonaziści stali się największym ugrupowaniem parlamentarnym. Już tylko krok dzielił brunatny sojusz od władzy. Z wielkim niepokojem patrzono na to szczególnie w Warszawie, bo widmo nowego paktu Ribbentrop - Mołotow znowu zawisło nad Polską. Zresztą w samej Polsce też nie brakowało problemów,szczególnie gospodarczych, Bo Kresy wschodnie wyniszczone najpierw okupacją sowiecką, a potem niemiecką, na dodatek ogołocone do gołej ziemi przez wycofujące się stamtąd w !944 oddziały Krasnoj Armii, dotknęła klęska głodu tak straszliwego,że władze musiały wysyłać tam oddziały wojska, by opanować sytuację i przeciwdziałać ludożerstwu. Nastroje owych dni doskonale oddaje książka wschodzącej wówczas gwiazdy polskiego dziennikarstwa politycznego, przyszłego Nadredaktora Dziennika Polskiego i Najwyższego Czasu - Marcina Wolskiego pod znamiennym tytułem " Wielkość i upadek Władysława Gomułki", gdzie w formie nieco zbeletryzowanej, za zgodą samego zainteresowanego opisał kluczowe wydarzenia lat 1946 - 1956, kiedy nad Polską zawisło ponownie widmo czerwonej zarazy. Gomułka wspomina: " Jeszcze na początku 1945 roku spotkałem się we Lwowie z towarzyszem Tomaszem (Bolesław Bierut, planowany na szefa Polskiej Republiki Radzieckiej - przyp.red.). Ze względów konspiracyjnych spotkanie nastąpiło na Cmentarzu Łyczakowskim, obok kwater Orląt. Razem mieliśmy zastanowić się nad sposobami odbudowy wpływów kompartii na terenie Polski. - O PPR-ze na razie możemy zapomnieć - mruknął na powitanie towarzysz Tomasz, gładząc nerwowo drobnego wąsika. - Nie trzeba było się ujawniać z sympatiami prosowieckimi - bąknąłem w duchu do siebie, zas głośno powiedziałem. - Istotnie, trzeba pomyśleć oinnej nazwie. Ta się nieco zużyła... - dodałem eufemistycznie. - Ale kadry nadal mamy i swoich ludzi w wielu partiach. Może by tak pomyśleć o jakiejś formacji ponadpartyjnej. Towarzysz Stalin już to zaakceptował - podkreślił natychmiast Bierut. - Może by tak jaki Sojusz, albo lepiej Platforma. Jak myślicie,towarzyszu. Platforma Demokracji Robotniczej? - Po co tej Robotniczej? - żachnąłem się. - Nie wystarczy Platforma Demokratyczna, albo Prawo i Demokracja. Też chwytliwe... Towarzysz Tomasz spojrzał na mnie zgorszony. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Zjednoczenie Demokratyczne, a ja ustami towarzysza Tomasza zostałem pierwszym prezesem tej nowej formacji z poleceniem jak najszybszego zbudowania kontaktów z naszymi ludźmi wśród partyjnej wierchuszki. I tak właśnie zacząłem działać. Już w pierwszych dniach marca 1945 spotkałem się z młodym gniewnym wśród socjalistów - łysym jak kolano noworodka Józiem Cyrankiewiczem, z którym ustaliłem wejście do naszej formacji całej grupy lewicowych socjalistów, którzy dość mieli już Arciszewskiego i Zaremby. Wkrótce po kolejnych strajkach chłopskich w Galicji i Krakowie przyłączyŠ‚a się do nas duża grupa spod znaku PSL-u,a wracający ze wschodu repatrianci, wśród których spory procent stanowili zwerbowani w łagrach tajni współpracownicyteż stanowili dla nas łakomy kąsek. Złe zbiory jesienią 1945 przyjęliśmy z entuzjazmem. Nasze wpływy rosły coraz bardziej... Wkrótce mogliśmy myśleć o starcie w wyborach." Podobnie jak w Polsce ekstremiści spod znaku swastyki lub sierpa i młota zaczęli podnosić głowy w całej Europie. Szczególnie że zaangażowane cały czas w wojnę na Dalekim Wschodzie Stany Zjednoczone odwróciły się od wydarzeń europejskich, a w Zjednoczonym Królestwie do władzy doszli labourzyści. I wtedy nadszedł dzień 8 maja 1946 roku. W tym dniu światem wstrząsnęły dwa dramatyczne wydarzenia, które odmieniły bieg historii. Najpierw nad ranem obiegła wszystkie media wiadomość o zrzuceniu na japońską Hiroszimę potężnej bomby, a potem w południe zabrzmiały kremlowskie kuranty. Umarł Stalin!!!

 

Wybierz ciąg dalszy:

Aktywny wątek: Szło nowe... - autor fragmentu: Wiesław Karasiński