Data publikacji: 15.09.2015
Średni czas czytania 7 minut
drukuj

autor fragmentu: Grzegorz Rudynek

Zza firanki na drugim piętrze kamienicy przy al. Waszyngtona na zalaną deszczem, z kasztanowcami po obu stronach ul. Międzyborską spogląda postawna sylwetka. Wyprostowany, z wysokim czołem, siwymi, krótko przyciętymi włosami i takimi samymi wąsami nie wygląda na swoje 76 lat. Gen. Stanisław Sosabowski przypomina sobie wrzesień 1939 r., gdy z pułkiem "Dzieci Warszawy" bronił przed hitlerowcami Grochowa. Znów wyobraża sobie, że wydaje rozkazy: tu zbudować barykadę, wy weźcie ile broni się da i zatrzymajcie zwiad niemiecki nadciągający od strony Wawra. Wtedy nie miał nic do powiedzenia, wtłoczony w tryby historii. Dziś to on rozdaje karty, za chwilę zdecyduje o życiu i śmierci nie tylko pojedynczych ludzi, ale całych miast. Szybko dochodzi do siebie. Wie, że to przeszłość. Energicznym ruchem zaciąga zasłonę, odwraca się na pięcie i zwraca się do palącego papierosa Leopolda Okulickiego. - Proszę meldować. Okulicki, w brązowym garniturze, grzebiąc w popielniczce i coraz bardziej irytując się, że nie może dogasić papierosa, bierze głęboki oddech. - Stasiu, wciąż, nie mogę uwierzyć... - zaczyna. Dopiero kilka miesięcy temu dowiedział się, że Sosabowski jest prawą ręką Allena Dullesa, wiekowego już, ale wciąż będącego w doskonałej formie fizycznej i mentalnej szefa CIA. Przez ten czas Okulicki kilkakrotnie spotykał się z Sosabowskim, a ten ostrożnie dozował informacje, badając jednocześnie, jak daleko może się posunąć. Dopiero w trakcie ostatniej rozmowy, w alejkach Parku Skaryszewskiego, dowiedział się najważniejszego: Sosabowski koordynuje ogólnoeuropejską rewolucję, podlega mu kilkudziesięciu agentów CIA od Atlantyku po Wołgę, a poprzez nich kilkuset współpracowników. Doliczając do tego sympatyków, liczba oddanych młodych ludzi, gotowych w jednej chwili zaryzykować życie, by stanąć do walki z ładem narzuconym do Sierowa. Byli wszędzie: w stoczniach Liverpoolu i Hamburga, kopalniach, Geslenkirchen i Bytomia, Na Sorbonie i Uniwersytecie Warszawskim, fabrykach Leverkusen i Radomia. Rosjanie nie byli świadomi tej siły. Bariery kulturowe i językowe nie pozwoliły im dokładnie spenetrować zachodniej Europy, a na tubylców nie mieli co liczyć. Początkowo zachłyśnięci ideą komunizmu Brytyjczycy, Francuzi i Niemcy chcieli po prostu godnie żyć. Ci ostatni nie wspominali nawet Schiracha, w grę nie wchodziły w grę żadne "Wielkie Niemcy". Liczyła się możliwość swobodnego oddychania i zauroczenie Ameryką: kolorowa telewizja, samochody, pełny sklepy, brak kolejek...Potrzebna była tylko iskra i coś co zatrzyma setkę dywizji pancernych grzejących silniki na równinach białoruskich i ukraińskich. - Ale do rzeczy - kontynuuje Okulicki. - Ursus może stanąć w każdej chwili, znakiem ma być zdjęcie "Towarzyszy Stalina" z desek Teatru Narodowego. Okulicki jeszcze raz zapewnia, że większość rządu pozostanie lojalna wobec niego. Zdaje sobie sprawę, że Sosabowski może mu nie dowierzać, w końcu poszedł na formę współpracy z "czerwonym". - Zaczynajmy - rzuca Sosabowski, zatrzymując wzrok na kalendarzu: 8 marca 1968 r. Godz.: 8,.45. Wypadki dzieją się błyskawicznie: pierwszy pracę przerywa Ursus, potem Trójmiasto i Szczecin. Do wieczora nie pracują zakłady w Radomiu, Poznaniu i na Śląsku. Studenci Uniwersytetu Warszawskiego rozdają przechodniom goździki na Krakowskim Przedmieściu, na Politechnice Warszawskiej powiewają flagi polskie i amerykańskie. Jeszcze w nocy podobne sceny rozgrywają się w Budapeszcie. Oba miasta migoczą: to mieszkańcy wyłączają i włączają światło na wezwanie Radia Wolna Europa nadającego z Islandii, dekadę temu przemienioną w jedną, wielką bazę US Army. Do końca marca wrze się już w całej Europie. Rewolta rozlewa się też na Włochy, w Treście młodzi Włosi i Jugosłowianie idą ulicami ramię w ramię. Gorączkowe narady w Moskwie nic nie dają. Do Sierowa dociera, że inaczej niż gąsienicami czołgów nie da się zatrzymać. Gdy wydaje rozkaz wymarszu na Zachód gwardyjskim dywizjom (- Obmyjcie nogi w Atlantyku), padają strzały na kremlowskim dziedzińcu. To pluton egzekucyjny kończy żywot Philby'ego, Schiracha i innych. Telegramy mówią o zawałach, udarach, ale nie są już istotne. 8 kwietnia Sosabowski spogląda w niebo stojąc na murawie klubu Drukarz w Parku Skaryszewskim w Warszawie. Dociera do niego waga słowa, które wypowiedział przed miesiącem: - Zaczynamy. W tej chwili 6. skrzydło amerykańskiej floty strategicznej zaczyna manewr nad Warszawą. Wystartowało z lotniskowców na Morzu Śródziemnym, nadlecieało z południa. Teraz zaczęło kierować się na wschód. Kwadrans później nieznane dotąd błyski wstrząsnęły Białymstokiem, Białą Podlaską, Lwowem. Grzyby atomowe wyrosły w kilkudziesięciu miejscach na wschód od Bugu. W tysiącu stopni Celsjusza na zawsze zatrzymuje się dwumilionowa czerwona nawałnica. Sierow odpowiada rakietami balistycznymi, ale te eksplodują wysoko ponad atmosferą. Tarcza działa. Nie ma kontruderzenia, nie ma totalnej zagłady ludzkości. Nie sprawdzają się słowa Einstena, że IV wojna światowa będzie toczona na kamienie.